„To koniec niemieckiej hegemonii”

Wraz z nowym kursem, do którego nakłania Paryż, układ sił w Unii Europejskiej staje się niekorzystny dla Berlina i metod przezeń zalecanych. Te okoliczności pozwalają Grekom dostrzec światełko w tunelu i odzyskać nadzieję, cieszy się prasa w Atenach.

Opublikowano w dniu 24 maja 2012 o 14:19

Nadzwyczajny szczyt zorganizowany wczoraj wieczorem różnił się czymś od tego, co mogliśmy podczas takich spotkań obserwować w ostatnich dwu latach – nie było „linii przewodniej” przygotowanej z kilkugodzinnym wyprzedzeniem przez niemiecką kanclerz Angelę Merkel i francuskiego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego. „Tradycji” François Hollande nie kontynuował, a swój „chrzest bojowy” w Brukseli przeszedł „z marszu”, a nie via Berlin.

Ten szczyt miał też jeszcze inną specyfikę. Po raz pierwszy od bardzo dawna Republika Federalna nie była autorem agendy, którą musiała się zajmować. A więc przyszło jej stawić czoła kwestiom związanym ze wzrostem. Może i w środę wieczorem nie podjęto żadnej decyzji, ale nasuwa się jasna konstatacja – hegemonia Berlina jest obecnie kwestionowana w Europie. I Niemcy bardzo dobrze o tym wiedzą, ich przywódcy już czują, że przepędzono ich z zajmowanego dotąd tronu.

To aktywne kwestionowanie dotychczasowego stanu rzeczy ma bezpośredni wpływ na Grecję. Wczoraj, jeszcze przed rozpoczęciem szczytu, Bundesbank podał do publicznej wiadomości raport stwierdzający, że nie powinno się już czynić żadnego dodatkowego gestu wobec Aten. A gdyby ten kraj zbankrutował, byłby to jakiś sposób „zakończenia tej historii”. W tym samym momencie François Hollande potwierdził swoje poparcie i zaufanie dla Grecji i jej narodu.

Polityka Merkel nie ma sojuszników

Jednakże nowa europejska równowaga, która w tym momencie nabiera kształtów, znajduje swoje odzwierciedlenie we wnioskach ze szczytu. „Postaramy się o zmobilizowanie funduszy europejskich i wszystkich środków, aby wprowadzić Grecję na ścieżkę wzrostu i tworzenia miejsc pracy”.

Newsletter w języku polskim

Niemiecka hegemonia w Europie się kończy. Jak od wczoraj podkreśla bardzo duża część niemieckiej prasy, Angela Merkel jest obecnie bardziej niż kiedykolwiek izolowana w gronie swoich partnerów, ale nie tylko wśród nich. W rzeczywistości jej polityka nie ma żadnego sojusznika. Od organizacji międzynarodowych, przez Paryż i Madryt, po Stany Zjednoczone – nikt już nie staje w jej obronie.

Co zrobią Niemcy? Czy zapomną o wszystkim i przystosują się do nowych realiów, jak gdyby nigdy nic? Z pewnością nie. Będą walczyć, i to zawzięcie. Tego chcą i stać ich na to. Ale nie są już same u sterów. Nie ustalają już samodzielnie, jaką politykę należy prowadzić. Stwarza to ogromne nadzieje dla Europy, a zwłaszcza dla Grecji.

Grecja widzi światełko na końcu tunelu

Dla naszego kraju okoliczności w ostatnich czasie radykalnie się zmieniły. Grecja może odtąd walczyć o swoją lepszą przyszłość. Oczywiście będzie musiała dotrzymać danych obietnic, co podkreśla większość naszych partnerów. To jest fakt. Ale jeszcze miesiąc temu nikt nie przewidywał tego, co się stało wczoraj, pojawienia się tej nowej europejskiej równowagi.

„Zobowiązania”, na które wszyscy się powołują, i słusznie, nie są już zamkniętym zbiorem dogmatów, z których nic nie można uszczknąć. Parametr w postaci „wzrostu” leżący obecnie na stole zmienia warunki gry.

Grecja ma się na czym oprzeć, ale może też zrobić znacznie więcej. Może walczyć, po prostu dlatego, że dochodzimy do końca rygoryzmu, za którym kryła się nacjonalistyczna niemiecka polityka. Berlin nie jest już nasz jedynym rozmówcą… Teraz powinniśmy wreszcie zacząć osiągać rezultaty, na przykład w dziedzinie prywatyzacji albo w branży energetycznej. Jak ważne jest, zwłaszcza w tym momencie, osiągnięcie tych postępów?

Kraj wychodzi z tunelu rozpaczy, w który wepchnęła go niemiecka hegemonia. Ale musimy pokazać swoją wiarę w to, że możemy stać się prawdziwym europejskim państwem, które nie chce przez całe życie chodzić o kulach. Musimy zrobić to, co jest ze wszech miar konieczne, aby nie zginąć – w Europie albo poza nią. I możemy to zrobić dużo łatwiej właśnie teraz, gdy przestajemy czuć duszący uścisk.

Nasza przyszłość jest dziś w znacznie większym stopniu w naszych rękach, niż to było jeszcze wczoraj. To dobry zwiastun. Ale potrzebna jest polityka. A polityka to sztuka czynienia tego, co jest możliwe. Tak więc największym wrogiem jest teraz fanatyzm. Fanatyków u nas nie brakuje i to po każdej stronie. Co można z tym zrobić? Pierwsza obserwacja, jaką musimy obecnie uczynić, jest taka, że pozycja Grecji w ostatnich tygodniach, wbrew temu, co mówiono, już się poprawiła.

Trzeba uczepić się tego światełka, które dostrzegamy na końcu tunelu, i walczyć o zmianę naszego losu. Teraz już możemy. Europa nie jest już tym, czym była jeszcze kilka tygodni temu. Kontekst jest inny. A ponadto ta zmiana jest wynikiem woli wyrażonej przez dwa narody – francuski i grecki. Francuzi byli na tyle mocni, aby kontestować niemieckiego Wszechmogącego, który zupełnie ujarzmił ich prezydenta – i wybrali sobie nowego. Grecy zaś mieli w sobie siłę, aby pokazać także w wyborach własne niezadowolenie. Dzisiaj, gdy niemiecki Wszechmogący jest w odwrocie, europejska droga jest znów otwarta dla Grecji. Pokażmy, że to rozumiemy i będziemy walczyć o to, aby odzyskać własną przyszłość. W każdym razie są teraz ku temu warunki.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat