Jak można łatwo pomóc gospodarce

Bardziej rygorystyczne normy energetyczne byłyby nie tylko korzystniejsze dla środowiska, ale sprzyjałyby również konkurencyjności Europy. Tymczasem politycy sprawiają wrażenie, jakby nie zdawali sobie z tego sprawy, skarży się holenderski ekolog.

Opublikowano w dniu 9 sierpnia 2012 o 15:54

Politycy europejscy rozpaczliwie szukają sposobów na pobudzenia wzrostu gospodarczego, a nie biorą pod uwagę, że 90 mld oszczędności leży w zasięgu ich ręki. O tyle mogłyby obniżyć rachunki za energię gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa, gdyby przyspieszone zostało wdrażanie norm energetycznych dla urządzeń elektrycznych. Wedle badań, dla przeciętnego gospodarstwa domowego, oznaczałoby to oszczędności rzędu średnio 280 euro. Pozwoliłoby również na utworzenie miliona dodatkowych miejsc pracy w Europie.

Komisja Europejska przewiduje wprowadzić poprawki do dyrektywy ramowej „Ekoprojekt” z 2005 r. Definiuje się w niej minimalne wymagania dotyczące konsumpcji energii elektrycznej dla czterdziestu urządzeń gospodarstwa domowego, które są odpowiedzialne za połowę konsumpcji energii w Europie.

Jak dotąd, ta dyrektywa jest jednym z najbardziej lekceważonych instrumentów ograniczania zużycia energii na kontynencie europejskim. Nawet sami liderzy sektora energetycznego, gdy zapytamy ich, czy wiedzą, jakie oszczędności może ona przynieść, wzruszają ramionami.

Tymczasem odpowiedź jest następująca – gdyby normy energetyczne zostały określone w sposób bardziej, niż teraz, rygorystyczny, europejskie potrzeby w dziedzinie elektryczności i gazu zmniejszyłyby się odpowiednio o 17 i 10 proc. Byłoby to równocześnie korzystne dla klimatu. W 2020 r. o 400 megaton dwutlenku węgla mniej zostałoby wydalone do atmosfery. Czyli tyle samo, na ile opiewa europejski system handlu uprawnieniami do emisji albo dwa razy tyle, ile wynosi całkowita emisja CO2 w Holandii. Nadszedł więc chyba czas, aby wszyscy funkcjonariusze i politycy sobie to uświadomili.

Newsletter w języku polskim

Normy już nieaktualne

Chiny i Stany Zjednoczone dużo lepiej zrozumiały, jakie korzyści gospodarcze i ekologiczne mogą przynieść normy energetyczne. W tych krajach, dziesięciokrotnie więcej funkcjonariuszy pracuje nad wykorzystaniem norm do urządzeń elektrycznych niż w Unii Europejskiej. I nie dzieje się tak bez powodu. Badania amerykańskie wykazały, że każdy dolar wydany na dodatkowych urzędników powołanych do egzekwowania tej polityki przynosi w końcowym rezultacie 60 tys. dol. oszczędności energii u konsumentów.

Brak dostatecznych uprawnień Komisji Europejskiej powoduje, że potrzeba często aż ponad pięciu lat, aby norma energetyczna została wprowadzona. A tymczasem świat idzie naprzód. I kiedy ostatecznie zostanie ona zastosowana, to okaże się już nieaktualna.

Dla przykładu, wyprodukowany przez firmę Sharp telewizor, był o 50 proc. bardziej ekonomiczny, niż przewidywały to obowiązujące normy, ale nie w momencie, gdy weszła ona w życie. Potrzebne są nam dużo szybsze procedury pozwalające na wprowadzanie dużo ostrzejszych norm energetycznych.

Politycy europejscy mają wystarczająco dużo zdrowego rozsądku

W przeciwieństwie do tego, co często myślimy, wzmocnienie przepisów pozwoliłoby na poprawę konkurencyjności gospodarki europejskiej. Przedsiębiorstwa prowadzące działalność poza UE, takie jak chociażby producenci chińscy, muszą również wykazać się przestrzeganiem bardziej energooszczędnych norm, ponieważ proponują swoje towary na rynku europejskim.

Jest to również korzystne dla przedsiębiorstw produkujących sprzęt elektroniczny, takich jak Philips. Ich produkty stają się tym samym bardziej atrakcyjne (gdyż bardziej ekonomiczne) dla klienta. Oczywiście, cena kupna telewizora wzrasta o kilkanaście euro, ale ten wydatek zwróci się czterokrotnie jego nabywcom w okresie eksploatacji sprzętu.

Pozostaje jednak jeszcze przynajmniej jeden producent w Europie, który nie ma zamiaru, czy też nie jest w stanie, wykonywać dodatkowego wysiłku, aby jego produkt stał się bardziej oszczędny energetycznie. Nacisk wywierany przez tych spóźnialskich, uniemożliwia obywatelom i wszystkim innym firmom europejskim czerpanie w pełni z korzyści ekonomicznych, jakie daje dyrektywa „Ekoprojekt”.

Pocieszające jest jedynie to, że takie giganty przemysłu elektronicznego jak Philips, Electrolux, Camfil Farr czy też Groupe Bosch Siemens wezwały ostatnio kraje europejskie do jak najszybszego zaostrzenia norm energetycznych na sprzęt gospodarstwa domowego.

W interesie Europy leży inwestowanie w rozwój i produkcję czystych technologii, a nie w wydawanie coraz większych sum na import energii (300 mld kosztowała tylko ropa w 2011 r.).

Zielony wzrost prowadzi do tworzenia miejsc pracy, których tak bardzo potrzebuje wielu młodych bezrobotnych. Inicjatywa spoczywa obecnie po stronie polityków europejskich, którzy mają wystarczająco dużo zdrowego rozsądku, aby wiedzieć, gdzie kryją się tak łatwo dostępne źródła wzrostu.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat