Zdaniem publicysty Tygodnika Powszechnego winne są gruzińskie i ukraińskie elity polityczne, które nie wykorzystały historycznej szansy, oraz geopolityczne położenia obu krajów – graniczących z Rosją pragnącą odzyskać kontrolę nad obszarem byłego ZSRR. Trzeci powód to panujące wśród państw starej Unii przekonanie, że, jak podkreśla Osica, „zarówno Gruzja, jak i Ukraina jawią się jako potencjalni zakłócacze porządku”, co, gdyby znalazły się we Wspólnocie, mogłoby zaszkodzić dalszej integracji. Tak samo w Brukseli patrzyło się w latach 90. na Węgry, Polskę czy Czechy. Inne są jednak realia geopolityczne. Dwadzieścia lat temu Unia nie rozstała się jeszcze z neoimperialną wizją, szukała dostępu do nowych państw wyzwolonych z radzieckich więzów. „Kolorowe rewolucje” nie przyniosły jednak zmian geopolitycznych porównywalnych do jesieni ludów z 1989 r., a Unia powoli zaczęła odchodzić od polityki umacniania swej mocarstwowości, co wpłynęło z kolei na politykę Gruzji i Ukrainy wobec Wspólnoty i NATO.
Cały artykuł można przeczytać na stronie Tygodnika Powszechnego.