Od jakiegoś czasu prasa europejska donosi, że Unia jest w trakcie tworzenia własnego korpusu dyplomatycznego i ambasad. Odblokowanietraktatu lizbońskiegopozwoliło wyłożyć na stół jedną z jego kart atutowych. Koncepcja wspólnej dyplomacji europejskiej nie jest niczym nowym - pojawiła się po raz pierwszy w uchwale Parlamentu Europejskiego w 2000 r.
Konwent europejski, który opracował w latach 2002 – 2003 traktat konstytucyjny UE, zajmował się tą ideą. Ścierały się wówczas dwie skrajne wizje – jednolitej dyplomacji europejskiej, stojącą ponad instytucjami polityki zagranicznej państw członkowskich, i obecnie obowiązującego systemu podziału między Komisją i Radą.
Model ostatecznie przyjęty przez Konwent, wprowadzony potem do traktatu lizbońskiego, jest wynikiem kompromisu między tymi dwoma stanowiskami. Zakłada on połączenie służby działań zewnętrznych Rady i Komisji, do których dołączą dyplomaci poszczególnych państw.
Będą oni wszyscy podporządkowani wysokiemu przedstawicielowi do spraw wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, to on będzie skupiał w swoich rękach prowadzenie spraw zewnętrznych, które dotąd należało do kompetencji Rady i Komisji.
Dwie twarze unijnej polityki zagranicznej
Unia Europejska uważana jest za aktora na arenie międzynarodowej od 16 lat [od wejścia w życie traktatu z Maastricht w 1993 roku]. I chociaż jej rola nieustannie rośnie, to jednak nie na miarę jej rzeczywistego międzynarodowego, politycznego i gospodarczego znaczenia. Europejska polityka zagraniczna odnosi się do dwóch sfer: gospodarczo-humanitarnej, zarządzanej przez Wspólnotę jako całość, i politycznej, która wymaga konsultacji międzyrządowych.
Pierwsza przedstawia się względnie dobrze, ale druga – już nie. By osiągnąć lepsze wyniki, trzeba dokonać skoku jakościowego. Istotną rolę mogłaby tu odegrać Europejska Służba Działań Zewnętrznych (ESDZ). Pozwoliłoby to uniknąć problemów związanych z zachowaniem jedności, brakiem spójności, krótkowzrocznością, słabą stabilnością i skutecznością działania.
Nowy traktat zakłada, że służby te powołane zostaną decyzją Rady, która wypowie się w tej sprawie na prośbę wysokiego przedstawiciela po uprzednich uzgodnieniach z Parlamentem Europejskim i zgodzie Komisji. Ta zagmatwana procedura ma niemałe polityczne znaczenie, ponieważ – wbrew temu, co się zazwyczaj dzieje w europejskiej polityce – ostatnie słowo nie będzie należało do szefów państw i rządów. Dlatego właśnie tak wielką rolę odgrywać będzie osobowość kandydata mianowanego na stanowisko wysokiego przedstawiciela.
Model wspólnotowy czy międzyrządowy
W zeszłym tygodniu przedstawiono kilka koncepcji wspomnianej służby. Po pierwsze Parlament Europejski zatwierdził 22 października uchwałę opartą na raporcie Broka, uznaną za maksymalistyczną. Zmierza ona do zastosowania we wspólnej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa myślenia o Unii jako całości.
Proponuje włączoną w struktury administracyjne Komisji i stopniowo rozbudowywaną służbę. Byłaby ona niezależna w sprawach administracyjnych oraz budżetowych i miała w swoim składzie wszystkie dotychczasowe przedstawicielstwa Komisji, z których powstałyby ambasady UE.
Drugi model jest wynikiem raportu szwedzkiej prezydencji. Opowiada się za rozdzieleniem spraw wspólnotowych i międzyrządowych oraz za utrzymaniem obecnych przedstawicielstw Komisji i wprowadza jako jedyny organ Europejską Służbę Działań Zewnętrznych, która zajmowałaby się wyłącznie Wspólną Polityką Zagraniczną i Bezpieczeństwa (WPZiB), Europejską Polityką Bezpieczeństwa i Obrony (EPBiO) oraz ogólnymi aspektami stosunków zewnętrznych, pozostawiając w rękach Komisji kompetencje wykonawcze w sprawach handlu, rozwoju, rozszerzenia i sąsiedztwa.
Pytania o przyszłość
Między tymi dwoma modelami znaleziony zapewne zostanie kompromis, przy czym pozycja Parlamentu Europejskiego potraktowana zostanie z całą powagą. Ma on bowiem zatwierdzić kandydata na stanowisko wysokiego przedstawiciela zaproponowanego przez Komisję i Radę.
Wypadałoby zatem, by europosłowie domagali się od niego w zamian czuwania nad interesami parlamentu. Uruchomiony zostanie proces stopniowego wyposażania służby w kompetencje, struktury i personel. Tak czy owak, przekonamy się, co z tego wyniknie.
Czy zwycięży koncepcja międzyrządowa, czy wspólnotowa, czy uda się osiągnąć cel, czyli wzmocnienie europejskiej obecności na scenie międzynarodowej. Przekonamy się również, czy model ten będzie przełomem w budowaniu Europy, podobnie jak wprowadzenie rynku wewnętrznego czy euro.