Zrobię to po swojemu...

Problem z Europą

Jeśli kryzys wokół Grecji jest najgłębszym, w jakim Unia Europejska znalazła się w historii, to stał się on też najpoważniejszym sprawdzianem tego, ile Europa znaczy dla Niemiec, pisze Gazeta Wyborcza.

Opublikowano w dniu 19 maja 2010 o 14:41
Zrobię to po swojemu...

„Madame Europa zmieniła się we Frau Germanię”, napisał na początku kwietnia były niemiecki minister spraw zagranicznych Joschka Fischer, sugerując, że uważaną za prawdziwie europejską damę stanu Merkel zawładnął narodowy egoizm. Jednak, jak pisze Piotr Buras, pani kanclerz miała mocne argumenty za tym, by nie poddać się presji rynków i europejskiej opinii publicznej.

Obwarowanie pomocy dla Grecji twardymi warunkami oraz zaangażowanie w tę pomoc Międzynarodowego Funduszu Walutowego zabrały sporo czasu, ale były konieczne. Finansowe wsparcie dla Aten nigdy nie stało w Berlinie pod znakiem zapytania – nie tylko z obawy o stabilność euro, lecz także ze względu na narodowy interes. Bankructwo Grecji uderzyłoby w pierwszym rzędzie w niemieckie banki, w których ta zadłużyła się na około 40 mld euro. I to niemieccy podatnicy musieliby to piwo wypić.

Jeśli Niemcy mają dziś problem z Europą, to nie z powodu węża w kieszeni. Ich trudności z wykrzesaniem europejskiego optymizmu więcej mają wspólnego ze zmianami, jakie dokonują się w ich otoczeniu, niż z pozjednoczeniową renacjonalizacją i normalizacją. Dzisiaj rola Berlina w Unii musi zostać zdefiniowana na nowo. Europejski dylemat Niemiec polega na tym, że istotne przesłanki, na jakich ją formułowano, już się wyczerpały...

Cały artykuł można przeczytać na stronie Gazety Wyborczej.

Newsletter w języku polskim

Inicjatywa

Berlin nie ustępuje w niczym

Solidarność i solidność są nierozdzielne”, mówi, krytykowana w Europie za swą nieprzejednaną postawę wobec Grecji, Angela Merkel. Słowa te pochodzą z wywiadu udzielonego gazetom Corriere della Sera, Le Monde i El País. „Dla Niemiec ta kultura stabilności czy solidności jest niezbywalną wartością”, twardo obstaje przy swoim niemiecka kanclerz. I zaraz dodaje: „z chęcią pozostajemy europejscy i wiemy, co zawdzięczamy euro. Ale czujemy się umocnieni przez to, że twardo wynegocjowaliśmy szczególnie ważne dla nas punkty”.

Dowodem na to, że Niemcy chcą utrzymać presję na partnerach, jest publikowany przez Handelsblatt poufny dokument ministerstwa finansów wyznaczający strategię, którą należy obrać w przyszłych negocjacjach. Berlin miałby zaproponować wprowadzenie do zreformowanego paktu stabilizacyjnego „ścisłego i niezależnego sprawdzania” programów stabilizacyjnych w krajach strefy euro, dokonywać by go miało EBC albo „grono z instytutów badawczych”. Inna propozycja wygląda następująco: „Kraje strefy euro, które nie dotrzymują wymogów dotyczących ograniczenia deficytu, będą czasowo pozbawione funduszy strukturalnych”. Choć w skrajnym przypadku może to być nawet nieodwołalna, definitywna decyzja. Ci, którzy naruszaliby zasady unii walutowej, traciliby prawo głosu w Radzie Europejskiej na co najmniej rok. Berlin rozważa nawet wprowadzenie postępowania upadłościowego, które przekształcałoby deficytowe państwo w „protektorat Komisji Europejskiej”, jak to opisuje Handelsblatt.

„Niemcy występują teraz jako wzór, czego przez długi czas brakowało”, cieszy się dziennik ekonomiczny, który mówi w tym kontekście o „zwrocie”. „W interesie Europy należy iść dalej tą drogą. Niemcy muszą trzymać kurs”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat