Ekologiczni neonaziści

Wiejskie, sielskie życie – świnie chrząkają, kury gdaczą. Za rogiem można kupić „Niemiecki miód”, a tu, proszę, jaka piękna, odnowiona stajnia. Tylko faszystowskie pieśni śpiewane przez grupki neonazistów zdają się nie pasować do tej scenerii.

Opublikowano w dniu 2 maja 2012 o 10:54

Zielone spodnie, kraciasta koszula flanelowa. Hans-Günter Laimer jest tym, kogo tu, w Dolnej Bawarii, zwykło określać się mianem „a gstandns Mannsbuild”, prawdziwego faceta. Mężczyzna zsiada z traktora i z uśmiechem na twarzy woła „Serwus”. Otwiera znajdujący się na terenie gospodarstwa sklepik, który prowadzi jego żona.

Wszystko, co można w nim kupić, pochodzi z okolicznych upraw. Wyłącznie ekologiczne produkty. Raz w roku Laimer zaprasza do siebie gości, potencjalnych klientów, którzy w tym dniu mogą zwiedzić każdy zakamarek jego królestwa. Przybyłym czas umila zespół flecistów. Dzieci mogą posłuchać bajek, a dorośli kupić używane zabawki i ubrania dla swoich pociech. Mały raj dla zwolenników ekologicznego stylu życia, ale z Zielonymi Laimer nie ma absolutnie nic wspólnego.

Mężczyzna udziela się społecznie w inny sposób – zasiada w zarządzie stowarzyszenia Midgard, które wydaje kwartalnik „Umwelt & Aktiv”. Na pierwszy rzut oka czasopismo świetnie wpisuje się w klimat ekologicznego rolnictwa. Można w nim znaleźć porady dotyczące robienia kompotów z wiśni i informacje o tak zwanych leśnych przedszkolach, w których dzieci, niezależnie od pory roku, całe dnie spędzają w lesie i na łące. Ekologia przeważa, ale nie brakuje również innych tematów.

Sącząc narodowy socjalizm

W jednym z numerów znajduje się artykuł poświęcony obchodom Julfest, germańskiego święta przesilenia zimowego, które w myśl nazistowskiej propagandy miało zastąpić Boże Narodzenie. Innym razem można trafić na słowa pochwały dla polityki rolnej Narodowodemokratycznej Partii Niemiec, która notabene na swojej stronie internetowej prowadzi sprzedaż kwartalnika. Laimer kandydował raz z ramienia NPD w wyborach regionalnych.

Newsletter w języku polskim

„Naszym celem jest uwrażliwienie ludzi na kwestie ochrony zwierząt, środowiska naturalnego i stron ojczystych”, czytamy na stronie internetowej „Umwelt & Aktiv”. Bawarski Urząd Ochrony Konstytucji, czyli działający na terenie tego landu kontrwywiad, nie ma wątpliwości: „Z całą pewnością mamy tu do czynienia z narodowosocjalistyczną ideologią przemycaną pod płaszczykiem ekologii”.

Właściciel ekologicznego gospodarstwa Hans-Günter Laimer partycypuje w kosztach związanych z wydawaniem kwartalnika. „Branża ekologiczna jest zdominowana przez środowisko lewicowe”, narzeka rolnik. „Czym mój ogórek różni się od ogórka pochodzącego z upraw prowadzonych przez osoby sympatyzujące z Zielonymi?”

Ochrona środowiska naturalnego nigdy nie była przypisana wyłącznie Zielonym. Wrażliwość ekologiczna pojawiła się w Niemczech dużo wcześniej, już w XIX w., na fali protestów przeciw industrializacji. Była jedną z charakterystycznych cech światopoglądowych narodowych socjalistów, czego dowodem są uchwalone w 1933 r. i 1935 r. ustawy o ochronie zwierząt i przyrody. W rozumieniu nazistów ochrona środowiska, ochrona stron ojczystych oraz ideologia krwi i ziemi były ze sobą nierozerwalnie związane.

„Przyroda zajmuje ważne miejsce w ideologii nazistowskiej”, mówi historyk Nils Franke, jeden z autorów trzydziestosześciostronicowej broszury „Ochrona środowiska naturalnego a prawicowy ekstremizm”, która ma pomóc aktywistom i ekologom w obronie przed infiltracją ze strony skrajnej prawicy.

Wielki powrót na wieś

Ochrona środowiska i bliski kontakt z naturą mają ogromne znaczenie w życiu Niemców. To tłumaczy, dlaczego NPD jest żywo zainteresowana wpisaniem haseł ekologicznych na swoje sztandary, wyjaśnia historyk. W ten sposób skrajnie prawicowa ideologia, ubrana w słowa tak charakterystyczne dla organizacji ekologicznych, niepostrzeżenie zatacza coraz szersze kręgi.

Po zjednoczeniu Niemiec w Szwajcarii Meklemburskiej, rozciągającej się między Rostockiem a Schwerin, zrodził się nowy ruch. Całe rodziny porzucały dotychczasowe życie i przeprowadzały się na wieś, kierowane pragnieniem zespolenia z naturą. Ludzie ci chcieli wskrzesić volkizm, ideologię, która podkreślała wyjątkowość ich germańskiej rasy.

„Skrajna prawica przykłada coraz większą wagę do zagadnień związanych z ochroną środowiska i ekologią”, zauważa pracownica Regionalnego Centrum Kultury Demokratycznej w leżącej w Meklemburgii gminie Roggentin. „Prawicowi ekstremiści nie chcą, by słowo NPD kojarzyło się wyłącznie z polityką. W taki oto z pozoru niewinny sposób chcą przeniknąć do świadomości Niemców”.

Zasłyszane w jednym z gospodarstw wiejskich założonych przez spadkobierców ideologii volkizmu. Oto sąsiad opowiada o mężczyznach w kurtkach typu flyers i ciężkich butach wojskowych. Regularnie przyjeżdżają tu z całego kraju. Zapalają pochodnie i śpiewają faszystowskie pieśni. Opowiada także o kimś z kontrwywiadu, kto od czasu do czasu wpada do niego na kawę i pyta, co nowego.

Na początku roku w Niemczech ukazała się książką „Braune Ökologen” [Brunatni ekolodzy], wydana przez Gudrun Heinrich, politolożkę z uniwersytetu w Rostocku, we współpracy z Fundacją im. Heinricha Bölla. „NPD jest ściśle powiązana z tutejszymi neonazistami. Stąd jej silnie zakorzenienie na terenach wiejskich”, mówi autorka książki.

Humanizm sprzeczny z naturą

W Szwajcarii Meklemburskiej osiedlili się również Huwald Fröhlich i Helmut Ernst. Pierwszy handluje ekologicznymi materiałami budowlanymi, drugi prowadzi ekologiczne gospodarstwo rolne. Fröhlich jest jednym z autorów rewizjonistycznej publikacji „Opposition für Deutschland” [Opozycja dla Niemiec], w której wyłuszcza, że humanizm i internacjonalizm „są w swojej istocie sprzeczne z naturą człowieka”. Mężczyzna apeluje o powrót do nordyckich cnót i zachęca do kupowania regionalnych produktów.

Ernst i Fröhlich są członkami stowarzyszenia gospodarstw ekologicznych „Biopark”, jednego z największych tego typu w Niemczech. „Biopark” ma sieć sklepów z tradycyjną żywnością, a oprócz tego zaopatruje supermarkety Edeka. O tym, że Ernst, Fröhlich i być może inni brunatni rolnicy należą do stowarzyszenia, jego dyrektor Delia Micklich dowiedziała się dopiero na początku 2011 r.

„Z jednej strony nie zgadzam się z ideologią tych osób. I doskonale rozumiem, że niektórzy z tego właśnie powodu nie chcą kupować od nas produktów”, komentuje kobieta. „Z drugiej jednak – NPD zasiada przecież w landtagu. Poza tym nasz statut nie pozwala mi na wykluczenie tych osób ze stowarzyszenia, ponieważ ich gospodarstwa prowadzone są bez zarzutu. Nie przyznaję certyfikatów za poglądy polityczne, a za ekologiczne metody uprawy”, tłumaczy Micklich. „Co innego, gdyby zakazano partii. Wówczas miałabym argument”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat