„Uregulowanie dokonane przez Maroniego i Sacconiego zapamiętamy jako akt, który zwiększy do 5 milionów liczbę cudzoziemców w wieloetnicznych Włoszech” – tak Il Sole-24 Ore kwituje przepisy wprowadzone właśnie przez włoskich ministrów spraw wewnętrznych i pracy.
„Średnia krajowa pod względem liczby przybyszów spoza krajów Unii zbliży się zatem do wartości notowanych we Francji i w Niemczech”. Gian Carlo Blangiardo z Uniwersytetu Milano-Bicocca sądzi, że ten przyszły „21. włoski region” może być lekarstwem na strukturalne niedomagania kraju: starzenie się ludności i malejący przyrost naturalny.
Rządowe rozporządzenie, w myśl którego nielegalny pobyt nie jest już przestępstwem, wprowadzone dopiero co w pakiecie bezpieczeństwa, zostało podyktowane koniecznością przyznania praw tysiącom imigrantów, którzy pracują na Półwyspie Apenińskim jako pomoc domowa.
„Naprawdę odnosi się wrażenie, że prawodawca zachowuje się schizofrenicznie” – komentuje Valerio Ondia. Twarda linia rządu ma się nijak do nieuchronności zjawiska imigracji. Onida potępia włoskie prawodawstwo, które od 2002 nie pozwala już na wjazd imigrantom „utrzymywanym” przez pracodawcę i decyzję o nieuznawaniu konwencji Rady Europy (z 1992), która przewiduje przyznanie prawa głosu imigrantom mieszkającym w kraju UE od co najmniej pięciu lat.
Ta kwestia zatruwała belgijskie życie polityczne. Od dwóch lat członkowie koalicji rządowej nie potrafili dojść do porozumienia. Przez ten czas mnożyły się manifestacje, strajki głodowe i okupacje kościołów. W sobotę 18 lipca ministrowie królestwa opracowali w końcu „serię wskazówek” regulujących los cudzoziemców nielegalnie mieszkających w Belgii.
„Cudzoziemcy przebywający nielegalnie: zwycięstwo Van Rompuya” – pisze w tytule francuskojęzyczny dziennik Le Soir, który podkreśla „piękny sukces premiera” usuwający tę „kość niezgody pośród większości, głównie pomiędzy partiami francuskojęzycznymi a flamandzkimi liberałami”.
Według tych nowych kryteriów legalizacji będzie można uregulować status imigrantów, którzy są ofiarami „nienormalnie długich procedur”. Chodzi tu o okres trzech lat w przypadku rodzin z dziećmi uczęszczającymi do szkoły i o okres czterech lat w odniesieniu do pozostałych.
Umowa przewiduje również możliwość prawnego usankcjonowania „trwałego zakorzenienia społecznego”. Mówiąc jasno, pod uwagę będzie brane to, czy petent zna jeden z języków urzędowych, czy zadomowił się wśród Belgów i tym podobne rzeczy. Choć nie ma mowy o masowej legalizacji występujących o azyl, to według flamandzkiego dziennika De Standaardnowe zarządzenia mogłyby dotyczyć około 25 tysięcy spośród nich.
To porozumieniejest „prawdziwym małym cudem” – przyznaje komentatorka francuskojęzycznego dziennika Le Soir, „dla tych wszystkich, którzy od lat czekają na decyzję”. Ale ubolewa, że w obecnym kształcie – wskazówek, nie zaś okólnika – jego trwałość będzie ograniczona. „Umowa jest obciążona wadą nierozłącznie wpisaną we wszelką politykę imigracyjną w tym kraju. Przyjmuje się tekst, który nie ma mocy ustawowej. (…) Jak gdyby wszystko w dziedzinie prawa do azylu musiało mieć przelotny i zależny od zmiennych kolei życia politycznego charakter”.
Flamandzka prasa również krytykuje minimalistyczne porozumienie. „Góra urodziła mysz” – ocenia w komentarzu redakcyjnym dziennik De Standaard. „Rząd [nie określił] żadnego kryterium na przyszłość, stąd najdalej posunięta niepewność stanu prawnego”.
W dzienniku Het Belang van Limburg Jean-Marie Dedecker z flamandzkiej partii LDD (Lista Dedeckera, skrajna prawica) daje wyraz obawom, że nowe uregulowania będą zachętą dla potencjalnych azylantów: „Ameryka ma swoją zieloną kartę, Europa swoją niebieską kartę [kartę pobytową], ale w Belgii dano carte blanche pozwalającą każdemu, kto przyjeżdża, osiedlić się tu na dobre”.
Paul Biret na łamach La Libre Belgique wyraża zaniepokojenie „zamazanymi konturami prawnymi” tego tekstu i tajemniczym zapisem o „roli koordynacyjnej” premiera, co pozwala w ciemno przewidywać polityczne komplikacje: „Flamandowie nie omieszkają zrzucić na ‘walońską pobłażliwość’ odpowiedzialności, jeśli przypadków legalizacji będzie więcej, bez względu na to, dlaczego tak się stanie”.