Bałtyk jest jednym z najmłodszych mórz na świecie. Powstał zaledwie 10 tys. lat temu za sprawą ocieplenia klimatu, w wyniku którego na północy Europy lodowce stopniały i o kilkadziesiąt metrów podniósł się poziom wód na Atlantyku.
Od czasów rzymskich po XVII w. kraje nadbałtyckie miały zawsze jakiś swój „hit eksportowy”. Najpierw był nim bursztyn, później niewolnicy, jeszcze później solone śledzie, zboże, wosk, futra i materiały niezbędne do budowy statków. Rozwój handlu doprowadził do powstania potężnej Hanzy – stowarzyszenia miast znad Bałtyku i Morza Północnego – jedynej w dziejach prawdziwie bałtyckiej wspólnoty.
Dziś – jak piszą autorzy – dziewięć państw bałtyckich dostrzega to, co je łączy, jedynie w ochronie środowiska. Dzięki wspólnym inicjatywom udało się zmniejszyć poziom zanieczyszczeń trafiających do „ich” morza.
Czystość wód to nie jedyny problem współczesnego Bałtyku. Równie ważna jest współpraca państw tego regionu, tradycyjnie odwróconych do siebie plecami i chętniej szukających partnerów handlowych w odległych krajach. „Cała nadzieja na przyszłość Bałtyku leży w Unii.” – konkludują Tomasz Walat i Jędrzej Winiecki. W latach 2007‒2013 Wspólnota planuje wydać 50 mld euro na projekty, które mają sprawić, że Bałtyk będzie „bogatszy, bezpieczniejszy, czystszy i bardziej dostępny”.