Sieć to nie wszystko

Opublikowano w dniu 18 lutego 2011 o 17:42

Obserwatorzy na całym świecie zachwycają się rewolucyjnymi, w sensie dosłownym, możliwościami Internetu. Czy słusznie?

Na łamach magazynu Time Fareed Zakaria pisze, że są dwa czynniki, które zadecydują o tym, iż nic już nie zatrzyma arabskich rewolucji. Pierwszy z nich – ponad 60% ludności regionu ma poniżej 30 lat; drugi to technologia, czyli Internet.

Oba są ze sobą sprzężone. Bez sieci młodzi nie byliby w stanie skrzyknąć się na forach społecznościowych, organizować demonstracji i obalać tyranów.

Amerykański publicysta porównuje to, co się dzieje na Bliskim Wschodzie z europejską Wiosną Ludów z 1848 r. Wówczas na czele protestów również stanęli młodzi, rolę Internetu pełniła codzienna prasa, a powodem buntu były recesja i drożejąca żywność, a przede wszystkim pragnienie wolności.

Newsletter w języku polskim

Co jednak skłania do wniosku, że Internet nie jest siłą sprawczą, lecz jedynie narzędziem – bardzo nowoczesnym, i owszem, o większych możliwościach niż dajmy na to radio czy telewizja, ale jednak tylko instrumentem, a ten, jak każdy instrument, by działać, wymaga ludzkiej ręki i umysłu.

Stąd bezkrytyczne zachwyty nad siecią są nie na miejscu. „Jeśli telewizja stworzyła globalną wioskę, to Internet stworzył globalną psychozę”, czytamy w New Yorkerze.

Sieć rozbija rzeczywistość na tysiące fragmentów, pisze amerykański eseista i komentator Adam Gopnik, ale zaraz podkreśla, że dokładnie takie same odczucia towarzyszyły pojawieniu się tramwajów konnych, domów towarowych i kolorowych reklam w czasopismach.

„To Marks, a nie Steve Jobs powiedział, że charakterystyczne dla współczesności jest to, że wszystko rozpada się na kawałki”. Dorzućmy do tego jeszcze „płynną rzeczywistość” Baumana i mamy problem, z którym ludzkość zmaga się od dziesięcioleci.

Nowe technologie w nieubłagany sposób kształtują nasze myślenie, ale nie mogą go zastąpić. I tu zdaje się tkwić sedno sprawy. Wielu sądzi, że sieć i inne nowinki rozwiążą za nas wszystkie problemy.

Tymczasem, jak dowodzi Will Hutton na łamach Observera, wbrew pozorom, nasz świat znalazł się w stagnacji, a prawdziwego przełomu technologicznego nie doświadczyliśmy od 50 lat.

Nasi dziadkowie przeżyli więcej technicznych rewolucji (okiełznanie elektryczności, pojawienie się samochodu, samolotu, telefonu, radia, telewizji, penicyliny itd.) niż my sami. Dlaczego?

Ponieważ zanika innowacyjność, sieć wcale nie stała się fabryką nowych miejsc pracy (Google, Apple, Microsoft, Amazon eBay razem wzięte przyczyniły się bezpośrednio do powstania niespełna 100 000 nowych miejsc pracy).

Wielkie koncerny przemysłowe wolą przenosić fabryki do Azji i Afryki zamiast opracowywać nowe, drogie technologie. Firmy farmaceutyczne wciskają nam te same leki, tyle że w innym opakowaniu. Wszystko to podcina gałąź, na której siedzimy, i zabija nowatorskie myślenie.

Prowadzi też do ogromnych nierówności i społecznego rozwarstwienia. Politycy uwierzyli w niewidzialną rękę rynku i dali się omamić finansowym elitom, a wynalazki i innowacje – pisze Hutton – „pozostawiono samym sobie”.

Aby wyrwać z tego zaklętego kręgu, trzeba przełamać wygodne stereotypy i ponownie uwierzyć w to, że pewne rzeczy można robić inaczej, lepiej, z większym pożytkiem dla wszystkich.

Kategorie
Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!