Policjanci sprawdzający dokumenty w obozie romskim w pobliżu Aix-en-Provence, sierpień 2010.

Dobre pytanie. Zła odpowiedź

Francja, choć sprawiedliwie potępiona 9 września przez Parlament Europejski za swoje stanowisko wobec Romów, podniosła jednak pewną kwestię – dotyczącą ich miejsca w Europie – której Unia nie może dalej pozostawiać bez rozwiązania.

Opublikowano w dniu 10 września 2010 o 14:34
Policjanci sprawdzający dokumenty w obozie romskim w pobliżu Aix-en-Provence, sierpień 2010.

W toczącej się debacie na temat sytuacji Romów, Francja w wielu sprawach nie ma racji. Od razu przypomina się śpiewka, jaką dało się słyszeć tego lata na najwyższych szczeblach władzy. Z jej tonu wynikało, że imigracja znaczy tam tyle, co przestępczość. Wszystko to pozostawiało wrażenie zrzucania na całą społeczność, czy to Romów, czy to w ogóle „wędrowców”, odpowiedzialności za występki popełnione tylko przez niektórych. Jakkolwiek by to nazwać – wprowadzaniem pomieszania pojęć czy techniką kozła ofiarnego – efekt jest zawsze ten sam: karygodny, nie do przyjęcia. Bez wątpienia można się też zastanawiać nad legalnością w świetle prawa europejskiego tych wydaleń, które orzeczono w ciągu kilku tygodni wobec kilkuset Romów osiadłych we Francji. Ucierpiał przez to wizerunek Francji w świecie.

A sposób, w jaki prowadzono tę sprawę, a nawet wykorzystano ją do celów wyborczych, ciąży na jesiennym europejskim kalendarzu Nicolasa Sarkozy’ego. W solidnie uzasadnionej, ale niewiążącej, rezolucji Parlament Europejski napiętnował w czwartek 9 września postawę Paryża w sprawie Romów. Eric Besson, minister ds. imigracji, integracji i tożsamości narodowej poczuł się zmuszony zareagować, krytykując „dyktat” europejskich posłów. Tak bezdenna pogarda okazywana jednej z wielkich instytucji Unii Europejskiej też reputacji Francji nie poprawi. Jest to tym bardziej niewłaściwe, że sam prezydent – który tutaj akurat ma kilka solidnych i dobrych pomysłów – usiłuje spajać Stary Kontynent przed przejęciem w październiku przewodnictwa grupy G20.

Ale na tym kończy się akt oskarżenia. Bo Francja bynajmniej nie we wszystkim nie ma racji, gdy chodzi o Romów. Nie ona jedna przecież dokonuje wydaleń. Inni postępują tak samo – na przykład Niemcy, Szwecja i Włochy. Dlaczego? Ponieważ Unia stoi w obliczu problemu, którego ignorowanie niczemu nie służy i który nie zniknie sam z siebie.

Przyjmując Rumunię i Bułgarię w 2007 r., Unia nie mogła schować głowy w piasek – dobrodziejstwem inwentarza była sytuacja kilku milionów Romów w obu tych krajach. A sytuacja to paskudna, bo i tu, i tam Romów traktuje się jak pariasów, obywateli drugiej kategorii, są oni ofiarami rasizmu i wszelkich form przemocy. Wielu z nich, wszak są teraz obywatelami europejskimi, szukało lepszego losu w najbogatszych krajach Unii. Gdzieniegdzie na obrzeżach wielkich miast we Włoszech i Francji znów pojawiły się slumsy. W prowizorycznych barakach zgromadziły się rodziny poszukujące nierealnej integracji.

Newsletter w języku polskim

Odmowa dostrzegania tej rzeczywistość zakrawałaby na nieznośną lekkomyślność w stylu salonowych radykałów. I w niczym nie przyczyniłaby się do poprawy losu Romów. Jak powiedział francuski sekretarz stanu ds. europejskich, Unia Europejska powinna wdrożyć „plan awaryjny” dla tej grupy etnicznej. Z jednym priorytetem – należy pomagać im przede wszystkim na miejscu. I sprawić, żeby Bukareszt i Sofia wypełniły swoje zobowiązania.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat