Wydaje się, że stosunki UE‒Rosja podlegają znamiennej ewolucji. Wyrażana przez Moskwę chęć dołączenia do Partnerstwa Wschodniego, możliwa liberalizacja reżimu wizowego dla rosyjskich obywateli i kontrakty zawarte pomiędzy europejskimi a rosyjskimi przedsiębiorstwami pokazują, że „UE i Rosja potrzebują się nawzajem bardziej niż kiedykolwiek”. Ponadto wzmocnienie relacji z Unią zapewniłoby Moskwie „dodatkową korzyść w konfrontacji z Waszyngtonem”. A te relacje, jak ocenia kiszyniowski dziennik Timpul, powinny się jeszcze bardziej ocieplić i to z inicjatywy właśnie Moskwy. Gazeta zwraca uwagę na sposób, w jaki powitano tam nominację przywódców przewidzianych w traktacie lizbońskim, a to pokazuje, kogo ceni się tam bardziej – lepiej mieć do czynienia z rozmówcami pochodzącymi z Europy Zachodniej, którzy będą – rzekomo – w mniejszym stopniu uwzględniać głos byłych krajów komunistycznych.
Dyplomatyczna ofensywa Moskwy w Unii jest poparta ofensywą handlową, która ma na celu nabywanie technologii opracowywanych w Europie, wyjaśnia Dziennik Gazeta Prawna. Po podpisaniu sutych kontraktów z niemieckimi firmami Kreml wybrał się na zakupy do Francji, gdzie jego szczególne zainteresowanie budzi branża lotnicza i jądrowa, ale także sektor zbrojeniowy. „Rosja to w tej chwili państwo zacofane, które potrzebuje szybkiej modernizacji. Wykształcenie naukowców oraz rozwój technologii zajmą lata i będą wymagały ogromnych nakładów. Dlatego korzystniej jest kupić dostęp do wiedzy i nowych rozwiązań”, zauważa polski dziennik, według którego „Paryż nie ma oporów jak Waszyngton czy Londyn, by dzielić się nimi z Moskwą”.
„Mistral”: symbol polityczno-wojskowego zbliżenia
Podczas swojej niedawnej wizyty w Paryżu, 26 i 27 listopada, rosyjski premier Władimir Putin podpisał około dwudziestu umów dwustronnych w dziedzinie energetyki, przemysłu samochodowego, środowiska czy w sprawie wiz. Ale także w kwestii uzbrojenia, co podkreśla Le Figaro. Moskwa jest bowiem gotowa wyłożyć 500 milionów euro na okręt projekcji sił i dowodzenia klasy „Mistral”, będący chlubą francuskiej marynarki i potencjalnym kluczowym elementem w dziele odbudowy rosyjskiej floty wojennej. To porozumienie ma wyraźną wymowę, ponieważ byłby to „pierwszy zakup tego rodzaju dokonany przez Moskwę w kraju należącym do NATO”, zauważa Le Monde. O ile Romania Libera uznaje ten ewentualny kontrakt „za wymianę handlową i symbol polityczny niezręczny dla Paryża”, który zignorowałby tym samym europejski kodeks dobrego postępowania w dziedzinie eksportu broni, o tyle Le Monde dostrzega w tym sygnał „zbliżenia polityczno-wojskowego” między oboma krajami. W ocenie paryskiego dziennika Francja zamierza „kultywować specjalne relacje z Rosją” w dziedzinie wojskowej. Ideą bliską sercu francuskiego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego jest bowiem ‒ skoro nie można Moskwy „skłonić do podzielania europejskich wartości demokratycznych” ‒ stworzenie „przyszłej wspólnej przestrzeni bezpieczeństwa” obejmującej Europę i Rosję. Ale manifestowanie francuskich dobrych chęci „nie pozwoli zapomnieć, że w dziedzinie powiązań ekonomicznych i tak przodują Niemcy i są w tym mistrzem Europy wszech wag. Są największym partnerem handlowym i największym inwestorem w Rosji, a w tym roku w spektakularny sposób wzmocniły wrażenie, że tworzą z nią ekskluzywny „tandem”, za sprawą umowy między Siemensem a rosyjskim koncernem jądrowym Rosatom”.
Inną dziedziną, w której rosyjska strategia wobec Europy zdaje się przynosić największe owoce, jest energetyka: ponieważ Unia nie prowadzi wspólnej polityki, każdy kraj samodzielnie negocjuje z Moskwą umowy o dostawach. Francuskie przedsiębiorstwa (Veolia, GDF-Suez, Electricité de France) podejmują już działania, aby zawrzeć partnerstwo z rosyjskim energetycznym gigantem Gazpromem, który pilotuje dwa projekty gazociągów. „Władimir Putin wykonuje właśnie mistrzowskie posunięcie na froncie dyplomacji energetycznej”, podkreśla Le Monde. Chodzi o „włączenie wszystkich krajów europejskich i ich międzynarodowych korporacji [w dwa projekty budowy gazociągów] omijających Ukrainę, Białoruś, Polskę i kraje bałtyckie. Są to: Nord Stream, który połączy Rosję z Niemcami pod Bałtykiem, oraz South Stream, ten będzie przechodzić przez Morze Czarne i rozdzieli się na dwie nitki prowadzące do Włoch i Austrii. Podobnie jak Niemcy i Włochy, Francja nie widzi sprzeczności między udziałem swoich przedsiębiorstw w obu rosyjskich przedsięwzięciach, które zwiększą ich uzależnienie od gazu pochodzącego stamtąd, a swym poparciem dla europejskiego projektu gazociągu Nabucco, który dla odmiany Rosję omija”.
Rozszerzenie współpracy transgranicznej
Francuski entuzjazm wobec Kremla nie jest wszakże podzielany w Warszawie. Jak odnotowuje dziennik Polska, rząd w Warszawie wciąż jeszcze opiera się przed podpisaniem kontraktu gazowego, który zwiększa dostawy o 40 proc. i przedłuża do 2037 roku dostawy rosyjskiego gazu do Polski. Jego najbardziej kontrowersyjnym aspektem jest wzrost uzależnienia od Gazpromu, podczas gdy prezydent „naciska na rząd, by trzymał się ustalonych w strategii rządowej planów dywersyfikacji dostaw gazu”. Istotny jest też fakt, że kontrakt może „znacznie opóźnić prace nad budową gazoportu” w Świnoujściu.
O ile w kwestiach energetycznych wciąż nie ma mowy o zaufaniu między Moskwą i Warszawą, o tyle w sprawie wiz może być inaczej ‒ [Polska, Litwa i Rosja wspólnie poproszą Komisję Europejską](http://Współpraca transgraniczna UE z Rosją) o włączenie obwodu kaliningradzkiego do strefy małego ruchu granicznego utworzonej w maju przez trzy kraje, wyjaśnia Gazeta Wyborcza. W myśl proponowanego porozumienia mieszkańcy Kaliningradu będą mogli wjeżdżać bez wiz na terytorium Polski i Litwy – na obszarze do 30 kilometrów od granicy. Celem jest pobudzenie kaliningradzkiej gospodarki i ożywienie handlu między obwodem a jego polskimi i litewskimi sąsiadami. „Jest tu aspekt geopolityczny”, mówi warszawskiemu dziennikowi polski dyplomata. „Chodzi o to, by Kaliningrad przekształcić ze strefy potencjalnego zagrożenia, gdzie co rusz mają być instalowane rakiety wymierzone w Polskę, w strefę współpracy”.