Montaż: Nidia Sánchez - Presseurop

Francuski rozwija umysł

Nieregularne czasowniki, buntownicze imiesłowy, przypadkowość rodzajów – wszyscy gramatycy zgadzają się, że opanowanie francuskiego to piekielnie trudne zadanie. A co, jeśli to właśnie złożoność języka wyjaśnia sukcesy francuskich matematyków?

Opublikowano w dniu 28 maja 2009 o 06:24
Montaż: Nidia Sánchez - Presseurop

Bywają takie chwile, kiedy trzeba śmiać się z gramatyków. Opisują francuski jako potwornie trudny język, pełen zawiłych supłów, które rozplątać mogłaby tylko koronczarka. Żyją ze zwracania uwagi na wszystko, co niepewne albo co stanowi sprzeczność w naszym ukochanym galijskim języku.

Przedstawiają go jako pełen zwariowanych wyrażeń, nieregularnych czasowników, buntowniczych imiesłowów, które nie chcą się zgadzać, niesfornych przymiotników, rzeczowników w liczbie mnogiej o znaczeniu pojedynczej i przestarzałych czasów. Krótko mówiąc, wierząc temu opisowi można by pomyśleć, że francuski to kompletny chaos.

Weźmy na przykład rodzaje. Bez wątpienia w języku francuskim w rodzajach panuje pełna dowolność, podczas gdy na przykład w węgierskim, ani w angielskim, nie ma czegoś takiego jak ‘męski’ albo ‘żeński’ rzeczownik pospolity. Węgierski! Angielski! Formy rodzaju nijakiego całego świata, łączcie cię! No dobrze, może nie istnieje sensowny powód, żeby mówić “le bureau” albo “la Rose” albo “le lys” – ale jeśli to kłopocze Madziarów, wielkie mi coś!

Krytykom chciałbym odpowiedzieć następującą sugestią: a co, jeśli ta subtelność, ta koronkowość, jest w rzeczywistości ukrytą siłą francuskiego? Pamiętacie? “La Rose” i “Le lys”… Byłem ostatnio pod ogromnym wrażeniem stwierdzenia pewnego młodego francuskiego matematyka, który ośmielił się sugerować, że Francuzi zajmujący się czystą matematyką zdystansowali swoich międzynarodowych rywali, bo „używają francuskiego”, a nie angielskiego, jak w innych dziedzinach nauki. Coś w tym może być…

Newsletter w języku polskim

A jeśli złożoność naszego języka, z jego ciągłą niepewnością i niezdecydowaniem, z jego z gruntu chwiejnym i gramatycznie nieuzasadnionym mętlikiem rodzaju męskiego i żeńskiego w rzeczywistości wspiera matematyczne uzdolnienia?

Co, jeśli ten koronkowy język sprzyja intelektualnej żonglerce potrzebnej do zgłębiania otchłani matematyki? Czy to możliwe, że umysł wychowany w tym “irracjonalnym” języku jest w stanie lepiej radzić sobie z niedorzecznym szaleństwem badań w dziedzinie, gdzie dwa plus dwa niekoniecznie równa się cztery? O la la!

Dokąd prowadzi nas to pogmatwane rozumowanie? Wystarczy powiedzieć, że nie ma sensownego powodu, poza starą jak świat konwencją, żeby “le lys” był rodzaju męskiego a “la rose” żeńskiego. Absolutnie żadnego powodu. Ale co, jeśli ta niedorzeczność na poziomie języka czyni mówiących po francusku ostrożniejszymi, albo po prostu uważniejszymi?

A może zdolność stąpania po grząskim gruncie semantyki naprawdę sprzyja rozwojowi matematycznego umysłu i tym samym wyjaśnia tajemnicze zdolności frankofońskich matematyków, dzięki którym mogą rościć sobie prawo do bycia w awangardzie międzynarodowych badań? Czuję jednak drodzy czytelnicy, że wciąż nie jesteście przekonani. Być może macie skłonność do powątpiewania, bo jesteście Francuzami, bo popadliście w nawyk postępowania ostrożnie, żeby uniknąć wszechobecnego zagrożenia gramatycznym błędem.

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat