Msza w Sarichioi, na wschodzie Rumunii.

Dzwon bije dla Cerkwi

W Bukareszcie, tak samo jak w Atenach, pogłębiający się kryzys sprawia, że przywileje Kościoła prawosławnego stają się coraz trudniejsze do zaakceptowania przez ludność. Jeśli nic się nie zmieni, to może on w sensie kulturowym zapłacić wielką cenę, ostrzega România Liberă.

Opublikowano w dniu 9 listopada 2011 o 14:21
Msza w Sarichioi, na wschodzie Rumunii.

Kryzys, który przetacza się przez Europę, pokazuje nam coraz dobitniej, że każdy mijający dzień podkopuje nie tyle nawet zdolność państw do utrzymania minimalnej wypłacalności, ile raczej sam sposób myślenia, który od czasów powojennych do tej pory był podwaliną europejskiego systemu społecznego i gospodarczego.

Klasyczne ideologie się wyczerpały, a powiązanie ich z rzeczywistością stało się coraz trudniejsze. Ale ten obecny kryzys gospodarczy jest nie tylko dzwonkiem alarmowym dla obciążonych długiem państw oraz oznaką bankructwa zasad, które umożliwiły kumulację zadłużenia; oznacza on także wygaśnięcie niektórych tabu.

Kościół musi porzucić autystyczną postawę

Weźmy dla przykładu grecką oraz rumuńską Cerkiew i prowokacyjną postawę, jaką obie te wspólnoty zademonstrowały właśnie teraz. Przez ostatnich kilka miesięcy bezczelność wysokich rangą hierarchów w Atenach i Salonikach sięgnęła szczytu, gdy zbłąkane owieczki manifestujące na ulicach zaczęły przejawiać postawę redystrybucyjną, przy czym skupili się nie tylko na planach oszczędnościowych, ale również na nigdy nieoszacowanym bogactwie Kościoła prawosławnego [w Grecji i Rumunii jest on zwolniony z podatków i cieszy się wieloma przywilejami].

Wypada ubolewać, że presja wywierana na hierarchów nie była owocem publicznej debaty, a raczej zrodziła się z porywu wściekłości wywołanego przez ekstremalne warunki ekonomiczne i socjalne. Rumuńska Cerkiew stoi w obliczu podobnego sprzeciwu. Stąd właśnie lakoniczne reakcje greckiej hierarchii kościelnej w tej kwestii i cynizm, z jakim odrzuciła ona głosy tych członków społeczeństwa obywatelskiego, którzy ulegli grzechowi kontestacji. Co po raz kolejny także i nas dotyczy.

Newsletter w języku polskim

Ale w miarę, jak sytuacja się komplikuje – a takie stwierdzenie w przypadku Grecji jest grubym eufemizmem – rosną szanse ruchów sprzeciwu wyrażających niezadowolenie z braku transparentności i „autyzmu” Cerkwi, zarozumiałości ludzi, którzy ją reprezentują, oraz dystansu, jaki zwykli oni utrzymywać wobec reszty społeczeństwa.

Kulturowy szok

O ile jeszcze do niedawna oburzenie dotyczyło wyłącznie jej finansów, to niebawem ludowa czujność wzmożona przez kryzys może skupić się przede wszystkim na jej wpływach politycznych i społecznych. Historia pokazała nam, że Kościół często zmieniał się równolegle ze społeczeństwem; być może dlatego, że czuł się przytłoczony swoim permanentnym usytuowaniem na pograniczu dwóch światów – tego, co transcendentne i tego, co immanentne.

W dobie wielkich odkryć naukowych i ogromnych wstrząsów kulturowych, społecznych oraz politycznych w minionym stuleciu Kościół, mimo całego swego przemożnego wpływu, był przecież ostatecznie zmuszony dokonać aggiornamento. Nie zrobił tego z przekonania, ani nawet dla zasady, lecz po prostu po to, żeby przetrwać.

Inaczej mówiąc, dostosował się do okoliczności, nawet jeśli zajęło mu to trochę czasu – a niekiedy naprawdę sporo tego czasu musiało minąć. Czy dostosuje się i teraz, skoro jest to konieczne, a może nawet bardziej niż konieczne?

W tej fazie kryzys w Europie jest traktowany jako załamanie stricte ekonomiczne. Ale jest to tylko pewien etap, poniekąd przygotowawczy, przed mającym nadejść szokiem kulturowym. Ci, którzy tego nie przeczuwają, są w błędzie. A ci, którym wydaje się, że wiedzą, jak on wygląda, żyją złudzeniami.

Opinia

Złudzenie wielkości

„Rumuński Kościół Prawosławny zachowuje się raczej jak szef wielkiej międzynarodowej korporacji, niż jak Bóg. Położył łapę na wszystkim, na czym się dało, przerzucając ciężar dobroczynności na barki organizacji pozarządowych”, pisze Adevărul. Rumuni, którzy pozostają „narodem wierzącym w stopniu niecodziennym jak na dzisiejsze czasy” i w 90 proc. są wyznawcami prawosławia, źle znoszą posunięcia oszczędnościowe narzucone w związku z pożyczką udzieloną ich krajowi przez MFW. Bo podczas gdy oni musieli zaciskać pasa, Cerkiew osiągnęła, według Skarbu Państwa, 10 milionów euro zysku w 2010 r.

Trzeba dodać, że instytucja ta nie podlega opodatkowaniu i może sobie pozwolić na rozpoczęcie budowy największej katedryw kraju. „Zostanie ona ukończona w 2015 r. kosztem 120 milionów euro”, precyzuje România Liberă, która naliczyła co najmniej „4, 000 innych cerkwi zbudowanych przez minionych dwadzieścia lat”. Rumuński Kościół Prawosławny daje tym samym „dowód autyzmu społecznego” i jeśli, jak pisze Adevărul, się nie zmieni, to będzie skazany na to, by „jak ryba psuć się od głowy”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat