Zagrożone emisje

Zgłaszane przez ONZ plany handlu emisjami krytykuje się jako nieskuteczne, podczas gdy Bruksela walczy o uratowanie własnego, jak dotąd sprawdzającego się, systemu ETS.

Opublikowano w dniu 9 września 2010 o 14:19

System handlu emisjami (ETS) to sztandarowy projekt Unii Europejskiej mający na celu zmniejszenie ilości gazów cieplarnianych emitowanych przez przemysł, a także – potencjalnie – rdzeń globalnego systemu regulującego tę dziedzinę. Ogromny kapitał polityczny zaangażowany przez Wspólnotę w powodzenie tego planu wymagał, by unijna komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard wypowiedziała się, zanim fala krytyki wymierzona w oenzetowski system handlu dwutlenkiem węgla dotknie również ETS.

Pojawiły się bowiem podejrzenia rzucające cień na „Mechanizm Czystego Rozwoju” (CDM), który to pozwalał trucicielom w krajach rozwiniętych spełnić normy emisyjne wprowadzone przez protokół z Kioto poprzez inwestowanie w czystą energię w krajach rozwijających się. Organizacje pozarządowe kwestionują jego skuteczność, twierdząc, że w przypadku niektórych projektów w obrębie „Mechanizmu” fabrykom bardziej opłaca się produkować gazy cieplarniane, niż ich emisję zmniejszać.

HFC-23 o wiele szkodliwszy niż CO2

Komisja Europejska coraz bardziej niecierpliwi się z powodu faktu, że sekretariat ONZ ds. klimatu nie zdołał dotąd poprawić działania systemu, którego budżet wyniósł w zeszłym roku 1,9 miliarda euro. CDM pomyślany został jako rodzaj samonapędzającego się mechanizmu, dzięki któremu bogate kraje wypełniają swe zobowiązania klimatyczne najniższym z możliwych kosztem, podczas gdy cierpiące na brak energii kraje rozwijające się dostają zastrzyk kapitału na „zielone” inwestycje. Krytycy wskazują jednak na szereg przypadków, gdy to źle działa.

Pod lupą szczególnie znalazły się projekty mające na celu redukcję emisji „supergazu” cieplarnianego HFC-23, skutku ubocznego produkcji gazów chłodniczych, który, jak się ocenia, jest ponad jedenaście tysięcy razy bardziej szkodliwy niż CO2. Projekty przewidziane przez CDM, na których celowniku jest emisja HFC-23, stały się bardzo popularne. Jednak niemiecka organizacja pozarządowa CDM Watch twierdzi, że przemysł „oszukuje system” produkując więcej tego „supergazu” po to, by zarabiać miliony na jego niszczeniu.

Newsletter w języku polskim

Bruksela oczekuje od ONZ bardziej zdecydowanych działań. Zniecierpliwienie Europy da się łatwo zrozumieć. Unijne firmy kupują zdecydowanie najwięcej „kredytów” CDM, więc jakiekolwiek wątpliwości co do ich wartości uderzą też w unijny system ETS. Reputacja i wiarygodność europejskiego systemu ucierpiały krótko po jego wprowadzeniu, kiedy rządy wyemitowały zbyt wiele kredytów, co sprawiło, że cena dwutlenku węgla drastycznie się obniżyła. System odzyskał równowagę, ale inwestorzy są dzisiaj niepewni z innych powodów. Wartość rynku CDM spadła o 59 procent w latach 2008–2009 w wyniku tak kryzysu finansowego, jak i braku postępu w międzynarodowych negocjacjach na temat klimatu (patrz ramka), a to tworzy niepewność co do przyszłości „Mechanizmu”. Wyjaśnienia tego, jak Bruksela widzi jego przyszłość, żąda Międzynarodowe Stowarzyszenie Handlu Emisjami, które napisało w sierpniu do komisarz Hedegaard, że „zaufanie rynku jest dzisiaj na bardzo niskim poziomie”.

CDM nie stanowi zachęty dla krajów rozwijających się

Szefowa Komisji ds. klimatu jest zdeterminowana udowodnić, że „Mechanizm” ma ekologiczny sens. Poprosiła urzędników o wprowadzenie przepisów, które zapewnią, że europejscy truciciele uczestniczyć będą wyłącznie w wysokiej jakości projektach, takich, których „zieloność” nie ulega wątpliwości. To może oznaczać zakaz uczestnictwa w niektórych przedsięwzięciach (na przykład związanych z HFC-23) albo regulację cen, tak że przemysłowe projekty redukcji gazów staną się mniej warte i tym samym będą mniej atrakcyjne dla inwestorów. Projekt dyrektywy w tej sprawie spodziewany jest jesienią.

Bruksela ma jednak inny poważny problem z CDM. Większość środków z tego programu płynie do Chin i Indii, a niewiele do krajów najbiedniejszych, zwłaszcza afrykańskich. Ponadto, jak powiedział wyższy urzędnik ONZ, „Mechanizm nie zachęca krajów rozwijających się do wprowadzaniu systemu ograniczenie-handel [cap-and-trade]”. Unia wolałaby „porozumienia sektorowe” z dużymi gospodarkami wschodzącymi, by europejskie dotacje powiązane byłyby ze zmniejszaniem przez właśnie kraje rozwijające się emisji gazów cieplarnianych w szczególnie energochłonnych gałęziach przemysłu, takich jak hutnictwo czy przemysł chemiczny. Więcej środków CDM byłoby wtedy dostępnych dla państw najmniej rozwiniętych, które najbardziej potrzebują kapitału.

Fakt, że UE jest największym na świecie klientem na kredyty CDM oznacza, że Komisja Europejska ma pewien wpływ na to, jak system będzie reformowany. Stig Schjølset, starszy analityk w firmie konsultingowej Point Carbon, podkreśla, że europejskie zapotrzebowanie na takie kredyty daje Unii „kartę przetargową” w międzynarodowych negocjacjach, której nie pozbędzie się ona, jeżeli nie dostanie czegoś w zamian, na przykład bardziej ambitnych pułapów redukcji. Komisja będzie jednak musiała rozgrywać tę kartę podtrzymując jednocześnie zaufanie inwestorów do europejskiego rynku handlu emisjami. Jeden fałszywy ruch i hołubiony przez Europę ETS może stracić swój blask.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat