Demonstracja przeciwko planom oszczędnościowym w Barcelonie w dniu protestów w całej Hiszpanii, 19 lipca.

Potrzeba zespołowego ducha

Setki tysięcy ludzi manifestowało 19 lipca przeciw polityce oszczędnościowej rządu Mariano Rajoya. Teraz właśnie, gdy należałoby szarpnąć do przodu, zabrakło zaufania między Hiszpanami a przywódcami ich państwa, ubolewa socjolog Fernando Vallespín.

Opublikowano w dniu 20 lipca 2012 o 15:57
Demonstracja przeciwko planom oszczędnościowym w Barcelonie w dniu protestów w całej Hiszpanii, 19 lipca.

Już za poprzedniej kadencji parlamentu znaleźliśmy się w wyjątkowo trudnej sytuacji, ale ludzie, którzy dziś tworzą rząd, udawali, że tego nie widzą. W owym czasie priorytetem było dla nich nie dobro kraju, ale ich własna wygrana w wyborach.

Potem, kiedy już osiągnęli swój cel, zaczęli wprowadzać w życie to wszystko, czego zgodnie z obietnicami mieli nie robić. Być może, gdyby zrobili to za jednym zamachem, od razu po objęciu władzy, byłoby to przynajmniej do pewnego stopnia skuteczne.

Ale nie, zamiast terapii wstrząsowej musieli zastosować kurację homeopatyczną, ponieważ mieli jeszcze do osiągnięcia inne cele polityczne, takie jak wybory w Andaluzji.

Ci, którzy w owym czasie sprawowali władzę, ze swej strony, nie podejmowali stanowczych działań, dopóki Europa, niemal dosłownie, nie przycisnęła ich do muru. W obydwu przypadkach interesy polityczne każdej ze stron przeważały nad tym, co nakazywała powaga sytuacji.

Newsletter w języku polskim

Zostaliśmy oszukani

W efekcie doszło do tego, że klasa polityczna już wcześniej nieciesząca się szacunkiem, całkowicie się skompromitowała. Ci, którzy powinni stanowić rozwiązanie w tych trudnych chwilach, są postrzegani raczej jako kolejny poważny problem przez coraz bardziej sceptycznie nastawione społeczeństwo.

Nikt już w nic i nikomu nie wierzy. Ani politykom, ani ekspertom czy technokratom, ani w to, co mówią elity, osoby czy instytucje, które do tej pory cieszyły się autorytetem.

Znaleźliśmy się w najgorszej z możliwych sytuacji, bo nie mamy już komu zaufać. I, co jeszcze gorsze, nikt już nam nie ufa – z dnia na dzień staliśmy się państwem-pariasem. Nagle zdaliśmy sobie sprawę z tego, że jesteśmy sami.

Ta samotność i bezradność, w której żyjemy, prowadzi do desperacji i do nihilizmu. Żadna społeczność nie może żyć bez wizji przyszłości, bez świadomości, że jest panem własnego losu.

Nawet w tej sytuacji wszystko dałoby się wytrzymać, z wyjątkiem jednego – świadomości, że zostaliśmy oszukani. Oszukani fałszywymi obietnicami usług publicznych, których, jak się teraz okazuje, nie ma z czego finansować, oszukańczym modelem gospodarczego rozwoju, zbudowanym na lotnych piaskach, który dawał złudne poczucie dobrobytu; wizją Europy, która miała wspierać i ugruntowywać naszą suwerenność, zamiast ją podważać. Nie rozpoznajemy już sami siebie w lustrze. Miedzy innymi dlatego, że ci, którzy nas reprezentowali, są nadzy.

Kuczem jest silne przywództwo

Mamy więc tylko dwie możliwości, możemy albo rozbić lustro, drzeć na sobie szaty i pogrążyć się całkowicie w zbiorowej depresji, w dryfującym bez celu niczym widmo państwie, albo wykorzystać to wszystko, co nam jeszcze pozostało, a nie jest tego wcale mało.

Ponadto, w tej chwili, chociaż zostaliśmy sami, jesteśmy bardziej zjednoczeni, niż kiedykolwiek przedtem. Jak słusznie twierdził Jorge Luis Borges: „Tym, co nas jednoczy nie jest miłość, ale przerażenie”. A jak też wiemy od Tomasza Hobbsa, to strach, a nie altruizm popycha nas do współdziałania.

W tej chwili nasz największy problem polega na tym, jak przekształcić naszą nieufność, niepokój i sceptycyzm w pozytywne nastawienie. Jak zamienić piętrzące się przed nami trudności w skuteczne rozwiązania.

W tym celu potrzebujemy projektu, który wyznaczyłby linię działania, pozwoliłby odróżnić to, co konieczne, od tego, co zbędne, ujrzeć w dzisiejszych wyrzeczeniach nadzieję na lepsze jutro. Kluczowym jego elementem musiałoby być silne przywództwo, czyli dokładnie to, czego nam najbardziej brakuje.

W tej chwili ci na górze ograniczają się do gaszenia pożarów, nie mają żadnej wizji przyszłości, która stanowiłaby oś ich działań. A tym na dole nie pozostaje nic innego, jak tylko bronić na ulicach tego, co inni w gabinetach chcą im wydrzeć.

Brakuje czegoś, co by nas zjednoczyło we wspólnym dążeniu i pozwoliło stopniowo odbudować utracone zaufanie. Możemy wybierać między nihilistycznym konfliktem na wzór grecki a pozytywnym współdziałaniem na modłę islandzką. Nasze przerażenie może stać się paraliżującą siłą, która uczyni z nas bezwolne ofiary, albo przekształcić się w kreatywną i odpowiedzialną energię. To już zależy od nas wszystkich.

Kontrapunkt

Rajoy, między młotem a kowadłem

„Rząd znalazł się między młotem rynku a kowadłem ulicy”, obwieszcza El Mundo. Poprzedniego dnia w manifestacjach, które ogarnęły największe hiszpańskie miasta, uczestniczyło setki tysięcy ludzi. W tym samym czasie parlament zatwierdził ostateczny zakres cięć budżetowych na sumę 65 mld, przedstawionych przez premiera Mariano Rajoy.

Madrycki dziennik uważa, że nie ma „pola manewru, aby poddać się presji”, która nie słabnie, mimo zatwierdzenia pomocy finansowej dla sektora bankowego (do maksymalnej sumy 100 mld euro) przez parlamenty Niemiec i Finlandii. Napierają także rynki – premia za ryzyko osiągnęła rekordowy pułap 5,93%.

Komentator konserwatywnego dziennika ABC, José María Carrascal, powiedział tymczasem, że „konieczne są środki stymulujące” w celu rozruszania gospodarki kraju:

Cięcia i środki stymulujące nie są wzajemnie sprzeczne. Działają razem, pierwsze stanowią fundament tych drugich. Innymi słowy: stymulowanie gospodarki bez ograniczania wydatków budżetowych niczemu nie służy. Wprowadzenie nowoczesnych zachęt do przestarzałej gospodarki, to jak lanie wody na sito.

[...] Hiszpania jest krajem głęboko zadłużonym, nadmiernie subwencjonowanym, nadmiernie regulowanym, nadmiernie obciążonym na wszystkich szczeblach krajowych, regionalnych, miejskich czy finansowych. Więc przede wszystkim należy pozbyć się tego długu, tych dotacji, tych przesadnych przepisów, tego balastu nagromadzonego przez dziesięciolecia fiskalnego i administracyjnego niedbalstwa. Twierdzić, że najważniejsze są środki stymulujące, to tak jakby zalecić dietę z hamburgerów i spaghetti osobie ważącej 120 kilogramów.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat