Niemiecki żołnierz ISAF podczas patrolu w Kunduz, październik 2009 (AFP)

Mandat na niepokój

Stany Zjednoczone chcą zwiększenia liczby żołnierzy niemieckich w Afganistanie. Dzisiejsza debata w Bundestagu pokazuje, że rząd Niemiec wciąż jeszcze nie sprecyzował swych celów w Hindukuszu i nie potrafi pożegnać się z mitem wojownika o słuszną sprawę. Ponadto, jak podkreśla Die Tageszeitung, najwyraźniej nie chce przedstawić obywatelom jasnego obrazu sytuacji.

Opublikowano w dniu 3 grudnia 2009 o 17:08
Niemiecki żołnierz ISAF podczas patrolu w Kunduz, październik 2009 (AFP)

Niemieccy orędownicy misji wojskowej w Afganistanie ponieśli dotkliwą klęskę. W dotychczasowych dyskusjach na temat zaangażowania ich kraju w wojnę posługiwać się mogli argumentami natury moralnej. Jednocześnie przekonywali, że wysłanym żołnierzom nie grożą poważniejsze niebezpieczeństwa. Wtorkowe przemówienie Baracka Obamy pokazało, że to, co głosili, legło w gruzach.

Rząd Niemiec musi się pogodzić z tym, że nowa strategia USA i państw sojuszniczych w Afganistanie opierać się będzie przede wszystkim na trzeźwej ocenie sytuacji. Tymczasem, gdyby nie mit dzielnej walki o słuszną sprawę i wielkie słowa, do udziału Niemiec w tym konflikcie nigdy by nie doszło. Bez nich koalicja SPD-Zieloni pod przywództwem Gerharda Schrödera i Joschki Fischera nie zyskałaby koniecznego wsparcia, gdy osiem lat temu wysyłała pierwsze oddziały. Dziś ich następcy obawiają się, że idea zaangażowania Niemiec w Hindukuszu straci ostatnią garstkę zwolenników.

W swym przemówieniu Obama zapowiedział nie tylko szybkie zwiększenie kontyngentu amerykańskiego i zapoczątkowanie procesu wycofywania oddziałów w lipcu 2011 r. Dokonał też poważnej redefinicji samego konfliktu i jego celów. W Afganistanie nie chodzi już o demokrację, prawa człowieka czy o – pielęgnowane nie tylko przez administrację Busha – marzenie o lepszym świecie wcielane w życie drogą walki zbrojnej. Zamiast marzeń prezydent przedstawił strategię. Nie trzeba jej wychwalać – on sam nie wydaje się zresztą w pełni przekonany co do jej szans. Najważniejsze, że jest konkretny plan. I że, co także istotne, opinia publiczna dowiedziała się, jakie są jego konsekwencje.

Niemieckim sojusznikom Obamy daleko do tak jasnego postawienia sprawy. Gdy Bundestag po raz kolejny decydować dziś będzie o przedłużeniu misji w Afganistanie, uczyni to, jakby lokator Białego Domu nigdy nie wspomniał o zmianie strategii, jakby niemieccy żołnierze dopiero co tam wyruszali i mieli za sobą same sukcesy. Po ośmiu latach obecności w Afganistanie niemiecki parlament przedłuży mandat Bundeswehry, o którym nie od dziś wiadomo, że jest już zbędny.

Newsletter w języku polskim

Rząd Niemiec jest gotów do dalszych rozmów z sojusznikami. Z parlamentem już jednak nie. A już na pewno nie z demokratycznym suwerenem – społeczeństwem. Zapowiedź większej przejrzystości w polityce wojskowej Niemiec, ogłoszona z pompą ledwie tydzień temu, znów trzeba będzie odłożyć ad acta.

UE

30 000 żołnierzy na afgańskiej ziemi

Po apelu prezydenta Obamy o wysłanie większej liczby wojska do Afganistanu w wielu państwach europejskich rozgorzały na nowo dyskusje na temat zasadności i celowości obecności Zachodu w tym kraju. Obecnie na 71 000 żołnierzy Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa (ISAF) stacjonujących w Afganistanie 30 000 pochodzi z 25 krajów Unii. Pod wpływem nacisków sekretarza generalnego NATO Fogha Andersa Rasmussena europejscy sojusznicy Waszyngtonu będą musieli się wypowiedzieć na temat swojego przyszłego zaangażowania. 2 grudnia Polska poinformowała, że wyśle do Afganistanu dodatkowych 600 żołnierzy. Następnego dnia Włochy ogłosiły, że ich kontyngent wzmocni od 500 do 1500 żołnierzy. Ale Holandia, której koalicyjny rząd jest podzielony w tej sprawie, podtrzymuje zamiar wycofania się z Afganistanu do 1 grudnia 2010 roku. Francja chce zaczekać na międzynarodową konferencję planowaną na koniec stycznia i dopiero wtedy podjąć decyzję, czy wyśle instruktorów dla armii afgańskiej. Natomiast Zjednoczone Królestwo, które utrzymuje w tym kraju największy kontyngent po Stanach Zjednoczonych, oświadczyło już, że wyśle 500 dodatkowych żołnierzy.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat