„Spanikowany” Gordon Brown „pośpiesznie przyleciał” do Irlandii Północnej, donosi na pierwszej stronieBelfast Telegraph. W towarzystwie szefa rządu Republiki Irlandii, Briana Cowena, „do wczesnych godzin rannych” prowadził negocjacje z pierwszym ministrem Peterem Robinsonem z Demokratycznej Partii Unionistycznej (DUP) oraz jego zastępcą Martinem McGuinnessem z Sinn Féin. Chodzi o przełamania impasu w sprawie przekazania kontroli nad siłami porządkowymi i wymiarem sprawiedliwości z Westminsteru do rozdzieranej niegdyś wojną prowincji. Do tej „dramatycznej interwencji” doszło pośród obaw, że Sinn Féin mogłaby „doprowadzić do upadku kruchych instytucji służących podziałowi władzy”. Muszą w nich działać – w myśl litery porozumienia z 2006 r. – obie nieprzyjazne sobie partie, aby wspólnie zarządzać prowincją.
Istnieją obawy, że jeśli DUP nie „zgodzi się na szybkie przekazanie kompetencji z Westminsteru”, to Sinn Féin zażąda przyspieszonych wyborów do północnoirlandzkiego zgromadzenia. W sytuacji gdy głosy unionistów w Irlandii Północnej są obecnie podzielone, z powodu powstania nowego ugrupowania Traditional Unionist Voice (uważającego DUP za zbyt wyrozumiałą wobec byłych terrorystów), najwięcej do zyskania miałaby Sinn Féin i mogłaby wyrosnąć na największą partię prowincji, a Martin McGuinness, były dowódca IRA, mógłby wtedy objąć ster rządów w Irlandii Północnej. Tej samej, o której likwidację kiedyś walczył.