Kuter rybacki w pobliżu plaży Szinbivale (Puntland, Somalia) (AFP).

Piraci „made in Europe”

Wiadomości o kolejnych brawurowych akcjach somalijskich piratów stały się niemal codziennością. U wybrzeży Somalii grasują jednak także inni, mniej znani korsarze, o których pisze niemiecki tygodnik Die Welt.

Opublikowano w dniu 27 lipca 2009 o 15:52
Kuter rybacki w pobliżu plaży Szinbivale (Puntland, Somalia) (AFP).

W zeszłym tygodniu pewna informacja wzbudziła naszą ciekawość: stacjonujący w Somalii francuscy żołnierze mają od tej pory strzec około tuzina kutrów podczas połowów tuńczyka. Tylko co właściwie robią francuscy rybacy u brzegów Somalii?

Odpowiedź jest następująca: W ślad za zmniejszeniem limitów połowowych nie poszła redukcja subsydiowanej w wielu krajach floty rybackiej. Dlatego potencjał rybołówczy jest zdecydowanie za wysoki.

Tak więc świetnie technicznie przygotowane statki z Europy, Rosji, Chin, Japonii i kilku innych krajów ogołacają z ryb morza całego świata, także u wybrzeży Afryki, nie przejmując się miejscowymi rybakami. Od wielu biednych krajów afrykańskich wykupiono prawa do korzystania z dwustumilowej strefy wyłącznego rybołówstwa.

Zrobiła to, między innymi, Unia Europejska, która potem sprzedaje licencje swoim rybakom po zaniżonej cenie. Do tego dochodzi cała armada kłusowników pod banderami spoza Europy.

Newsletter w języku polskim

Jednak nawet jeśli za licencje ktoś płaci, to bardzo rzadko pieniądze te trafiają do miejscowej ludności. Zamiast tego lądują w kieszeniach skorumpowanych elit, w Somalii nie dzieje się inaczej. Nowoczesny statek rybacki w ciągu jednego dnia może złowić tyle ryb, co mały tamtejszy kuter w dziesięć lat. Dlatego te ostatnie coraz częściej wracają z pustymi sieciami.

„Subwencje tworzą biedę, a nie ją zwalczają – oto smutne konsekwencje chybionej polityki rybołówczej”, określa politykę prowadzoną przez Unię Europejską Germanwatch, organizacja zajmująca się ochroną środowiska.

Rybacy, którzy muszą z czegoś żyć, przebudowują swoje łodzie i wynajmują je szmuglerom ludzi, którzy przerzucają uciekinierów z zachodniej Afryki na Wyspy Kanaryjskie. Korsarstwo też nie wzięło się z niczego. Po rozpadzie państwa somalijskiego tysiące jednostek, łowiących nielegalnie, plądrowało zasoby tuńczyka, rekinów i krewetek.

Z początku siłą nakłaniano przede wszystkim statki rybackie do „opłat za licencję” – wielu bezrobotnych rybaków odnalazło w tym nowe źródło dochodu. Praktyka okazała się skuteczna, wobec czego przeniesiono ją później także na flotę handlową. A teraz Europejczykom nie pozostało nic innego, jak u wybrzeży Afryki szukać pomocy w wojsku. Ale czy nie powinni pomyśleć o tym, jak z piractwem skończyć. Własnym.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat