Barroso – dużo hałasu o nic

Pierwsze przemówienie o stanie Unii wygłoszone przez szefa brukselskiej władzy wykonawczej, choć bardzo oczekiwane, niewiele przyniosło. Podczas gdy Unia łagodnie wychodzi z kryzysu, padły słowa wskazujące na brak ambicji, ubolewa europejska prasa.

Opublikowano w dniu 8 września 2010 o 14:47

Zadanie było nowe, ale treści jakby nie za wiele. 7 września Jose Manuel Barroso wygłosił w strasburskim parlamencie swoje pierwsze przemówienie o stanie Unii Europejskiej, zgodnie z obowiązkiem nałożonym na niego przez traktat lizboński.

Przewodniczący Komisji „był z napiętą uwagą wyczekiwany”, przypomina La Croix. „Po miesiącach krytyki dotyczącej jego bierności w obliczu kryzysu światowego oraz greckich trudności budżetowych eurodeputowani raczej dobrze przyjęli w Strasburgu jego katalog projektów na jesień”, ocenia francuski dziennik. Ale już De Volkskrant określa to przemówienie jako „mdłą listę nowych inicjatyw”, a samego Barroso jako tego, który „nie trafił do celu wśród lawiny słów”.

„Zamiast opisu stanu Unii mieliśmy okazję wysłuchać prezentacji strategii gospodarczej”, tak rzecz ocenia La Libre Belgique, a w szczególności wskazuje na „powrót do pomysłu zaproponowanego już przez Jacques’a Delorsa, ale zablokowanego wówczas przez Niemcy, aby we współpracy z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym zaciągać europejskie pożyczki na finansowanie dużych projektów infrastrukturalnych”. Jednym słowem, zdaniem brukselskiego dziennika, przed europosłami zaprezentował się „typowy José Manuel Barroso”

Przeciążona maszyna do sylabizowania słów

UE, jak podkreśla El País, chciała „naśladować” w ten sposób „z górą dwuwiekowy rytuał” przemówień wygłaszanych przez prezydentów Stanów Zjednoczonych. Zaś publicysta Gideon Rachman ocenia na swoim blogu na stronie Financial Times, że Barroso „tkwił uparcie przy swojej kampanii mającej sprawić, aby patrzono na niego tak, jak na gospodarza Białego Domu”. To prawda, pisze dziennik Polska, że istnieje podobieństwo między Barackiem Obamą i Barroso – obaj „nie tylko walczą o odbudowę swych gospodarek po kryzysie, ale też o odbudowę mocno nadwątlonego zaufania społecznego”. Ale „podczas gdy deklaracje amerykańskiego przywódcy zwykle przekładają się w przyszłości na nowe ustawy, większość deklaracji Barroso to jedynie diagnoza sytuacji lub pobożne życzenia”, zauważa Dziennik Gazeta Prawna.

Newsletter w języku polskim

W rzeczywistości, jak pisze De Volkskrant, „z oryginalnego tekstu przemówienia nic nie zostaje z powodu silnej presji komisarzy (którzy mają własne treści do przekazania) oraz urzędników”. Bo „brukselska elita”, jak uznaje dziennik Polska, „marzy, by w końcu Unia Europejska stała się jednym ciałem, a nie – jak mówił wczoraj Barroso – 27 odrębnymi projektami”. Ale manifestacje we Francji i niedawny strajk w londyńskim metrze dowodzą, że wciąż jest to „tylko marzenie”. Wskutek tego, jak dodaje Dziennik Gazeta Prawna, prawdziwy sens tego przemówienia jest taki, że „unijna biurokracja jest w defensywie. To państwa narodowe wyznaczają kierunek, w którym podąża integracja”. A jak zauważa lizbońska gazeta Público, „to bardzo oczekiwane przemówienie było dalekie od tego, aby zrobić wrażenie na eurodeputowanych”, którzy mieli nadzieję „usłyszeć jasną strategię wyprowadzenia UE z jej międzyrządowego odchylenia”.

„Płyniemy czy toniemy, Unio?”, zastanawia się Gazeta Wyborcza. „Problemem Europy, którego nie rozwiązał traktat lizboński, jest brak silnego przywództwa”. W tym kontekście konkurencja między różnymi instytucjami UE (Komisją, Rada Europejską i Parlamentem) niczego dobrego nie przynosi. To już jest „ostatnia chwila, aby unijne instytucje schowały ambicje do kieszeni i zaczęły bez zgrzytów robić coś razem dla Europejczyków”.

A zresztą, czy przewodniczący Komisji w ogóle ich zauważa? W przemówieniu o stanie Unii, „nie było żadnej wzmianki o fakcie, że poparcie dla UE się załamało”, podkreśla Honor Mahony w swoim blogu na stronie EUobserver. Trochę później, w odpowiedzi na zadane pytanie, „Barroso przyznał jedynie, nawiązując do tego niedawnego europejskiego sondażu, że są ‘problemy, poważne problemy’”.

Ale skoro Bruksela chce być po trosze jak Waszyngton, to można postawić kolejne pytania, co też robi Der Standard. Otóż amerykański prezydent „zwraca się do ludności i wyjaśnia jej główne kierunki swojej polityki”, a tymczasem Barroso „rozpoczyna transmitowane na żywo przemówienie od formułki, w której zwraca się do przewodniczącego Parlamentu i do deputowanych, ale już nie do swoich ‘drogich współobywateli’”. Dlaczego właśnie tak, pozostaje „nieprzeniknioną tajemnicą”. Szef Komisji, nad czym ubolewa wiedeński dziennik, ukazuje się jako „trudny do zrozumienia wykonawca stojący ponad wszystkimi, ale który ze wszystkimi chce żyć w zgodzie, nawet słówka nie piśnie o wydaleniach Romów; to człowiek niemający żadnej wizji, a przemawia niczym przeciążona maszyna do sylabizowania słów. I to jest dylemat Europy. Nie można, nie należy w ten sposób mówić do obywateli”.

Kontekst

Zbyt bojaźliwy w kwestii Romów

„Europa przeciw Francji”, obwieszcza El País w tytule swego redakcyjnego komentarza. Madrycki dziennik uważa, że José Manuel Barroso „buja w obłokach”, jeśli sądzi, że za sprawą „łzawego apelu” wzywającego, aby „nie budzić upiorów przeszłości”, zrobił już to, co do niego należy. Gazeta konfrontuje „czcze skargi” portugalskiego polityka stojącego dzisiaj na czele Komisji ze „stanowczością”, jaką wykazał jego poprzednik Romano Prodi wobec Austriaka Jörga Haidera [w 1999 roku]. Porównanie wypada tym gorzej, że wszedł już w życie traktat lizboński, który „zawiera w sobie kartę praw podstawowych mającą w pełni konstytucyjną wartość”.

El País krytykuje „powszechną obojętność instytucji i przywódców UE w obliczu tej przejmującej sytuacji”, gdyż działania francuskiego rządu wobec Romów „naruszają pół tuzina artykułów nowej karty”. W przywołanym komentarzu przypomina się, że swobodny przepływ ludności romskiej „nie jest przywilejem, który można by przyznawać albo odbierać w zależności od kaprysu przywódcy, lecz jest zwykłym powszechne obowiązującym prawem”, tak więc wspólnotowy organ wykonawczy powinien otworzyć „prawdziwe dochodzenie w sprawie francuskiej inicjatywy oraz podjąć niezbędne środki”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat