Policja rozpędza manifestantów w Ankarze, 1 czerwca.

Erdoğan oblężony w wieży z kości słoniowej

Dlaczego demonstracje przeciwko projektowi urbanistycznemu w Stambule przerodziły się w protesty przeciwko władzy premiera? Ponieważ ten od dawna zaszył się w swoim świecie, odrzucając wszelkie słowa krytyki, i wybrał chyba ucieczkę do przodu, uważa komentator.

Opublikowano w dniu 3 czerwca 2013 o 15:32
Policja rozpędza manifestantów w Ankarze, 1 czerwca.

Wystarczy posłuchać słów premiera wypowiedzianych tuż po tym, jak zaczęły się wydarzenia na placu Taksim, by zrozumieć, na czym polega problem z demokracją w naszym kraju. Recep Tayyip Erdoğan krytykuje wszystkich: opozycję, demonstrantów, a nawet policję, która przeholowała z użyciem gazu łzawiącego. Zapomina tylko skrytykować samego siebie i rząd. I oszczędził gubernatora Stambułu. A winę za to, co się stało w ostatnich dniach, ponoszą podobno funkcjonariusze niższego szczebla.
Gdyby chodziło tylko o nadużycie władzy przez policję, w systemie demokratycznym rząd musiałby się z tego wytłumaczyć. Tym bardziej że w Turcji nie ma ustawy określającej dokładnie, w jakich warunkach można użyć gazu. Rząd, który wyposażył policję w taką siłę, nie zadał sobie trudu, żeby prawnie to jakoś uregulować.
Jednak kryzys, który miał swój początek w Parku Gezi, ma o wiele szersze tło i nie sprowadza się do tego, że policja przesadziła z użyciem gazu. W wyniku szerokiej mobilizacji społecznej i protestów przeciwko wycince drzew, której zasadność budzi wątpliwości ‒ Radikal ujawnił istnienie oficjalnego raportu ekspertów oceniającego krytycznie projekt przebudowy parku Gezi ‒ narodził się dziś prawdziwy ruch nieposłuszeństwa obywatelskiego. Odpowiedzią na pojawienie się tego ruchu jest pewien rodzaj terroryzmu państwowego kwestionującego prawo obywateli do zgromadzeń i do demonstracji.

Brutalne rozprawienie się z manifestantami

Erdoğan, który zamknął się w swojej wieży z kości słoniowej, gdzie nie dosięgnie go żadna krytyka, uznaje wyłącznie projekty, które sam zatwierdził, potrzebne jego zdaniem lokalnej społeczności, budzi poważne zastrzeżenia w wielu środowiskach. Nie chce słyszeć o tym, że społeczeństwo nie godzi się już na to, by mechanizmy decyzyjne spoczywały w rękach jednego człowieka.
Nie chce dostrzec, że zakładanie kagańca mediom, zwalnianie krytycznych komentatorów, wybór nazwy trzeciego mostu na Bosforze, który wywołał oburzenie wśród alawitów [mostu Yavuza Sultana Selima, od tureckiego imienia osmańskiego sułtana Selima I, 1470–1520, znanego ze zwalczania szyizmu, z którym związani są alawici, heterodoksyjni szyici z Wyżyny Anatolijskiej], nadzwyczaj surowe ograniczenia dotyczące spożycia alkoholu, tłumaczone względami zdrowotnymi, oraz brutalne rozprawienie się z manifestantami z Parku Gezi stworzyły wrażenie, że wszystko wprowadza się siłą i że zapanowała tyrania.

Cnota elastyczności

Premier chciałby, żeby brak jakiejkolwiek krytyki, cechujący funkcjonowanie jego partii, rozpowszechnił się i objął całe społeczeństwo. Nie chce nawet słuchać zastrzeżeń konserwatystów, praktykujących muzułmanów i liberałów, którzy przez długi czas go popierali. Zamyka oczy na głębokie niezadowolenie, jakie wywołał w bardzo różnych środowiskach jego rosnący autorytaryzm i to w sytuacji, gdy był w stanie stworzyć jedyny demokratyczny ustrój w świecie muzułmańskim, który wzbudzał tak wielkie zainteresowanie na świecie.
Nie zrozumiał, że oszczędzanie mniejszości, nawet wówczas gdy dysponuje się znaczną większością, nie jest oznaką słabej władzy, tylko przejawem cnoty i że potrzebna niekiedy elastyczność nie jest oznaką uległości, tylko wielkiej mądrości politycznej.
Zamiast uderzyć się w piersi, dolewa oliwy do ognia i chyba ma nadzieję, że ruch protestu zostanie wykorzystany przez organizacje radykalne, a wtedy on będzie mógł je łatwiej zdyskredytować. Oświadcza, że zburzy centrum kultury Atatürka [AKM – centrum kongresowe, sala koncertowa, sala operowa – mieszczące się na placu Taksim] i wybuduje w tym miejscu meczet, mając nadzieję, że zjedna tym sobie praktykujących muzułmanów, próbując wygrywać podziały w społeczeństwie, wkracza w ten sposób na wyjątkowo niebezpieczną drogę.

Prasa rządowa

Newsletter w języku polskim

„Polityczne działanie”

Protesty, których pełen był ten weekend, Yeni Safak określił jako „szantaż rozgłosu”. Prorządowy dziennik wyjaśnia, że „międzynarodowe agencje reklamowe wstrzymały kampanie promujące niektóre produkty w kilku tureckich mediach pod pretekstem, iż wydarzenia w Stambule zaszkodziłoby ich wizerunkowi”. Opinia dziennika jest w każdym razie taka ‒ „odnosi się wrażenie, że to wszystko jest działaniem politycznym”.
Yeni Safak prezentuje również przykłady wandalizmu, o który obwinia demonstrantów z placu Taksim. Pisze o obecności wśród nich „nielegalnych organizacji”. Gazeta publikuje zdjęcia zniszczonego autobusu i rozbitych latarni ulicznych. Informuje też, że niektórzy demonstranci atakowali kobiety noszące chusty.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat