Dworzec autobusowy w Szumen na północnym zachodzie Bułgarii, skąd wywodzi się wielu oszustów działających w Holandii.

Imigranci w tureckich sidłach

Pod koniec kwietnia media obiegły informacje o skandalu wokół Bułgarów, którzy pobierali holenderskie zasiłki socjalne, pomimo tego, że nie mieszkali w tym kraju. Ale czy ci biedni emigranci nie są sami ofiarami tureckich gangów osiedlonych w Holandii?

Opublikowano w dniu 17 maja 2013 o 11:37
Dworzec autobusowy w Szumen na północnym zachodzie Bułgarii, skąd wywodzi się wielu oszustów działających w Holandii.

Mitko Dimitrov Iliev złożył podanie o swój pierwszy paszport w wieku pięćdziesięciu lat. Jest niski, ma krzywe zęby i robi wrażenie przestraszonego. Jego dom w Ivansku, wsi w północno-wschodniej Bułgarii, jest w kiepskim stanie, ale przestronny. W biblioteczce właściwie niczego nie ma poza akordeonem. Używał go w zeszłym roku, starając się zarobić trochę pieniędzy, muzykując w holenderskim mieście Groningen.
Kiedy tak grał na ulicy, podeszła do niego grupa Turków. Zaproponowali, że pomogą mu zarejestrować się w magistracie. „Jeden z Turków pełnił rolę tłumacza, więc nie miałem pojęcia, co tam między sobą gadali”. Turek tłumacz obiecał mu później nowy telefon komórkowy i rzekł: „Chodź, zrobimy interes”. Nakłonił Mitkę, który jest analfabetą, aby podpisał stos dokumentów. Mitko rozwiera kciuk i palec wskazujący na odległość 15 centymetrów. „Taki gruby był ten stos”.

Wyłudzacze świadczeń

Turcy w Holandii, Niemczech, Belgii i Bułgarii, odgrywają ważną rolę w wyłudzaniu świadczeń w Holandii. O wykorzystywaniu niepiśmiennych Bułgarów nie wspominam. Bułgarię zamieszkuje dość znaczna mniejszość turecka. Składa się z etnicznych Turków i Romów, którzy zaczęli określać się Turkami po 1989 r.
Wspólny język i religia pozwala im na łatwe nawiązywanie kontaktów albo wręcz identyfikację z dużymi społecznościami Turków w Europie Zachodniej. Mitko otrzymał 200 euro, ale nigdy nie zobaczył żadnego obiecanego telefonu.
Jednak kilka tygodni później jego stary telefon rozdzwonił się na dobre. To był zawsze jakiś Holender, którego nie mógł zrozumieć. Po pewnym czasie zdał sobie sprawę, że to musiał być człowiek z banku. Mitko sądzi, że to był holenderski bank z pomarańczowym lwem w swoim logo, bo kiedyś zobaczył ten symbol na karcie bankowej.
Bank dalej dzwonił. Mitko zaczął więc snuć przypuszczenia, że ma firmę i znaczne długi w Holandii. Przecież to właśnie przydarzyło się kilku znajomym mu osobom. On nie ma pojęcia, o jakie kwoty chodzi, gdyż jedynym kawałkiem papieru, jaki ma, jest dowód rejestracji wydany mu przez władze miasta. Zaledwie kilka dni temu Mitko zdecydował w końcu wyłączyć telefon. Wsiadł do minibusu i powrócił do Bułgarii. „Boję się, że w końcu skonfiskują mój dom lub wsadzą mnie do więzienia za cudze uczynki”.

