Zbyt wiele niepokojących rzeczy dzieje się w Europie, by nie obawiać się o przyszłość Unii, z którą związaliśmy los na dobre i złe. A że kryzys trwa od dłuższego czasu, mamy wrażenie, iż jest coraz gorzej.
Najpierw w minionym roku przez kilkanaście miesięcy na ekranach telewizorów oglądaliśmy strajki i zamieszki w Grecji – kraju, który pierwszy stanął na krawędzi bankructwa. Protestujący przeciw budżetowym cięciom Grecy palili sklepy i blokowali porty (na moment zajęli nawet Akropol), lewaccy terroryści podkładali bomby i strzelali do policji. O ile jednak kłopoty od dawna żyjących ponad stan Greków mogliśmy sobie racjonalnie wytłumaczyć, o tyle zapaść w Irlandii – kraju, który stawialiśmy sobie za wzór – była dla wielu szokiem.
Europa zachwiała się w posadach po kryzysie finansowym, w czasach nie najlepszej politycznej koniunktury. Przywódcy dwóch kluczowych krajów Unii (i strefy euro) – Niemiec i Francji – są u siebie wyraźnie osłabieni. Prezydent Nicolas Sarkozy może przegrać wybory w 2012 r. Po piętach depczą mu nie tylko socjaliści, ale i Marine Le Pen ze skrajnie prawicowego Frontu Narodowego. Przyszłość Angeli Merkel stanęła pod znakiem zapytania po niedawnej porażce jej partii w wyborach lokalnych w Badenii-Wirtembergii. Nieformalna przywódczyni Unii coraz częściej ucieka się do populistycznych chwytów, jak niedawna deklaracja o klęsce polityki multikulturalizmu czy decyzja o wyłączeniu reaktorów atomowych pod wpływem katastrofy w japońskiej Fukushimie.
Nie lepiej wygląda sytuacja w trzecim co do wielkości kraju strefy euro – we Włoszech, gdzie premier Silvio Berlusconi tłumaczy się właśnie przed sądem z seksu z nieletnimi. Belgia pobiła niedawno światowy rekord pozostawania bez rządu (289 dni). W Holandii rząd wspiera partia islamofobów. W Finlandii drugą siłą stają się nacjonaliści o wdzięcznej nazwie Partia Prawdziwych Finów, Hiszpania zaś wymieniana jest w pierwszej trójce krajów, które czekają w kolejce do bankructwa. [...]
A jednak ciągle wierzę w Unię, i to z kilku powodów.
Przeczytaj cały artykuł na stronie Gazety Wyborczej.