Holenderska szkoła tolerancji

Opublikowano w dniu 16 lutego 2012 o 08:44

Strona internetowa zachęcająca do składania donosów na pracowników z Europy Wschodniej, założona w Holandii przez populistyczną Partię Wolności (PVV) pod wodzą Geerta Wildersa, wywołała falę oburzenia w Europie. Zdaniem większości holenderskich komentatorów, nawet jeśli inicjatywa PVV nie łamie prawa, to jest odrażająca i haniebna.

Głosy sprzeciwu dały się słyszeć w instytucjach unijnych (parlamencie i komisji), a także w krajach, z których pochodzą piętnowani przez PVV imigranci. Kilka dni temu do rąk holenderskich parlamentarzystów trafił list protestacyjny sygnowany przez dziesięciu ambasadorów krajów Europy Środkowo-Wschodniej (Polski, Czech, Estonii, Łotwy, Litwy, Słowacji, Słowenii, Węgier, Bułgarii i Rumunii).

Premier Mark Rutte, którego mniejszościowa koalicja liberałów i chrześcijańskich demokratów (VVD/CDA) nie przetrwałaby bez poparcia ugrupowania Wildersa, na razie próbuje dystansować się od całej sprawy. „To portal partyjny, nie rządowy”, tłumaczy dziennikarzom. Tymczasem, jak piszenajwiększy holenderski dziennik De Volkskrant, skandal z antypolską stroną jest tylko jedną z wielu „nieprzyjemnych konsekwencji” wiązania się z populistami spod znaku PVV.

Zdaniem gazety, inicjatywa PVV jest wprawdzie „bezużyteczna, ale nie jest projektem zaskakującym, albowiem partia ta otwarcie głosi ksenofobiczne poglądy”. Dotyka jednak realnego problemu, którego nikt w Holandii nie neguje, jakim jest imigracja z Europy Środkowej i Wschodniej.

Newsletter w języku polskim

Polacy i obywatele innych krajów przyjętych do Unii w 2004 i 2007 r. oskarżani są o hałaśliwe zachowanie, nadużywanie alkoholu, odbieranie Holendrom pracy i korzystanie z hojnego systemu opieki społecznej, a w przypadku przybyszów z dawnej Jugosławii o zorganizowaną działalność przestępczą i sutenerstwo.

„Wszyscy wiedzą, że zaprzeczanie, iż takie zjawiska istnieją, przynosi skutek odwrotny do zamierzonego. Należy zatem znaleźć właściwe rozwiązanie”, pisze De Volkskrant i podkreślają, że receptą z pewnością nie jest „pełna pogardy i karygodna postawa PVV”.

Gazeta krytykuje też premiera Marka Rutte za „chowanie głowy w piasek”. Szef holenderskiego rządu dwukrotnie wymigał się w ostatnich dniach od komentowania „konkretnych poglądów poszczególnych partii”.

O krok dalej w krytyce rządu idzie Sylvain Ephimenco, publicystka ukazującego się w Holandii dziennika Trouw. Jej zdaniem założenie antyimigranckiej strony przez Wildersa było sprytnym posunięciem politycznym. Kto bowiem teraz zarzuci PVV rasistowskie poglądy, gdy na swojej witrynie zbierają donosy na białych katolików z bratnich unijnych krajów? Dzięki „gorącej linii” PVV zyskuje też świetne narzędzie do wyrażania swego obrzydzenia Unią Europejską i pozyskiwania nowych zwolenników.

„Szkoda, że większość ciężko pracujących Polaków została wrzucona do jednego worka ze swoimi rodakami popełniającymi przestępstwa…Strona PVV jest nie tylko odrażająca, ale stanowi również zagrożenie dla harmonii społecznej. Jest też zupełnie niepotrzebna. Jak ktoś chce zgłosić skargę, niech idzie na policję”, pisze holenderska publicystka i potępia bezczynność premiera:

Cóż takiego uczynił nasz sprytny i czarujący strażak [Rutte]? Nic. Premier Holandii rozglądał się tylko, gdzie by się ukryć i kompletnie pogubił się w formalnych tłumaczeniach. Nie odciął się od poczynań partii popierającej jego mniejszościowy rząd, czym sprawił, że reputacja rządu i całego kraju ledwie utrzymuje się na powierzchni rynsztoku zasilanego przez PVV… To niewybaczalny błąd polityczny.

Profesor Otto van Veen z prestiżowego Nyenrode Business University w Breukelen, ostrzega zaś na łamach De Volkskrant, że inicjatywa Wildersa może przynieść Holendrom więcej szkody niż pożytku:

Z ostatnich badań przeprowadzonych w listopadzie 2011 r. wynika, że około sto tysięcy Polaków zamieszkujących Holandię wytwarza dochód rzędu trzech miliardów euro rocznie. No i co, Panie Wilders, czy to nie są cyfry godne odnotowania? Powiem tak: Polacy, jesteście mile widziani, bo ciężko pracujecie, bo wasza praca jest ceniona, bo nie wstydzicie się wykonywać żadnej z profesji, którymi gardzą rodowici Holendrzy. Niech mi tylko ktoś udowodni, ilu Holendrów nie może znaleźć pracy z powodu napływu taniej siły roboczej z Polski.

Co więcej, już teraz należy się obawiać, że z powodu bezmyślnych akcji Wildersa większość z obecnych tu Polaków spakuje manatki i wyjedzie. Wtedy dopiero obudzimy się z ręką w nocniku. Warto się też zastanowić nad ekonomicznymi konsekwencjami poczynań Wildersa. Bo Polak jest dumny, ma wielkie serce i, co najważniejsze, jest prawdziwym Europejczykiem. Nie ma sensu go krzywdzić. Za kilka lat to właśnie Polska będzie jedną z najprężniej rozwijających się gospodarek w Europie.

Mam nadzieję, że Wilders choć raz wybierze się z rodziną do Polski, gdzie będzie mógł na własnej skórze przekonać się o słuszności własnych zapatrywań. Hej, Wilders: jesteś gotowy? Kup sobie konia i miecz i śmiało zetrzyj się z polską kawalerią. Ta zaś, z głośnym śpiewem na ustach (warte donosu) , rozgrzana wódką (warte kolejnego donosu), uzmysłowi ci, czym tak naprawdę jest życie (warte przemyślenia).

Te sympatyczne skądinąd wyrazy solidarności nie powinny jednak przesłaniać niepokojących faktów. Z ostatnich sondaży (badanie Motivaction) wynika, że większość Holendrów ma negatywną opinię o rozrabiających „polaczkach”. Kłopot w tym, że jak odnotowujeMałgorzata Bos-Karczewska – redaktor naczelna strony internetowej Polonia.nl, coraz częściej ocena ta rozciąga się na wszystkich polskich obywateli, którzy nie są wpuszczani do dyskotek lub spotykają się z odmową, gdy chcą wynająć mieszkanie.

„Holendrów i Polaków – także tych, którzy mieszkają tu od dawna – zaczął oddzielać szklany mur”, pisze Bos-Karczewska. Zdarza się, że policja lekceważy Polaków skarżących się na dyskryminację. Kiedy uderzona na ulicy w twarz Polka zgłosiła się na posterunek, powiedziano jej, żeby sama dowiedziała się, gdzie mieszka napastnik.

Wielu Polaków boi się mówić na ulicy po polsku. W Amsterdamie Polkę odbierającą dziecko z placu zabaw zwymyślał od najgorszych holenderski ośmiolatek (!). Tylko dlatego, że rozmawiała z synem po polsku. Zdaniem naczelnej portalu Polonia.nl, premier Mark Rutte powinien jak najszybciej podjąć działania zapobiegające tego typu sytuacjom. W przeciwnym razie, w słynącym niegdyś z tolerancji holenderskim społeczeństwie wkrótce rozpocząć się może „polowanie na czarownice”.

Kategorie
Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!