Mikrobusy odjeżdżają z Bułgarii

Ivanski jest tylko jedną z całego szeregu bułgarskich wiosek, z których minibusy nieustannie wyjeżdżają do Holandii. Wieczór dopytywania się w stolicy prowincji, Szumen, owocuje listą siedmiu miejsc w promieniu 30 km. W większości z tych wsi, jeden lub dwóch osobników zajmuje się utrzymywaniem kontaktów i organizacją transportu.
„Inwazja bułgarskich, romskich i tureckich mniejszości na systemy socjalne Zachodu podległa już niestety zinstytucjonalizowaniu i profesjonalizacji”, mówi Krastyo Petkow, profesor socjologii na Uniwersytecie Gospodarki Narodowej i Światowej w Sofii. Jako specjalista od migracji ekonomicznej do UE przeprowadził badania terenowe w Belgii.
Nieformalne sieci powiązań rodzinnych w ich najszerszym możliwym rozumieniu – wyjaśnia profesor – stały się bardziej stabilne i coraz bardziej subtelne z upływem lat. Bułgarski prokurator nadzorujący holenderską sprawę, ujmuje to tak:
„Jestem zdumiony, że jeszcze nie otrzymaliśmy żadnych skarg z Niemiec. Finlandia około roku temu deportowała trzy nabite samoloty imigrantów. Otrzymali prezenty i surowe ostrzeżenie, by już nie wracać”. Uśmiecha się. „Tym sposobem ludzie podróżują do najbogatszych krajów w Europie. Jeśli zamierzają naprawdę ciężko pracować, to jadą do Hiszpanii lub Grecji”.

Turystyka socjalna

Sieci składają się z trzech poziomów. „Porucznicy”, którzy są odpowiedzialni za rekrutację ludzi w Bułgarii, są na ogół nieco lepiej wykształceni od przeciętnego obywatela i potrafią dogadać się w kilku językach. Utrzymują kontakt z osobą, która organizuje zakwaterowanie i rejestrację w kraju docelowym. Następnie są „szefowie”, ludzie, którzy oferują ochronę. Oni wiedzą, jak rozwiązać problemy z policją i prawem, i posiadają właściwe kontakty.
Profesor Petkov opiera swoje wnioski częściowo na wywiadach przeprowadzonych z Romami w Brukseli. „Belgia stoi wobec tego samego problemu ‘turystyki socjalnej’, co Holandia”, zaznacza. Jednym z powodów, dla którego w ciągu ostatnich dwóch dekad duża część Romów w Bułgarii zdecydowała się zostać muzułmanami i mówić po turecku, jest to, że tym sposobem społeczności Turków stają się dla nich bardziej dostępne. „Te wspólnoty pomagają im znaleźć miejsce zamieszkania, ale nie ułatwiają integracji”.
W praktyce pierwsze i drugie pokolenie Turków odgrywa rolę zwierzchników i pracodawców bułgarskich przybyszów. Te same sieci, które organizują „turystykę socjalną”, są często również zaangażowane w prostytucję i organizowanie handlu ludźmi zatrudnianych do nielegalnych słabo płatnych prac przez podwykonawców w sektorze rolnym. „Oni ich wykorzystują”.

Newsletter w języku polskim

Obiecują chleb, a dają okruchy

Gancho i Veneta Todorov z Salmanova, wioski zamieszkałej przez 900 osób i sześć orkiestr, właśnie wrócili z Zwolle kilka tygodni temu. Veneta sprzedaje tam gazety przed supermarketem Jumbo, a Gancho w Aldi. Mają tulipany w ogródkach oddzielających ich domy od ulicy. Przy stole w cieniu winorośli częstują orzeszkami ze sklepu należącego do holenderskiej sieci Aldi.
Kiedy pracują w Holandii, ich troje dzieci mieszka tutaj z dziadkami. W Zwolle za 5 euro na dobę wynajmują pokój od kobiety z Afryki. „Ciasnota doprowadza mnie do szału”, wzdycha Gancho. On jest ewidentnie zadowolony, że jest z powrotem w swoim własnym ogrodzie, w którym znajduje się również duży kurnik.
Fakt, że w Holandii i Belgii wymaga się od Bułgarów pozwolenia na pracę sprawia, że są szczególnie narażeni na rozmaite knowania. „Turcy obiecują ci chleb, ale dają tylko okruchy. Są kłamcami, ale jeśli narzekasz grożą, że doniosą na ciebie na policję”.
Todorovowie nie mogą doczekać się przyszłego roku, kiedy Bułgarzy nie będą już musieli mieć pozwolenia na pracę. „Będę mógł wreszcie podjąć pracę, którą mi zaoferują”, mówi Gancho. „Na przykład na poczcie, w gospodarstwie rolnym lub w ubojni drobiu. Teraz niewiele nas dzieli od żebraków”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat