Skandal, który podkopuje fundamenty młodego państwa

Skandale wybuchają w Tallinie jeden po drugim i są do siebie podobne. Politycy wolą nie reagować, chowają głowę w piasek, z obawy, żeby ktoś im czegoś nie wytknął. „Kontrwładza” ma kłopot z uzyskaniem większej wiarygodności i nie potrafi zmobilizować się do działania.

Opublikowano w dniu 4 września 2012 o 15:26

Afera Silvergate [patrz ramka] wybuchła trzy miesiące temu i, jak dotąd, nikt nie poniósł w jej wyniku żadnych konsekwencji. Parasol ochronny, za którym się chowa estońska elita polityczna, jest tak mocny, a ona sama tak uparcie się wzbrania przed przyjrzeniem się samej sobie, że nie należy się zanadto temu dziwić.

Błędne byłoby jednak twierdzenie, że ten polityczny wstrząs niczego nie zmienił, skoro kilka osób działających na scenie publicznej ma status podejrzanego, a manichejska koncepcja polityki, którą dotąd szermowały partie rządzące, czyniąc z niej źródło legitymizacji swojej władzy, straciła na sile. Ponadto parlamentarna komisja konstytucyjna czeka na propozycje społeczeństwa obywatelskiego i ekspertów w sprawie zmiany ustawy o partiach.

Kartelizacja życia politycznego

Ale przecież to wszystko za mało, bo jesteśmy świadkami kartelizacji życia politycznego. W związku z krótszym niż w innych częściach Europy doświadczeniem demokracji zjawisko to rozpleniło się wyjątkowo szybko w Europie Środkowo-Wschodniej. Estonia była bez wątpienia najlepszym tego przykładem.

Nietrudno w tych warunkach zrozumieć milczenie naszej elity politycznej. Niektóre formy finansowania partii stały się tematem tabu. Przyjęło się, że nie wspomina się o nich w potyczkach politycznych. W gruncie rzeczy prawdziwy „grzech” Silvera Meikara, nie tylko wobec własnej partii Reformierakond, ale i wobec innych formacji politycznych, polegał na tym, że pogwałcił tę cichą umowę. Nawet partie opozycyjne, które zazwyczaj starają się rozdmuchać każde drobne potknięcie partii sprawujących władzę, schowały głowę w piasek. Jak powszechnie wiadomo, jeśli rzucimy kamieniem w kogoś, kto może nam się zrewanżować podobnym zarzutem, narażamy się na wyjątkowo dotkliwą zemstę.

Newsletter w języku polskim

Ze skandalu Silvergate wyłania się obraz estońskich partii tworzących coś w rodzaju klubu spiskowców, którzy – nie mając całkiem czystego sumienia – unikają poruszania pewnych tematów na forum publicznym. Stopniowa fuzja partii ze strukturami państwa i ich oddalanie się od społeczeństwa to kolejny trend widoczny w dzisiejszej estońskiej polityce. Zajmująca się nią elita żyje zamknięta w bańce mydlanej.

Nie trzeba być wybitnym analitykiem, żeby zrozumieć, jak wielkim zagrożeniem jest ta sytuacja dla demokracji. Doszło do tego, że gdyby cztery partie obecne w parlamencie zamierzały wspólnie podjąć jakąś decyzję, nie znalazłby się w Estonii nikt, kto byłby zdolny powiedzieć im stanowczym, donośnym głosem „nie”.

Dominująca „kultura obelgi”

Istnieją wprawdzie instytucje takie jak społeczeństwo obywatelskie, media czy prezydent Toomas Hendrik Ilves, które mogłyby wywierać na polityków presję i przełamać zmowę milczenia, ale jakoś nie udało im się tego zrobić. Z wielu przyczyn. Chociaż społeczeństwo obywatelskie wzmocniło się w ostatnich latach, nie ma w Estonii obyczaju kontestacji, a partie rządzące wyjątkowo umiejętnie zawłaszczają działania publiczne. Rozczarowani i zirytowani obywatele wolą więc ponarzekać w domu.

Chociaż media ostro zareagowały na ten skandal, zanadto się skupiły na poszukiwaniu winnych i nie było na ten temat żadnej konstruktywnej debaty. Widać zresztą doskonale, że kultura debaty zaczyna zanikać na rzecz „kultury obelgi”, nie potrafimy już dyskutować i rozwiązywać problemów w sposób opanowany, okazując innym szacunek.

Zaskakująca była reakcja prezydenta. Upomniał wprawdzie winnych, ale w znacznie łagodniejszych słowach, niż to uczynił przy okazji innego niedawnego skandalu [dotyczącego centrowej partii Keskerakond], o wiele mniej groźnego dla demokracji.

Mamy więc pełen obraz estońskiego społeczeństwa – z jednej strony partie-kartele, z drugiej – instytucje [społeczne], które nie potrafią zmusić polityków do przyjrzenia się sobie w lustrze. Niesie to przykre skutki dla kraju. Zbudowaliśmy system, w którym brak jest mechanizmów „kontrwładzy” i kontroli demokratycznych instytucji, jakimi są partie polityczne. System, który może się całkowicie zamknąć, stać się głuchy na głos społeczeństwa i stracić naturalny przecież odruch, jakim jest krytyczne spojrzenie na samego siebie.

Skandal

Silvergate ujawnia sekrety finansowania partii politycznych

Skandal polityczny, jaki wybuchł w maju tego roku w związku z podejrzanymi darowiznami przekazanymi rządzącej partii Reformierakond (liberalnej Estońskiej Partii Reform) przez jej członków. Aferę nazwano Silvergate od imienia jej głównego bohatera, Silvera Meikara, byłego członka partii. Ujawnił on publicznie, że zgodził się na przekazanie darowizn, nie znając źródła gotówki. Jego zdaniem w sprawę uwikłani są jeszcze inni członkowie partii, między innymi Kristen Michal, nadal urzędujący minister sprawiedliwości.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat