Zachodnia prasa nie poświęciła im zbyt wiele uwagi, ale paradoksalnie może to znaczyć, że Polska zmierza w dobrym kierunku.
„Były to nudne wybory, o jakich marzy każdy demokratyczny rewolucjonista”, napisał Globe and Mail w swoim komentarzu. Kanadyjski dziennik podkreślał, że gdy się weźmie pod uwagę wysoką stawkę głosowania, owa „nuda” była zadziwiająca.
„Religijny, antyeuropejski i antyniemiecki nacjonalizm” Jarosława Kaczyńskiego zderzył się z wolnorynkowym myśleniem Donalda Tuska połączonym z „dość rozbudowaną jak na standardy środkowo- czy wschodnioeuropejskie, siatką opieki socjalnej”. Polacy wybrali to drugie, by osiągnąć to, co nie udało się jeszcze sąsiadom, np. Ukrainie, przeprowadzić nudne wybory.
„Świat nie poświęcił im zbyt wiele uwagi, bo wszystko zadziałało tak, jak trzeba”, podkreśla Globe and Mail, który zastanawia się też nad pytaniem, dlaczego losy dwóch sąsiednich krajów – Polski i Ukrainy – potoczyły się tak różnie.
Newsletter w języku polskim
Polska jest członkiem Unii Europejskiej i NATO i zajmuje 42 miejsce w oenzetowskim rankingu najlepiej prosperujących państw świata. Natomiast Ukraina znajduje się o trzydzieści oczek niżej i wciąż uważana jest za „kraj rozwijający się”. Przepaść w zestawieniach ilustrujących swobody demokratyczne, poziom korupcji i przejrzystość struktur władzy jest jeszcze większa.
„Są na ten temat różne egzotyczne hipotezy, ot choćby to, że kraje prawosławne (Rosja, Ukraina, Serbia) radzą sobie gorzej niż ich katoliccy sąsiedzi (Polska, Chorwacja, Czechy) lub że Polska nadzwyczajnie skorzystała na tym, że ma bliżej do Niemiec.
Patrząc jednak realistycznie, więcej wspólnego z tym [sukcesem] miały ugruntowane instytucje demokratyczne”, pisze kanadyjski dziennik, by dojść do budującego wniosku: „polskie głosowanie przypominało nowoczesne wybory, jakie są codziennością w większości rozwiniętych krajów”.
W tym jednym wypadku, śmiem twierdzić, nuda jest jak najbardziej pożądana.