Czas przejściowy czy czas decyzji? Po roku 2012, kiedy to strefa euro miała się rozsypać, kusi nas próba definicji, jaki będzie dla Europejczyków bieżący rok, choćbyśmy nawet mieli w naszych prognozach się pomylić. Można już chyba wyodrębnić główne trendy, których skutki trwale odcisną się na politycznym i codziennym życiu w Unii Europejskiej. Zróbmy więc mały przegląd sytuacji.
Wydarzeniem roku, prawdopodobnie 22 września, będą wybory parlamentarne w Niemczech. Kanclerz Angela Merkel, która wciąż cieszy się ogromną popularnością, ma duże szanse na kolejną, trzecią, kadencję. Będzie nadal prowadzić swoją politykę oszczędności, budzącą sympatię wśród jej wyborców. Ale będzie też potrzebowała stabilności, co może, wobec kryzysu zadłużeniowego, sprzyjać polityce interwencji Europejskiego Banku Centralnego. Bo polityka ta, choć niezbyt popularna w Berlinie i w Bundesbanku, uspokoiła rynki i dała chwilę wytchnienia najważniejszym i najbardziej zagrożonym partnerom Niemiec, jakimi są Włochy, Hiszpania i Francja.
Skoro jesteśmy przy Włoszech – tam wybory odbędą się 24–25 lutego. Ich główną stawką będzie rozstrzygnięcie, czy technokrata Mario Monti – choć niewyłoniony podczas elekcji – będzie mógł nadal rządzić dzięki poparciu koalicji partii centrowych. Przypadek włoski jest z dwóch powodów charakterystyczny dla całej Europy. Pytanie brzmi: czy polityka oszczędności zgodna z oczekiwaniami rynków i krajów partnerskich wystarczy do wydźwignięcia kraju z kryzysu? Czy rząd technokratów może pogodzić na dłuższą metę wymogi gospodarcze z demokratycznymi potrzebami społeczeństwa?
Brytyjczycy z kolei – podobnie jak wielu innych Europejczyków – będą sobie nadal zadawać pytania o swoje miejsce w UE. Premier David Cameron – mimo uporczywych nawoływań eurosceptycznego skrzydła swojej partii – powinien uniknąć wzięcia na siebie historycznej odpowiedzialności za podważenie członkostwa swego kraju w Unii. Ale taka możliwość zaciąży niewątpliwie na negocjacjach w sprawie europejskiego budżetu na lata 2014–2020 oraz na zarządzaniu kryzysem i przemyśleniach na temat przyszłości unijnych instytucji.
Cameronowi nie będzie się zanadto opłacało palić za sobą mostów i zrywać z Kontynentem również dlatego, że w Wielkiej Brytanii zbliżać się będzie termin planowanego na 2014 r. referendum w sprawie niepodległości Szkocji. Miecz Damoklesa i groźba separacji zawiśnie także nad Belgią, gdzie flamandzcy nacjonaliści szykują się do wyborów federalnych w 2014 r., oraz nad Hiszpanią, gdzie Katalonia będzie się starała stworzyć jak najkorzystniejsze warunki do przeprowadzenia w tymże 2014 r. referendum w sprawie niepodległości.
Ambicje Katalończyków, które wyrażają się również kwestionowaniem sposobu uczestnictwa regionu w finansowaniu państwa, jeszcze bardziej nadwyrężą i tak już nadwątloną stabilność Hiszpanii. Kraj ten – z blisko 25% bezrobociem i bardzo osłabionym sektorem bankowym – pozostanie słabym ogniwem Europy i najbardziej dobitnym uosobieniem (nie licząc skrajnego przypadku Grecji) wszelkich gospodarczych i społecznych jej plag.
Bo nie tylko głównym trendom politycznym trzeba się będzie przyglądać w przez cały rok – nie mniej ważny jest kontekst społeczny i sytuacja osobista 500 milionów Europejczyków. Bez względu na to, jakie decyzje zapadać będą w Brukseli czy we Frankfurcie, jak przebiegać będą krzywe giełdowe i makroekonomiczne, przyszłość Europy wykuwać się będzie również i przede wszystkim w fabrykach, biurach, szpitalach i na ulicach, dokąd trafia coraz więcej ofiar kryzysu.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!