„Upada Detroit, ale zapłacą za to Europejczycy”, pisze dziennik Il Sole 24 Ore, w chwili gdy kilka europejskich banków doświadcza skutków bankructwa tego amerykańskiego miasta.
Les Echos zauważa,
że kilka europejskich placówek, takich jak szwajcarski bank UBS, francusko-belgijska Belga czy niemiecki Hypo Real Estate, jest w posiadaniu długów niegwarantowanych miasta stanu Michigan, uważanego od dawna za miejscowość o znacznym stopniu ryzyka,
[banki te] poręczyły świadectwa udziałowe warte 1 mld dolarów (758 mln euro), które w każdej chwili mogą całkowicie stracić na wartości. Zanosiło się na to, że przedsięwzięcie będzie opłacalne […], ponieważ Detroit miało zapłacić w ciągu 20 lat 627,2 mln odsetek grupie banków skupionych w USB.
Czym należy tłumaczyć fakt, że banki Starego Kontynentu w to się uwikłały? Źródłem tej „choroby” jest „finansowa strefa cienia” [pozostająca poza systemem regulacji], komentuje Il Sole. Zdaniem włoskiego dziennika gospodarczego
likwidacja „finansowej strefy cienia” powinna stać się skoordynowaną strategią co najmniej dwóch wielkich, tradycyjnych obszarów gospodarczych – Stanów Zjednoczonych i Europy – pozwalającą zapobiec nieprzewidywalności i niejednoznaczności skutków systemowych. Tymczasem w tej chwili dzieje się coś wręcz odwrotnego – obszary te, ale i poszczególne kraje, mają skłonność do samodzielnego działania, wprowadzając na miejscu reformy ustawowe.