Aktualności Jaka przyszłość dla Europy? / 4

Powrót do brutalnej rzeczywistości

Przez lata żyliśmy w politycznie poprawnej fikcji: że Niemcy i Grecja mają te same prawa. Nie możemy dłużej udawać, że duzi nie są duzi, a mali nie są mali, mówi dziennikarce Gazety Wyborczej Miładzie Jędrysik bułgarski politolog Iwan Krastew.

Opublikowano w dniu 28 maja 2010 o 13:55

Czy grecki kryzys był poważny? Grozi nam rozpad strefy euro?

Poważny. Po raz pierwszy w strefie euro pojawiło się ryzyko niewypłacalności państwa. Grecja to pierwszy test euro. I pokazał on sprzeczność, która tkwi u sedna tego kryzysu - w gospodarce konieczne jest zacieśnianie europejskiej integracji. Ale trend polityczny idzie w przeciwnym kierunku - europejska opinia publiczna jest bardziej eurosceptyczna niż kiedykolwiek przedtem. To paradoks, ale ostatni globalny kryzys finansowy nie spowodował bardziej pragmatycznej polityki gospodarczej. Każdy kryzys prowadzi do wyznaczenia granic solidarności. A teraz mamy do czynienia z solidarnością narodową - Niemcy chcą się dzielić tylko z Niemcami, Włosi z Włochami. Tu nie chodzi tylko o to, że Grecja ma niewydolną gospodarkę. To również dla Unii Europejskiej poważny problem moralny, bo grecki rząd od dłuższego czasu fałszował wyniki finansowe i wszyscy o tym wiedzieli.

Na ile ten kryzys podzielił Europę? Mimo że w końcu Unia zadeklarowała pomoc dla Grecji, poprzedzający to sprzeciw wobec europejskiej solidarności zamanifestował się jak chyba nigdy dotąd.

W Europie nie mamy teraz podziału na Wschód i Zachód. Zastępuje go podział Północ - Południe. Takie kraje jak Estonia czy Polska są o wiele bliżej Niemiec niż Włochy czy Hiszpania. Kraje Północy są mniej gotowe do redystrybucji u siebie, więc nie chcą nagradzać Grecji za to, co robiła. Północ - Południe to zresztą tylko jeden z podziałów, choć najważniejszy. Tworzą się zupełnie nowe sojusze, a Francja stara się być pośrodku. Drugi podział to strefa euro i reszta. Mamy teraz dwie Europy. A przecież kraje nowej Europy i inne kraje peryferyjne tak bardzo walczyły, żeby do tego nie doszło. Kolejny podział to ten na kraje małe i duże. Przez dziesięć lat żyliśmy w fikcji, która przynajmniej była politycznie poprawna: udawaliśmy, że Niemcy i Grecja mają te same prawa. Teraz nie możemy dłużej udawać, że duzi nie są duzi, a mali nie są mali. Czwarty, również bardzo ważny podział: państwa, którymi rządzić się da, i takie, którymi się nie da.

Newsletter w języku polskim

Które zalicza pan do tej ostatniej kategorii, oprócz Grecji?

Hiszpanię, Włochy, także Bułgarię i Rumunię. Te dwa ostatnie są bardziej gotowe znieść zaciskanie pasa, bo robiły to przez ostatnie dziesięć lat, żeby wejść do Unii. Grecja albo Portugalia nie. Te kraje charakteryzuje dysfunkcjonalna polityka, bardzo silne są w nich związki zawodowe, a upolitycznione społeczeństwo myśli w kategoriach przywilejów, nie realiów. W Europie Północnej mamy do czynienia z nastrojami antyeuropejskimi wynikającymi z tego, że Unia różnie traktuje swoich członków. Niemcy ukarali kanclerz Merkel w wyborach w Nadrenii Północnej-Westfalli za to, że zbyt łagodnie potraktowała Greków. Podobnie było w Holandii podczas ostatnich wyborów. Partie radykalne mówią: dosyć redystrybucji. Grecki protest jest inny: chcecie z nas zrobić protektorat. To typowe zachowanie antykolonialne. I te dwa trendy staną się dominujące w polityce, co oznacza, że Unia traci polityczne wsparcie. Trend polityczny i konieczność gospodarcza rozmijają się. Jeśli dodamy do tego problem demograficzny - europejska gospodarka potrzebuje więcej emigrantów, niż europejska polityka jest w stanie tolerować - okaże się, że jesteśmy naprawdę w wielkich tarapatach.

Czy to oznacza, że samo istnienie Unii jest zagrożone?

Nie jest już pewnikiem. W niesprzyjających warunkach najbogatsze kraje mogą zdecydować o wyjściu ze strefy euro, żeby nie być zakładnikiem innych. Co powinni zrobić politycy, żeby ratować wspólną Europę - zakładając, że są jeszcze do tego zdolni? Eksperci są zgodni, że trzeba bardziej zintegrować politykę ekonomiczną. Tylko jak to sprzedać opinii publicznej? W krajach wchodzących do Unii udawało się to przez długi czas, a politycy nie przegrywali z tego powodu wyborów.

Bo mieli co obiecać, nie tylko krew, pot i łzy.

I to jest główny problem. Każdy tylko straszy, nikt niczego nie obiecuje. Ale obiecać coś teraz to karkołomne zadanie, i tu znowu pojawia się demografia: jak zainspirować starzejące się społeczeństwa? Europa marginalizuje się na naszych oczach i tak jest traktowana. Sama się zresztą tak postrzega. Jeszcze dwa lata temu każdy wiedział, że Europa jest zapewne najlepszym na świecie miejscem do życia, choć nie najlepszym do snucia marzeń. Europa to teraźniejszość, nie przyszłość. Powinniśmy opowiedzieć obywatelom Europy, jak będzie w najbliższym czasie wyglądało ich życie. Europejczycy są przyzwyczajeni do swego stylu życia, praw obywatelskich, ale także stopy życiowej. Obrona tego stylu życia oznacza obronę Unii.

Czyli jeśli chcesz żyć tak jak dotychczas, jeździć na wczasy do egzotycznych krajów, mieć dobry samochód i porządne mieszkanie, popieraj Unię.

Trzeba to powiedzieć bardzo wyraźnie. Niemcy nie mogą same obronić swego stylu życia, nie mówiąc o Bułgarii czy Rumunii, które dopiero do niego aspirują. Dominującym dyskursem w Unii nie może być dyskusja o procedurach i przejrzystości instytucji, trzeba wrócić do staroświeckiej polityki i budować zaufanie, tłumaczyć obywatelom. Są na to pewne szanse, bo jeśli trzeba coś zrobić w gospodarce i próbuje się to robić za plecami opinii, to ją to złości - nie dlatego, że jest przeciwko, ale dlatego, że łatwiej jest protestować przeciw spiskowi elit, niż robić coś konstruktywnego. Elity muszą zrozumieć, że jedyną drogą, by uratować europejski projekt, jest przyjęcie do wiadomości, że nie mogą tego zrobić same. W latach 50. elitom ufano, miały to samo wspólne doświadczenie co reszta obywateli. Teraz jest inaczej.

Iwan Krastew

Politolog Wschodu i Zachodu

Iwan Krastew jest dyrektorem Centrum Strategii Liberalnejw Sofii, redaktorem naczelnym bułgarskiego wydania pisma Foreign Policy, członkiem Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR) oraz Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych (IISS). Wraz z Alanem McPhersonem jest współautorem wydanej w 2007 r. książki The Anti-American Century (Antyamerykański wiek).

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat