„Zmowa przeciwko Hollande’owi”, ogłasza 6 marca Der Spiegel. Pismo ujawnia, że niemiecka kanclerz uzgodniła z kilkoma europejskimi partnerami, że nie będą u siebie gościć socjalistycznego kandydata na prezydenta Francji François Hollande’a. Podobno tajny sojusz z nią zawarli Włoch Mario Monti, Hiszpan Mariano Rajoy i Brytyjczyk David Cameron. Merkel działa w trosce o swoją politykę europejską, gdyż to Hollande zapowiedział, że zamierza renegocjować, w razie zwycięstwa, podpisany w ostatnich dniach w Brukseli pakt fiskalny.
Według Der Standard ten „dziwny spisek” dowodzi, że konserwatywni szefowie europejskich rządów czują, iż ich polityczna dominacja gwałtownie słabnie. Wiedeński dziennik nie szczędzi krytycznych słów pod adresem Angeli Merkel, gdy pisze:
Wszystko jest już jasne. Manewr się nie udał. Już lepiej kanclerz nie mogła pomóc Hollande’owi. Francuzi mają dość niedotrzymanych obietnic i poddańczych gestów Sarkozy’ego. Nie mówiąc już o tym, że większość z nich nie chce, żeby Berlin dyktował im, kto ma być ich przyszłym prezydentem.
Fakt, że Merkel szuka poparcia u Camerona (który w sprawach euro zbywa ją, jak może) i Rajoya (który właśnie obwieścił, że przekroczy zakładany deficyt), dowodzi, jak bardzo jej pozycja osłabła. Ignorowanie kogoś, kto w niedalekiej przyszłości może zostać prezydentem kraju będącego najważniejszym partnerem, świadczy o niespotykanym od dekad braku instynktu.
Newsletter w języku polskim
Paryska Libération zaś zauważa, że do tego zgrzytu dochodzi w chwili, gdy – jak wynika z sondaży – 41% ankietowanych Francuzów jest przekonanych, że Niemcy „wykorzystują kryzys, by wzmocnić kosztem innych własną gospodarkę”… Jeśli François Hollande zostanie wybrany, „trzeba będzie zacząć od naprawiania szkód”, zauważa dziennik, cytując politologa Sabine von Oppeln. Tym bardziej, że w 2007 r., dwa miesiące przed poprzednimi wyborami, Angela Merkel przyjęła socjalistyczną kandydatkę Ségolène Royal – na wspólnej konferencji prasowej wymieniły na oczach kamer uścisk dłoni.