Aktualności Ochrona danych osobowych

Facebookmania kontra życie prywatne?

Ostatni skandal dotyczący elektronicznej inwigilacji sieci prowadzonej przez amerykański wywiad przypomniał o pilnej konieczności reformy europejskich przepisów w zakresie danych osobowych, na temat których od lat toczy się dyskusja. Stowarzyszenia konsumentów i lobby reprezentujące gigantów internetowych toczą bardzo zacięty bój w tej sprawie.

Opublikowano w dniu 26 czerwca 2013 o 15:24

Rzadko kiedy widać tyle emocji, co podczas dyskusji o projekcie reformy europejskiej polityki w zakresie danych osobowych. Z jednej strony barykady mamy NGO-sy i stowarzyszenia internautów, które przyklejają golasy do pocztówek z dopiskiem „Naga prawda o obywatelach”, broniąc w ten sposób prawa do życia prywatnego w sieci. Wzywają one do bombardowania nimi naszych eurodeputowanych, aby trzymali się z dala od lobbystów.
Po przeciwnej stronie potężny przemysł internetowy biadoli, że musi nadzorować prywatne dane milionów internautów i dlatego potrzebuje więcej „elastyczności”. Między nimi mamy archiwistów i genealogów, którzy uprzedzają, że prawo do zapomnienia może się negatywnie odbić na pamięci zbiorowej.

Zgoda domniemana

Stawka jest dość wysoka: reforma ma zastąpić europejską dyrektywę określającą zasady dotyczące danych osobowych, która – jak jej skrócona nazwa „95/46/CE” wskazuje – została przyjęta w 1995 r. Świat cyfrowy bardzo się zmienił od tego czasu, przez co bardzo się postarzał zapis o „niewątpliwej zgodzie” obywateli, która jest niezbędna podczas przetwarzania danych. „Niewątpliwej” – czyli jakiej?
Grupa robocza G29, która skupia przedstawicieli państwowych instytucji zajmujących się kwestią wolności w Internecie z całej Europy, pochyliła się nad tą kwestią w 2011 r.
Z jej konkluzji wynika, że to słowo „jest często źle interpretowane lub po prostu ignorowane”, przez co tak naprawdę to firmy decydują o tym, co można uznać za zgodę, może to więc być „podpis złożony na piśmie, ale też ustna deklaracja lub zachowanie, z którego można rozsądnie wywnioskować, że oznacza zgodę”.

G29 podaje przykład pewnej infolinii, która podaje prognozę pogody dla miasta, z którego dzwoni klient – jeżeli zna on sposób funkcjonowania infolinii, jeszcze zanim zadzwoni pod dany numer, i jeżeli mimo wszystko zadzwonił, to oznacza, że zgadza się na to, aby firma przetwarzała informacje na temat jego lokalizacji.
Ten sam tok rozumowania przyjął Amazon, na którym internautom proponuje się „podobne produkty” do tych, które już przeglądali na stronie. Skoro widzą te sugestie, to powinni się domyślać, że system zapamiętuje ich wybory i skoro pozostają mimo wszystko na stronie, to znaczy, że nie mają nic przeciwko temu. „Zgoda” internautów powoli przekształciła się w „brak odmowy”.

Kliknij i zapomnij

Cała reforma dyrektywy została więc pomyślana jako narzędzie, które by pozwoliło obywatelom odzyskać kontrolę nad swoimi danymi. Po pierwsze zapewnia „prawo do zapomnienia”, którego tak bardzo niektórzy się domagali w ostatnich latach. Po drugie – i jest to naprawdę krok milowy – uzupełnia słowo „zgoda” przymiotnikiem „jednoznaczna”.
Jest to jedno jedyne słowo, ale ma ono dużo wrogów. Myślano już o nim w 1995 r., ale to dopiero teraz ma szanse na zapis w dokumencie. Dodanie go oznaczałoby, że „każda osoba musi przyjąć, poprzez deklarację lub czynne działanie zatwierdzające, że zgadza się na przetwarzanie danych, które można uznać za osobiste”.
W praktyce oznacza to, że będzie się pojawiało okienko, które już się wyświetla przy użyciu Firefoxa czy Chrome’a, gdy będziemy używali strony internetowej, która będzie musiała nas zlokalizować. Będzie można wtedy wybrać opcję „zgadzam się”, „zgadzam się i zapamiętaj mój wybór” lub… „nigdy w życiu”.
W takim scenariuszu wyskakiwałoby nam okno na YouTubie, w którym byśmy musieli potwierdzić, że się zgadzamy na to, aby portal zapamiętał, jakie materiały wideo przeglądaliśmy dotychczas, żeby mógł nam zaproponować podobne filmiki.
Facebook musiałby nas uprzedzać, że numer telefonu, który podajemy, aby „wzmocnić bezpieczeństwo [naszego] konta”, będzie mogło być wykorzystane przez twórców gry Farmville. Być może zatrzymano by nawet banery reklamowe, jeżeli nie zgodzimy się, aby ich wybór był dokonywany na podstawie naszego wieku, płci, miasta zamieszkania czy ulubionej marki stroju kąpielowego.

Newsletter w języku polskim

„Przestańcie się mieszać w europejskie sprawy”

To nie do pomyślenia! Tyle pop-upów „zalałoby” i zmieszałoby internautów, alarmują Facebook, Amazon, Microsoft, Google i eBay. Te firmy obawiają się, że ta systematyczna, jednoznaczna zgoda, „która jest zbyt formalna i sztywna”, będzie hamowała ich „innowacyjność” (czyli nie mogą wprowadzać innowacji za zgodą klientów?).
Bardzo więc naciskały, aby europosłowie zrezygnowali z „jednoznacznej zgody”, co doprowadziło do sytuacji, w której komisja ds. „swobód obywatelskich” Parlamentu Europejskiego przyjęła liczne poprawki, które powtarzają czasami dosłownie propozycje lobbystów…

Naciski przemysłu internetowego, które są tak intensywne, że 18 amerykańskich organizacji pozarządowych wystosowało oficjalne pismo, aby USA przestały mieszać się w europejskie ustawodawstwo, biorą się oczywiście z pobudek gospodarczych. „Koncerny z tej branży obawiają się, że większa kontrola negatywnie wpłynie na ilość danych, które przetwarzają”, uważa francuskie stowarzyszenie La Quadrature du Net.
Ich argumenty są brane pod uwagę. Przekonując, że ten projekt jest zbyt uciążliwy dla małych przedsiębiorstw (i niejasny oraz dotkliwy), eurodeputowani właśnie wstrzymali dyskusję nad tekstem do 2014 r. Do tego czasu wielkie koncerny informatyczne przetworzą bardzo dużo danych osobowych.

Genealogia

Nieoczekiwana przeszkoda

Nowe przepisy dotyczące ochrony danych osobowych mogą utrudnić badania genealogiczne, ostrzega Helsingin Sanomat. Według tego dziennika z Helsinek

wymagają one od badacza, aby uzyskał zgodę osoby objętej badaniem na wykorzystanie jej danych osobowych. Oznacza to, że genealodzy będą musieli pisemnie zwrócić się o udzielenie zezwolenia do wszystkich żyjących, których nazwiska pojawiają się w rejestrach cywilnych. Może to dotyczyć tysięcy osób.

Tak więc, zauważa dziennik, „przyszłe badania mogą zostać ograniczone tylko do zmarłych przodków”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat