Święto bez fajerwerków

Unia obchodzi 9 maja swoje święto, tymczasem integracja europejska ledwie dyszy. Złożyły się na to dwa kryzysy, strefy euro i finansowy, oraz nie zawsze fortunne doświadczenia związane z rozszerzeniem. Jednak mimo to – jak tłumaczy belgijski politolog – statek Europa się nie cofa, możliwe są jedynie lekkie zmiany kursu.

Opublikowano w dniu 9 maja 2012 o 16:28

Dziewiątego maja świętujemy dzień Europy. „Świętujemy” to chyba zbyt szumne słowo. Może najbardziej romantyczni eurofile powieszą na balkonie niebieską flagę z żółtymi gwiazdkami, ale tak w ogóle nie będzie zbyt hucznych obchodów. Jeśli zdarzą się jakieś fajerwerki, to tylko na rynkach finansowych. Lub na ateńskich salach obrad, gdzie Grecy próbują dokonać rzeczy praktycznie niemożliwej – utworzyć koalicję. W ten sam dzień, tyle że w 1950 r. francuski minister spraw zagranicznych Robert Schuman wezwałdo pojednania Francji i Niemiec. Narodziła się europejska integracja, jednemu z brukselskich placów nadano imię Schumana, a 9 maja stał się oficjalnie dniem Europy.

O Europie mówimy dziś wyłącznie w kontekście kryzysu i ubóstwa. Wybory, które się odbyły podczas ostatniego weekendu we Francji i w Grecji, powiększyły tylko rozmiary klęski. Po „Merkozym” nie będzie może „Mer-landu”, tylko już zwykłe „Mer-de” [czyli „gówno”], przepowiada pewien obserwator. Lepiej chyba byśmy zrobili, pozwalając Grecji od razu utonąć w Morzu Śródziemnym.

Od dwóch lat zalewani jesteśmy nieprzerwaną lawiną komunikatów o samych nieszczęściach. Ale jak dotąd euro istnieje i warte jest więcej niż w chwili, gdy wypuszczone zostało na rynek. Nawet Grecy nadal z niego korzystają. Setki miliardów euro poszły na fundusze doraźnej pomocy, Europejski Bank Centralny wpompował już w gospodarkę 1000 miliardów euro.

Europa ma problem

Poszczególne kraje bardziej niż kiedykolwiek się nawzajem pilnują. Nigdy dotąd w negocjacjach budżetowych nie słyszało się równie często jak dziś – tak w Belgii, jak gdzie indziej – sformułowań w rodzaju „tego się domaga Europa” czy „tego zabrania Europa”. Nie oznacza to, że wszystko idzie gładko. Tak w żadnym razie nie jest.

Newsletter w języku polskim

Kiedy podejrzane partie uzyskują z wyborów na wybory coraz większe wpływy, kiedy bezrobocie wśród młodych osiąga w niektórych krajach poziom blisko 50%, kiedy ludzie strzelają sobie w głowę, bo nie mogą już dłużej znieść polityki oszczędności, Europa stoi istotnie wobec poważnego problemu.

Podejście do kryzysu euro nie skłania do radości. Podjęte przez Wspólnotę działania zawsze przychodziły ciut za późno, były zbyt niejasne lub zbyt ograniczone. To woda na młyn krytyków, którzy narzekają na brak prawdziwych przywódców. Wielkie kłopoty wymagają niepoślednich remediów. Tylko radykalne rozwiązania mogą jeszcze uchronić Unię przed… no właśnie, przed czym?

Przed wewnętrznym rozpadem? Mnożą się nawoływania do rozpoczęcia wszystkiego od początku. W pierwszej kolejności trzeba wyprowadzić Grecję ze strefy euro. Łatwo jest zawsze wymyślać teoretyczne rozwiązania.

Zawracanie z drogi jest zbyt kosztowne

Po sześćdziesięciu dwóch latach staliśmy się dwudziestosiedmioraczkami syjamskimi, których funkcje życiowe jakoś ze sobą współdziałają. Dlatego też przywódcy europejscy nie mają ochoty cofać się do przeszłości. Zawracanie z drogi zbyt wiele na ogół kosztuje lub niesie ze sobą niepewność. To właśnie różni od siebie ludzi rozdających ochoczo dobre rady od polityków, których cechuje poczucie odpowiedzialności.

Ci ostatni boją się szalonych przygód w rodzaju całkowitego demontażu strefy euro. Niewykluczone, że dałoby się podzielić strefę euro w przyzwoity sposób, bez zawirowań i z odrobiną politycznej odwagi. Ale możliwe jest też, że cały świat zatrząsłby się od tego w posadach. W gruncie rzeczy nie mamy pojęcia, co by z tego wyszło, a ekonomiści nawzajem sobie zaprzeczają.

Wszystko to sprawia, że europejska polityka jest twarda i nieprzejednana – gdy zapadnie decyzja, wszyscy się jej trzymają. Kolejne decyzje, gdy powstają, opierają się na poprzednich porozumieniach. I tak z raz zapisanej tablicy nigdy się już nie da wszystkiego zetrzeć. Nie można zacząć od zera, ale można wnieść pewne poprawki. Są jak najbardziej niezbędne. Minione miesiące pokazują, że trzeba skorygować kurs.

Kolejni przywódcy polityczni odsuwani są w wyniku wyborów od władzy w niespotykanym dotąd tempie. To nie dzięki oszczędnościom wygrywa się wybory, co więcej, stało się już jasne, że same oszczędności nie pozwalają uratować gospodarki. Unia będzie musiała zaoferować społeczeństwom, w pierwszej kolejności Grekom, jakieś perspektywy. To wystarczy, by wypełnić porządek obrad najbliższego szczytu, który ma się odbyć za dwa tygodnie.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat