Jak wyleciał korek kryzysu

Trudności w krajach dotkniętych przez kryzys finansowy są nie tylko wynikiem międzynarodowej spekulacji i złego zarządzania finansami publicznymi, lecz biorą się również z ich niezdolności do tworzenia bogactwa. Tak jest w przypadku Portugalii, która w istocie nigdy nie dostosowała się do wspólnej waluty.

Opublikowano w dniu 18 listopada 2010 o 17:33

Niech to będzie przypowieść o korku. Rzecz dzieje się w Portugalii, ale w odpowiednich wariantach mogłaby się rozgrywać także w innych krajach europejskich. O czym mowa? Portugalczycy są największymi producentami i eksporterami korka wykorzystywanego do zamykania butelek. Kora z dębu korkowego i ziemia, z której on wyrasta. Czy może być coś bardziej solidnego i materialnego? W odróżnieniu od pożyczek, długów, weksli, instrumentów pochodnych, krótko mówiąc od całego tego diabelskiego pomiotu, który był przyczyną kryzysu. Gdyby te bukoliczne przesłanki były prawdziwe, to kryzys papierowej gospodarki nie powinien dotknąć gospodarki korkowej. A tymczasem stało się dokładnie na odwrót.

Dlaczego małe europejskie narody chwieją się pod ciosami spekulacji? Pierwszym powodem jest właśnie to, że są małe, gdyż obecnie papiery skarbowe kupują finansowe giganty, a bilans tych instytucji jest większy niż ten, którym może się pochwalić niejedno państwo.

Po drugie dlatego, że mają za duże zadłużenie sektora publicznego i prywatnego – rządy nie mogą sobie z nim poradzić, mimo surowej polityki fiskalnej, jaką prowadzą. Irlandzka gospodarka to 1,7 proc. strefy euro, jednak tamtejsze banki wchłonęły aż jedną czwartą środków udostępnionych przez Europejski Bank Centralny (EBC). Grecja to 2 proc. PKB eurolandu, a przyjęła 17,3 proc. gotówki pochodzącej z Frankfurtu. Mniej żarłoczna Portugalia (1,8 proc. PKB obszaru wspólnego pieniądza) zaciągnęła tylko 7,5 proc. kredytów. Ale tak naprawdę Portugalczycy są bardziej zadłużeni nawet od Greków; jeżeli zsumujemy zobowiązania rodzin, przedsiębiorstw i władz, to osiągniemy trzykrotność PKB w porównaniu do 240 proc. w przypadku Grecji.

Wreszcie trzecim powodem, z pewnością najważniejszym w dłuższej perspektywie, jest to, że te kraje nie są w stanie „zarobić” wystarczająco dużo, aby spłacić długi. Portugalia z deficytem na poziomie 7,2 proc. ma nadzieję, że zdoła osiągnąć zaledwie 0,7 proc. wzrostu. Ale agencja Standard & Poor’s, która napędza rynki, spodziewa się spadku na poziomie 1,8 proc. w przyszłym roku. Od finansów przechodzimy w ten sposób do realnej gospodarki, od koniunktury do zagadnienia struktury gospodarczej, wchodzimy do serca systemu.

Newsletter w języku polskim

Sprawy przybrały naprawdę zły obrót od 2001 r.

Portugalia ciężko pracowała, aby wyjść z zacofania, w którym utrzymywała ją dyktatura Antónia de Oliveiry Salazara. Rewolucja goździków w 1974 r. przyniosła demokrację, ale nie dobrobyt, a przynajmniej nie od razu, i trzeba było poczekać do lat 90. na prawdziwy rozkwit. Niemniej jednak ten kraj ma nadal marginalną gospodarkę, w przypadku której podstawą eksportu są towary o niskiej wartości dodanej. Najściślejsze powiązania utrzymuje z Hiszpanią – od której stała się na swój sposób uzależniona, a w dalszej kolejności z Francją, Niemcami i Angolą, byłą afrykańską kolonią, która dostarcza jej przede wszystkim ropy naftowej. Głównym portugalskim produktem są wyroby włókiennicze, które zachowały konkurencyjność dzięki taniej sile roboczej, ale dopóty, dopóki na rynki nie wdarła się Europa Wschodnia. A potem przyszło euro.

Raptem okazało się, że Portugalia musi żyć, produkować, sprzedawać, eksportować z silną walutą, niemal tak silną jak marka. To nie przypadek, że sprawy przybrały naprawdę zły obrót od 2001 r.

Realny wzrost w minionej dekadzie było o pięć punktów procentowych niższy od średniej dla całej strefy euro, kraj nie zdołał nawet skorzystać z hiszpańskiego boomu, który w pierwszym etapie był rzeczywisty, a nie tylko na papierze. Portugalski przemysł stracił wszędzie udziały w rynku. Międzynarodowy Fundusz Walutowy w studium porównawczym za okres od 1995 do 2005 r. pokazuje spadek we wszystkich głównych sektorach, od produkcji odzieżowej po wyroby z korka. Bilans jest ujemny także w dziedzinie usług, w tym nawet w turystyce, która jest główną formą działalności w trzecim sektorze. Jak widać, są to długoterminowe trendy. A zatem nie cała wina spada na euro. Inna rzecz, że przyjęcie wspólnej waluty wymagało głębokich strukturalnych przekształceń, zrywu konkurencyjnego opartego na jakości, a nie tylko na niższych cenach; krótko mówiąc, całościowego przekształcenia gospodarki.

W tym miejscu na pole boju wkraczają banki

A tymczasem zdradzieccy producenci wina, poczynając od Francuzów, jęli stosować silikon, a nawet – o zgrozo! – metalowe zakrętki w przypadku białych win, które nie wymagają starzenia. Tym samym podupadło nawet to, co dotąd dzięki darom natury i specjalizacji produkcji jawiło się jako doskonała nisza. Bo w niewielu innych częściach świata ludzie i maszyny potrafią równie dobrze obrabiać korę z dębu korkowego, żeby zrobić z niej korki do butelek, jak się patrzy. Słowem, mamy oto kolejny dowód na to, że teoria Ricarda dotycząca przewagi komparatywnej i specjalizacji przemysłowej nie ostała się w obliczu zmieniających się gustów, strategii właścicieli winnic, wymogu redukcji kosztów.

Korek, porto, vinho verde, odzież, elektronika, turystyka – wszystkie najważniejsze składniki w bilansie handlowym stopniały i bogactwo narodu zmalało. Zanim jeszcze pękła bańka na rynku nieruchomości w Stanach Zjednoczonych, Portugalia już była wskazywana jako kraj przeżywający trudności; korkowa gospodarka pogrążyła się w kryzysie jeszcze przed papierową gospodarką, a finansowa panika zrobiła resztę.

W tym miejscu na pole boju wkraczają banki. Portugalskie gospodarstwa domowe, swego czasu równie oszczędne jak włoskie, zadłużyły się. A dodatkową obciążającą okolicznością było to, że masowo zaciągały kredyty zagraniczne. To silne uzależnienie sprawiło, że słaba i niekonkurencyjna portugalska gospodarka jest tak samo narażona jak grecka. Nikt nie jest uodporniony na wielką zarazę kryzysu, ale kraje o najsłabszej strukturze gospodarczej są najbardziej podatne. Te zaś, które pomimo specjalizacji w pewnych dziedzinach, potrafią utrzymać szeroką gamę wytwórczości i w sektorze usług, zawsze lepiej sobie poradzą.

Oto zatem kolejny kraj, który żył ponad stan, nie tylko z powodu publicznego marnotrawstwa i prywatnego lenistwa, co ze względu na niezdolność dostosowania swojego własnego systemu do nowego otoczenia stworzonego przez wspólną walutę.

Portugalskie bezrobocie

Najgorzej jest wśród kobiet i młodych

„Mamy już ponad 600 000 bezrobotnych”, pisze na pierwszej stronie Jornal de Notícias. Natomiast Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) publikuje dziś dane, z których wynika, że w przyszłym roku portugalska gospodarka skurczy się, a bezrobocie wzrośnie z 10,7 % do 11,4 %. Dziennik zauważa, że w Portugalii bez pracy jest obecnie „o 61 700 więcej ludzi niż rok temu”. Skąd ten wzrost? Ekonomista, z którym rozmawia gazeta, winy upatruje w „nieustannej optymalizacji zasobów, procesów i technologii”. Innymi słowy, w kryzysie „firmy próbują sobie poradzić, zatrudniając mniejszą liczbę pracowników”. W czerwcu, lipcu i sierpniu wzrost bezrobocia najbardziej odczuły kobiety i ludzie, którzy nie ukończyli jeszcze 25 lat. Wśród tych grup wynosiło ono odpowiednio 12,4 % i 23, 4%. Dziennik pisze, że najgorsza sytuacja panuje na północy kraju i na południu – w rejonie Algarve.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat