Czy to na plaży podczas wakacji, czy to w sytuacji oficjalnej – nie zawsze mamy ochotę szczerzyć zęby przed obiektywem. Każdy fotograf stara się więc wywołać uśmiech na twarzach tych, których ma przed sobą, wszak czar tego uśmiechu na zawsze pozostanie na zdjęciach.
Nie na wiele się zdadzą nowoczesne aparaty, takie, co to fotografują tylko uśmiechnięte twarze. Kto by miał czas tak długo czekać? A co robić w przypadku zdjęć grupowych? Prawdziwy mistrz obiektywu musi więc być zarazem pogromcą, animatorem i kaowcem... No bo jak spowodować, by wszyscy patrzyli tam, gdzie trzeba, kiedy zwalnia się migawka. I w tym właśnie pomaga stare jak świat, popularne w całej Europie: „Uwaga! Ptaszek leci!”, czyli po niemiecku: „Gleich kommt das Vögelchen!”. Również Francuzi kochają ptaszki: „Attention, le petit oiseau va sortir!”. Włosi zaś mają swoje: „Guarda, che arriva l’uccellino!”.
Pierwsze aparaty fotograficzne przypominały klatki i przemyślni fotografowie kazali tam montować maleńkie metalowe ptaszki, których skrzydełka poruszały za pomocą jakiejś hydraulicznej sztuczki. Dzięki temu w czasie długiej ekspozycji nie tylko dzieci były skupione. Do dziś mówi się po angielsku: „Watch the birdie!”, po hiszpańsku: „Mira el pajarito!”, a po polsku „Zobacz, ptaszek leci!”.
Uśmiech może wywołać chóralne wymawiane słowa z długim „i” lub „a”. Szlagier eksportowy to angielskie „cheese”. To samo „cheese”, tyle że w ich rodzimym języku – „cыр” – rozciąga w uśmiechu usta Rosjanom. [Jak to jest z Polakami, trudno dociec, skoro ich porzekadło brzmi: śmiać się jak głupi do sera…]. Dzieci w Niemczech śmieją się, kiedy mogą powiedzieć niecenzuralne słowo „Ameisenscheiße” (czyli gówno mrówki). Natomiast u Francuzek wesołość wywołuje „Ouistiti!” (czyli maleńka małpka), u Hiszpanów „Patata!” (ziemniak).
A co ze skwaszonymi, którzy nie chcą się uśmiechać? Cóż, może powinni zostać modelami na wybiegu. Ci są zawsze poważni.
Anke Wagner-Wolff (Tłumaczenie: Ewelina Bolisęga)