Niemcy jak Stany

Opublikowano w dniu 14 września 2012 o 14:33

Nie ma wątpliwości, że Angela Merkel jest najbardziej wpływową kobietą na świecie. A jej państwo najpotężniejszym w całej Unii Europejskiej, bez którego nic nie byłoby możliwe, zwłaszcza gdy trzeba przyjść z pomocą partnerom znajdującym się w trudnej sytuacji. I właśnie dlatego wydarzeniem tego tygodnia był, w stopniu dużo większym niż orędzie, aczkolwiek niezmiernie ważne, José Manuela Barroso, wyrok niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego w sprawie europejskich funduszy ratunkowych.

Uważa się powszechnie, że bez „Ja” sędziów z Karlsruhe nie byłoby szans na ocalenie Grecji, Hiszpanii czy Włoch. Co konkretnie oznacza, że los co najmniej 117 mln Europejczyków zależał od decyzji 8 sędziów z jakiegoś innego, niż ich własny, kraju, w imię procedury, o której większość z nich nie ma pojęcia. W dużym stopniu spowodowane to zostało ewolucją Niemiec, zarówno ze względu na ich sposób politycznego funkcjonowania, jak i stosunku do świata. Ewolucją, którą moglibyśmy nazwać amerykańską.

Ponieważ w ten sam sposób, w jaki amerykańska reakcja albo jej brak często determinowała rozwój spraw tego świata, tak samo Europa żyje w rytmie odmierzanym przez Berlin. I tak jak amerykański prezydent jest często hamowany przez Kongres, wyniki głosowania którego uzależnione są od rozgrywek o charakterze krajowym, a nawet lokalnym, od presji grup nacisku, tak samo kanclerz musi coraz częściej liczyć się z Bundestagiem, gdzie są reprezentowane interesy landów, partii oraz środowisk gospodarczych.

Deputowany z Bawarii staje się dla Europy tym, kim przedstawiciel Midwestu jest dla świata – wybranym, którego decyzje będą miały swoje konsekwencje daleko poza granicami kraju, ale którego „Weltanschauung”, wizja świata, ograniczona jest coraz częściej stopniem niezadowolenia z domniemanych niedoskonałości innych Europejczyków.

Newsletter w języku polskim

I wreszcie, w ten sam sposób, w jaki Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych wydaje ostateczne decyzje w konfliktach na tle politycznym czy kulturowym (w sprawie opieki społecznej, broni palnej czy usuwania ciąży), Trybunał w Karlsruhe staje się sędzią pokoju w walkach o wpływy w Republice Federalnej. Nie powinno być to dla nikogo zaskakujące w kraju Jürgena Habermasa, teoretyka konstytucjonalnego patriotyzmu. Ale to wskazuje na paradoks, który, po raz kolejny, wykracza poza sytuację jedynie samych Niemiec.

To w imieniu demokracji sędziowie zostali powołani do podjęcia decyzji rozstrzygającej debatę polityczną, ponieważ skarżący uważali, że Europejski Mechanizm Stabilizacyjny (ESM) kpi sobie z suwerenności parlamentu, reprezentanta narodu, w kwestii budżetowej. I to w imieniu prawa wypowiedzieli się i odesłali sprawę do zbadania politykom, ponieważ żądają, aby Bundestag głosował po raz kolejny w przypadku podwyższenia ESM.

Na najważniejsze pytanie dotyczące podejmowania decyzji i kontroli demokratycznej w Europie, Niemcy odpowiadają niepewną równowagą pomiędzy sędziami i parlamentem, co de facto wyklucza pozostałych Europejczyków. Ale ich zasługa polega na tym, że doprowadzają sprawę do samego końca. Po tym, co się stało, eurodeputowani i przywódcy europejscy powinni stanąć na wysokości zadania i ustalić rzetelny system równowagi władzy oraz demokratycznej kontroli Unii Europejskiej. Aby Niemcy nie stały się, podobnie jak często bywają Stany Zjednoczone, upierającym się zawsze przy swoim (i skupionym na sobie) liderem, a jednocześnie ofiarą naszej niemocy.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat