Czeski balsam na polską duszę

Opublikowano w dniu 19 lipca 2012 o 11:34

Od kilku lat bada i analizuje czeski charakter narodowy i specyficzne czeskie poczucie humoru. Jego wielokrotne pobyty w Czechach zaowocowały wydaniem kilku książek, z których najbardziej znana, „Gottland”, zdobyła w 2009 tytuł Europejskiej Książki Roku. Długo trwało, zanim zdał sobie sprawę, dlaczego pisze akurat o Czechach. – Dopiero z moim psychoterapeutą odkryliśmy prawdę – dlaczego lubię Czechów. Kiedy piszę opowiadania i reportaże na temat historii Czechosłowacji, na temat ludzi, którzy mnie intrygują – tych orwellowsko-kafkowskich typów – piszę tak naprawdę o sobie – przyznaje polski dziennikarz Mariusz Szczygieł.

W swojej najnowszej książce „Láska nebeská”, która właśnie ukazała się po polsku, piszesz, że Czechów stworzono, by podnosili Polaków na duchu. Co sprawia, że Czesi wydają się Polakom tak zabawni?

Mariusz Szczygieł: Po pierwsze język. Polacy mają tu spory ubaw. Czeskie określenie „láska nebeská” (niebiańska miłość) znaczy po polsku „niebieska laska”. „Laska” oznacza też ładną dziewczynę albo męskiego członka. Kiedy słyszę czeski, przeżywam metafizyczny orgazm.

Kiedy Polacy czegoś nie rozumieją, mówią na to „czeski film”. W tym roku na festiwalu w Karlowych Warach czeski reżyser Marek Najbrt pokazał dzieło pod tytułem „Polski film”. Według czeskich krytyków Polacy nie są w stanie go zrozumieć. Czy nie jesteśmy skazani na rodzaj patriotyczno-narodowego nieporozumienia?

Newsletter w języku polskim

To właśnie dlatego mam tyle pracy. Czuję się kimś w rodzaju tłumacza kultury czeskiej. Niektórzy tłumaczą książki na obce języki, a ja chyba tłumaczę kulturę. I pracuję nie tylko dla Polski, lecz także dla Europy, bo moje książki ukazują się w innych krajach. Wracając do filmu – znajomy przysłał mi ostatnio ciekawą książkę na temat czechosłowackich plakatów filmowych.

„Sklep przy głównej ulicy” (1965), czechosłowacki film, który zdobył Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, reklamowany był w Polsce jako „dramat psychologiczny”, a w Czechosłowacji jako „tragikomedia”. „Miłość blondynki” Milosa Formana to na polskim plakacie „znakomity dramat psychologiczny”, a na czechosłowackim jedynie „komedia”. Czeski plakat do filmu „Morgiana” przedstawia śmiejącą się kobietę, a polski zbolałą kobietę, a nad nią trupią czaszkę.

Polacy interesują się czeską literaturą, teatrem i filmem – w swoich książkach odwołujesz się do Bohumila Hrabala, Jaroslava Haska, Oty Pavla, a także do filmów Jana Svěráka i Petra Zelenki. Czy wszyscy ci twórcy mają jakiś wspólny mianownik, który wyjaśniałby zainteresowanie nimi w Polsce?

W Polsce mamy wrażenie, że ci pisarze i filmowcy nie biorą życia zbyt poważnie. Dystans do siebie jest głównym rysem czeskich twórców. Podam przykład. Po odzyskaniu niepodległości przez Czechosłowację w roku 1918 Alfonsa Muchę, uważanego wtedy za największego czeskiego malarza, poproszono o zaprojektowanie pierwszych banknotów odrodzonego państwa.

Mucha uwiecznił na nich swoją żonę Maruškę (na banknocie stukoronowym) i córkę Jarkę (na dziesięciokoronówce). Naprawdę mi się to podoba, bo jest to kolejny przykład braku pompatyczności czeskiej kultury. Wyobrażacie sobie kraj, w którym ktoś uwiecznia na banknotach członków własnej rodziny? W Polsce? Nie ma szans. Na banknotach muszą być narodowi bohaterowie.

Wiem oczywiście, że w kulturze czeskiej występują też elementy religijne, metafizyczne, depresyjne czy liryczne, ale to nie interesuje większości Polaków. Nas interesują czeskie radości. A ja cały czas próbuję wyjaśniać, że owa radość jest często radością smutku, rodzajem tratwy ratunkowej, formą samoobrony.

Teza twojej najnowszej książki jest taka, że czeska mentalność uszlachetnia codzienność, ponieważ nie wierzy w Boga ani życie pozagrobowe. Dlaczego aż tak dotyczy to Polaków, którzy są w większości religijni?

Na Borůvkovej Horze (Górze Borówkowej) w Zlatych Horach (Górach Złotych), przez której wierzchołek przebiega polsko-czeska granica, jest bufet, a na ścianach napisy w obu językach. Każdego dnia prowadzący bufet Czech wypisuje na ścianie czyje imieniny przypadają tego dnia. Mój znajomy był tam kilkakrotnie. Któregoś dnia kierownik bufetu poprosił go na zaplecze i pokazał mu dwujęzyczną tablicę, którą musiał zdjąć ze ściany i schować po interwencjach polskich turystów. Wiesz, co głosiła i dlaczego wprawiała moich rodaków w taki popłoch? „Dopóki żyjesz, jedz i pij,. Po śmierci nie będziesz miał już radości”.

Cóż, mówiąc krótko, jesteśmy katolikami i uważamy, że posiadamy jedyny patent na prawdę, i że katolicyzm daje odpowiedź na wszystkie pytania. A ponadto – jak ktoś może pozwolić sobie niewierzyć w Boga? Może Czesi uważają, że są lepsi od nas, bo nie boją się Boga? Cóż za tupet.

Czeskie upodobanie do celebracji życia codziennego powiązane jest jednak z pewnym lenistwem. Ulubionym słowem Czechów jest „spokój”. Podczas gdy Polacy są wojownikami, Czesi zawsze wybierali łagodniejszą drogę. Tak było w walce z komunizmem, której kulminacją była tak zwana aksamitna rewolucja. Byliśmy niemalże ostatnim krajem, w którym runęła żelazna kurtyna.

Innymi słowy aksamitną rewolucję przeprowadził za was ktoś inny. Komunizm musiał upaść również w Czechosłowacji, kiedy walił się w całej Europie. Co ciekawe, kiedy 4 czerwca 1989 w Polsce odbywały się pierwsze wolne wybory, Vaclav Havel siedział jeszcze w więzieniu.

Czechosłowacki reżyser Fero Fenič zrobił film „Dziwne istoty”, który opowiada o ostatniej nocy komunizmu. Fenič przepowiedział tę noc, bowiem zdjęcia zaczęły się w lutym 1989 r., ale, jak mówi, żaden czeski aktor nie chciał zagrać w tym filmie głównej roli. Musiał więc zatrudnić Polaków.

Przyjaciółka opowiadała mi, że w listopadzie 1989 r. jechała z dziadkami tramwajem przez plac Wacława; mieli ze sobą tort – moja przyjaciółka miała trzy lata i był to dzień jej urodzin. Dziadkowie, chociaż oczywiście zdawali sobie sprawę, że na placu rozgrywają się historyczne wydarzenia, nie wysiedli, bo – jak później ujęła to babcia – „wieźliśmy tort, a dziecko czekało”. „Poza tym” – dodała – „i tak zobaczymy wszystko w telewizji”.

Polacy lubią takie pojęcia jak heroizm, odwaga, patriotyzm. Czechom nic one nie mówią. Potrafisz to jakoś wytłumaczyć?

Jezus Maria, to nieprawda, że te pojęcia nic dla Czechów nie znaczą. Być może znani są z tego, że o nich nie rozprawiają. Nie lubią otwarcie mówić o swoim patriotyzmie, ale jest on oczywisty, jeżeli spojrzymy, jak troszczą się o swoje miasta i miasteczka, które wyglądają jak z bajki, jak ilustracje dziecięcej książeczki.

Nawet wiara w nieistniejącego Jarę Cimrmana – czeskiego geniusza, porównywalnego jedynie z Leonardem da Vinci – jest formą patriotyzmu. Czesi są jedynym narodem, który stworzył fikcyjnego bohatera narodowego. I są z tego dumni. Patriotyzm to nie tylko walka zbrojna.

Czy sądzisz, że przy wszystkich tych różnicach jest szansa, że owa „láska nebeská”, jaką czują do Czechów Polacy, zostanie odwzajemniona?

Myślę, że tak. Jest dobrym znakiem, że po odwiedzeniu Polski w związku mistrzostwami Europy w piłce nożnej wielu Czechów mówiło: „Polacy są świetni, wszystko jest idealnie przygotowane”. To tylko mały krok naprzód na drodze ku temu, by Czesi zaczęli brać Polaków bardziej poważnie.

Rozmawiała Martina Buláková

Kategorie
Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!