Niech żyje podwójne obywatelstwo!

W zglobalizowanym świecie, gdzie rasy i narodowości się mieszają, wieloraka tożsamość jest czymś całkiem naturalnym. Dlatego właśnie państwa powinny ułatwiać dostęp do obywatelstwa i prawa wyborczego, pisze The Economist.

Opublikowano w dniu 11 stycznia 2012 o 15:33

Z punktu widzenia państwa wielokrotne obywatelstwo to w najlepszym razie bałagan, a w najgorszym zmora. Urzędnicy chcieliby, żeby każdy rodził się, mieszkał, pracował, płacił podatki, korzystał ze świadczeń i umierał w tym samym kraju, posługiwał się tylko jednym paszportem i przekazywał swemu potomstwu jedną tylko narodowość. W czasie wojny państwo ma prawo upomnieć się o twoją lojalność – a nawet życie. Obywatelstwo to czynnik, który spaja państwo i obywatela. Gdy zaczynamy przy nim majstrować, ta relacja się rozluźnia.

Życie jest jednak o wiele bardziej skomplikowane. Lojalność wobec bytu politycznego nie musi być wyłączna, często rozmaite polityczne byty zachodzą na siebie. Tak więc wielu Żydów oprócz paszportu kraju ojczystego ma też paszport izraelski, przez co wyraża solidarność z państwem żydowskim (i traktuje taki paszport jako swego rodzaju polisę ubezpieczeniową).

Teutoni mają prawo czuć się dumni z bycia jednocześnie Bawarczykami, Niemcami i Europejczykami. Obywatele Irlandii mogą głosować w wyborach w Wielkiej Brytanii. Dawna zasada „jeden człowiek – jedno państwo” wygląda dzisiaj cokolwiek przestarzale, skoro ponad dwieście milionów ludzi mieszka i pracuje dzisiaj poza krajem urodzenia – ale nadal chce móc tam przyjeżdżać, wziąć ślub czy inwestować.

Koniec z fetyszyzacją paszportu

Błędną reakcją na to zjawisko jest polityczny protekcjonizm, gdzie państwa zmuszają obywateli do zdecydowania się na jedno tylko obywatelstwo albo ograniczają ich prawo do posiadania więcej niż jednego paszportu. Podejście takie wydaje się dziwne, gdy weźmiemy pod uwagę łatwość, z jaką obywatelstwo się zdobywa. W niektórych krajach jest ono praktycznie na sprzedaż. W innych, jak w Stanach Zjednoczonych, może być efektem po prostu urodzenia się i mowy nie ma o świadomym wyborze.

Newsletter w języku polskim

Zamiast robić z paszportu fetysz, państwa postąpiłyby sensowniej, gdyby jako główne kryterium praw i obowiązków obywatela uznały jego miejsce zamieszkania (a zwłaszcza tzw. domicyl podatkowy, czyli miejsce, gdzie płacimy podatki). To wspierałoby spoistość społeczną i lojalność wobec państwa, wynikałoby bowiem ze świadomej decyzji, by mieszkać w tym, a nie innym kraju i przestrzegać jego praw.

Świat stopniowo zdąża w tym kierunku. Jednak wiele państw (w większości ubogich i kiepsko zarządzanych) opiera się takiemu trendowi, a niektóre bogate demokracje, jak Holandia lub Niemcy, próbują mu przeciwdziałać (patrz ramka), podając mnóstwo wymówek, które miałyby to tłumaczyć.

Odwieczny argument – bezpieczeństwo państwa – wydaje się nie mieć racji bytu w dzisiejszym świecie. Obywatelstwo miało tu znaczenie w czasach, gdy potencjał obronny opierał się na powszechnym poborze. Dzisiejsza technika wojskowa nie potrzebuje armii źle wyszkolonych rekrutów. Niewiele krajów na świecie utrzymuje powszechny pobór, a i one powoli od tego odchodzą.

Obywatelstwo nie jest gwarancją lojalności – największymi zdrajcami w historii byli pełnoprawni obywatele. Wielu zaś z tych gotowych entuzjastycznie walczyć pod flagą danego państwa musi przejść przez piekło, by się tam dostać.

Płać tam, gdzie mieszkasz

Zostaje szereg kwestii politycznych i finansowych, które rządy kojarzą zwykle z tymi, którzy obywatelami nie są, to oni unikają płacenia podatków, korzystając zarazem ze świadczeń albo zachowując zwyczaje z kraju pochodzenia. Czasami istotnie tak jest. Jednak kraje pragnące walczyć z uchylaniem się od obowiązku podatkowego, chronić język narodowy czy eliminować zwyczaje – takie jak zmuszanie do małżeństwa – powinny robić to za pomocą odpowiednich przepisów prawa, a nie odwołując się do symbolicznej mocy obywatelstwa.

Amerykańska polityka opodatkowywania obywateli bez względu na to, gdzie mieszkają, wydaje się szczególnie perwersyjna; jest to prawo pisane przez buchalterów. Co do świadczeń, miejsce zamieszkania jest oczywistym kryterium. Płać podatki tam, gdzie mieszkasz – a wtedy powinieneś był być traktowany jak każdy inny obywatel i lepiej niż ten, który osiadł za granicą i tam płaci podatki.

Najtrudniejszą kwestią do rozwiązania w systemie opartym na miejscu zamieszkania jest głosowanie – prawo od dawna powiązane z obywatelstwem. Istnieje tu jednak pole do kompromisu. We Francji i Włoszech na przykład obywatele przebywający stale za granicą (często posiadający podwójne obywatelstwo) mają prawo głosu. To ma sens.

Z drugiej strony państwa powinny nadać prawa wyborcze, przynajmniej na poziomie wyborów lokalnych, długoletnim rezydentom nieposiadającym obywatelstwa. Kraje Unii Europejskiej już to swoim obywatelom umożliwiają.

Jednak postrzeganie kwestii obywatelstwa więcej niż jednego kraju wyłącznie poprzez koszty i problemy, które z tego wynikają, to błędne podejście. Takie obywatelstwo wzmacnia więzi między diasporą (często zamożną i posiadającą rozległe koneksje) i (często biednym) krajem pochodzenia – z korzyścią dla obu stron. Jest nieuniknione i w swej istocie raczej liberalne. Cieszmy się nim.

Podwójne obywatelstwo

Europa pod prąd trendom

Podczas gdy w skali globalnej restrykcje dotyczące podwójnego obywatelstwa są w coraz większym stopniu łagodzone, szereg europejskich krajów zmierza w kierunku dokładnie przeciwnym, zauważa The Economist:

… w listopadzie politycy niemieccy, czyli kraju, ogólnie rzecz biorąc, oferującego podwójne obywatelstwo tylko wnioskodawcom z Europy, odrzucili propozycję umożliwiającą Niemcom urodzonym w małżeństwach mieszanych zachowanie obywatelstwa obu rodziców po osiągnięciu pełnoletniości. Od pierwszego stycznia nowi obywatele Francji zobowiązani są do podpisywania karty, zgodnie z którą akceptują, że ‘nie będą już mogli spełniać obowiązków obywateli innego kraju w czasie zamieszkiwania na terytorium Francji’, nawet pomimo tego, iż podwójne obywatelstwo jest nadal tolerowane […]. Nowa ustawa zaproponowana przez rząd holenderski ma na celu nie tylko ograniczenie podwójnego obywatelstwa wśród imigrantów (w 2011 r. około 20 000 osób uzyskało holenderskie obywatelstwo poprzez procedurę naturalizacji), ale ma też ułatwić władzy pozbawienie społeczności holenderskiej diaspory, liczącej ponad 850 000 osób, obywatelstwa kraju ojczystego, jeśli zapewnią sobie możliwość korzystania z innych paszportów. […]

W 2008 r. Instytut Polityki Migracyjnej, pełniący funkcję zespołu doradców, ustalił, że prawie połowa krajów świata toleruje jakieś formy podwójnego obywatelstwa.[…] Jednym z powodów większej liberalizacji są względy praktyczne – podwójne obywatelstwo jest trudniej kontrolować. Zwiększona migracja i wzrastające liczby małżeństw mieszanych oznacza, że coraz więcej dzieci rodzi się w wielonarodowych rodzinach. […] Rządy, które przyjmują wielu imigrantów […], widzą korzyści z zezwalania im na to, aby zachowywali swoje stare paszporty. Badania sugerują, że imigranci, którzy nie obawiają się utraty swojego aktualnego obywatelstwa są bardziej skorzy do podejmowania starań o obywatelstwo kraju, gdzie się osiedlili – i w efekcie są bardziej skłonni do integracji od tych pozostających przed długi czas w swoich miejscach zamieszkania obcokrajowcami. (Co nie znaczy, że z tego powodu będą lepszymi czy też gorszymi obywatelami).

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat