Nie tak rychły zmierzch Europy

Potęga gospodarcza nie jest jedyną miarą potęgi światowej. Ważne jest to, jak systemy polityczne reagują na pojawiające się kryzysy. Gdy się tak popatrzy na sprawę, można uznać, że Europa ma jeszcze szanse przed sobą, uważa holenderski historyk Dirk-Jan van Baar.

Opublikowano w dniu 5 grudnia 2011 o 17:43

Rok 2011 przejdzie z pewnością do historii jako rok katastrof, co więcej Stany Zjednoczone i Europa mogą nie wytrzymać ciężaru swoich długów. Uchodzą dziś za trudne dzieci światowej gospodarki i dostają reprymendę od chińskich kapitalistów państwowych, singapurskich dyplomatów i hinduskich ekonomistów. Nic więc dziwnego, że wielu obserwatorów czułych na ducha czasu wieszczy kres czterowiekowej dominacji Zachodu i widzi słońce wschodzące nad Bliskim Wschodem.

Taką postawę przyjmuje zresztą prezydent Stanów Zjednoczonych: USA powinny zacząć od uporządkowania własnej gospodarki, a dopiero potem podejmować działania za granicą. Kiedy najpotężniejszy człowiek świata uznaje, że Waszyngton zbyt wysoko zawiesił sobie poprzeczkę, gotowi jesteśmy się zgodzić z historykiem Paulem Kennedym [który postawił taką diagnozę już w 1987 r. w swojej książce „Powstanie i upadek wielkich mocarstw”], że Ameryka cierpi na „imperialne rozdęcie” [imperial overstretch].

Za wcześnie, by stawiać krzyżyk na Europie

Ale Kennedy przepowiedział to przed zakończeniem zimnej wojny – nie tylko nie uwzględnił więc w swojej diagnozie postępującej demokratyzacji świata, ale i nie dostrzegł odbywającego się na jego oczach upadku sowieckiego komunizmu. Można by się zatem spodziewać, że tym razem okaże się w swoich sądach mniej kategoryczny. Otóż nie: twierdzi, że Zachód przekroczył historyczny punkt zwrotny, w którym zaczyna niepostrzeżenie gasnąć jego potęga.

Kennedy jest historykiem, dla którego najistotniejsze są wskaźniki ekonomiczne, mniejszą wagę przywiązuje do siły idei i „wielkich ludzi”. Ale nie są to kryteria, które powinno się stosować do oceny zmierzchu potęgi w skali światowej. O wiele ważniejszą rzeczą jest ocena reakcji systemów politycznych na kryzysy i wyzwania, z którymi dotąd się nie zetknęły.

Newsletter w języku polskim

Gdyby w latach 80. minionego wieku przywódcy radzieccy nie postanowili sami z siebie, że rezygnują ze swojej dotychczasowej polityki, mur berliński być może nadal by stał. Gdyby Ronald Reagan i Margaret Thatcher nie zaczęli się przeciwstawiać w 1980 r. rosnącym wpływom radzieckim, Kreml nie odstąpiłby być może od swojej polityki siły. Pytanie dlaczego reformatorzy polityczni z Moskwy ugięli się, a reformatorzy gospodarczy z Pekinu nie, pozostanie tematem spekulacji historycznych. Pokazuje to, że czynniki tak irracjonalne jak determinacja czy wiara w sprawę, z którą się człowiek utożsamia, odgrywają jednak pewną rolę.

Jeśli chodzi o możliwość wprowadzania nowych rozwiązań, jest jeszcze o wiele za wcześnie, by stawiać krzyżyk na Europie. Euro i rozszerzenie UE na Europę Wschodnią sprawiło, że kontynent doświadczył przez ostatnie dziesięciolecie niespotykanych nigdzie indziej obejmujących go w całości przemian. Jest więc rzeczą logiczną, że przy tego rodzaju ewolucji nie obyło się bez ofiar i ciężkich prób. Ale to jednak sukces, że udało się zgodnie z planem instalowanie wspólnej waluty i że euroland się nie rozpadł mimo złożonego problemu długów, których skalę przewidziała zaledwie garstka ludzi.

Niespotykana dotąd europejska solidarność

Pokazuje to, że Europa dysponuje o wiele większą silą polityczną, niż się jej zazwyczaj przypisuje. Myślę, że obecny kryzys, na skutek wszystkich charakterystycznych dlań komplikacji finansowych, prowadzi do (mimowolnej) niespotykanej dotąd i praktycznie niedającej się odwrócić europejskiej solidarności.

Europejscy przywódcy, tacy jak Angela Merkel czy Nicolas Sarkozy, oraz instytucje, jak Europejski Bank Centralny, dowodzą w swoim improwizowanym działaniu, że mają imponującą zdolność uczenia się i poruszania na gruncie dotąd niezbadanym. Media widzą to inaczej, chcą walki na punkty i systematycznie wprowadzają ferment wśród przywódców politycznych. Myślę, że należy oceniać kaliber polityków dopiero wtedy, kiedy znajdą się w opałach, jak to się teraz dzieje.

Jest oczywiście możliwe, że sprawy przybiorą zły obrót i okaże się, że współpraca atlantycka nie będzie się układała tak dobrze jak kiedyś. Na Wschodzie brak jest znanych w Europie mechanizmów pokojowych, tam nam tego zazdroszczą. I chociaż prawdą jest, że Azja, którą wciąż nękają najrozmaitsze katastrofy i która jeszcze nie dowiodła trwałej autonomii, ma wielką przyszłość przed sobą, faktem pozostaje, że rozwijać się ona będzie w obrębie gospodarki światowej, którą ukształtowały idee Zachodu. Skoro tak, to trzeba by być wielkim defetystą, by nadal wierzyć w zmierzch Zachodu.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!