Vauban, niedaleko Freiburga, Niemcy. © Daniel Schoenen

Vauban: miasto bez samochodu

Stara baza wojskowa na przedmieściach Freiburga zamieniła się w raj na Ziemi: bez aut, z ekologicznymi budynkami i jednorodnym społeczeństwem. W tym uroczym zakątku nie ma miejsca na biedę i cierpienie.

Opublikowano w dniu 1 lipca 2009 o 09:49
Vauban, niedaleko Freiburga, Niemcy. © Daniel Schoenen

Na ulicach Vauban, miasteczka w południowo-zachodnich Niemczech, nie ma samochodów, a więc tego, co zwykło się kojarzyć z nowoczesnym życiem. Ale chociaż zamiast warkotu silników słyszy się tutaj śpiew ptaków, a dzieci mogą bezpiecznie bawić się na ulicy, to ten nowy wspaniały świat, który w zamierzeniu projektantów ma być wzorcową społecznością – pisze Toby Paterson w Independent – cierpi na „monokulturę klasy średniej”.

Niemcy dali światu audi i autobahn, ale nic, co ma silnik i cztery koła, nie ma wstępu do Vauban. Na tym przedmieściu uniwersyteckiego Freiburga przed schludnymi domami jednorodzinnymi zamiast zaparkowanych samochodów znajdziecie bujne klomby. Huk motorów nie zagłusza ptasich treli.

„Jeżeli chcesz mieć tutaj samochód, musisz zapłacić 20 000 euro za miejsce parkingowe” – mówi Andreas Delleske, autor projektu – ale około 57 procent mieszkańców sprzedało auto, żeby móc cieszyć się przywilejem mieszkania tutaj”. W efekcie większość obywateli Vauban porusza się rowerem albo korzysta z linii tramwajowej łączącej miasteczko z centrum Freiburga. Jeżeli ktoś chce wyjechać na wakacje albo przewieźć meble podczas przeprowadzki, musi udać się do wypożyczalni samochodów albo przystąpić do systemu, w którym kilka rodzin używa jednego pojazdu.

W Vauban prawie nie ma dróg. Ulice i alejki są brukowane lub wyłożone kostką, a wstęp mają tu tylko wozy zaopatrzenia. Ale pozbycie się samochodów to dopiero początek tego, co okrzyknięto jednym z najbardziej udanych, i uchodzących za wzorcowy, europejskich eksperymentów w dziedzinie ekologicznego życia.

Newsletter w języku polskim

Eleganckie domy w Vauban, które liczy 5 300 mieszkańców, mają rozległe balkony i wielkie okna wychodzące na ciche ogrody. Ogólne wrażenie jest takie, jakby się człowiek nagle znalazł w środku reklamy IKEA. Ale jeżeli z wierzchu wszystko jest bardzo „middle class”, to pod powierzchnią kryje się coś, co można nazwać ekologiczną rewolucją. Wszystkie okna mają potrójne szyby. Domy wyposażone są w specjalny system wentylacyjny, dzięki czemu powietrze wewnątrz zawsze jest świeże. Energię zapewniają panele słoneczne i zmyślne generatory na trociny produkujące zarówno prąd, jak i ciepło. Tego prądu jest nawet więcej niż trzeba, Vauban nadwyżkę sprzedaje.

Delleske jest bardzo dumny z faktu, że roczny koszt ogrzania jego domu o powierzchni 90 metrów kwadratowych wynosi zaledwie 114 euro. „Większość ludzi płaci tyle miesięcznie” – mówi. Nie znajdziecie tu też klasycznej przydomowej oczyszczalni, ani tym bardziej szamba. Specjalne biologiczne toalety zamieniają ścieki na nawóz, a brudna woda jest filtrowana i używana do podlewania.

O cichym Vauban robi się coraz głośnej. Codziennie zajeżdża tu – parkując na przedmieściach – sześć czy siedem autokarów ze zwiedzającymi. Wita ich tablica: „Tworzymy świat, jakiego chcemy”. Bardzo to ładne, jednak nie można zapominać, że geneza tego miejsca niewiele ma wspólnego z idealizmem. W 1937 r. wzniesiono tu koszary dla Wehrmachtu. Pod koniec II wojny światowej miasteczko zostało zajęte przez armię francuską, której zawdzięcza swoją obecną nazwę. Po zjednoczeniu Niemiec Francuzi wyjechali, a w roku 1994 osiedle oficjalnie stało się częścią Freiburga.

Wkrótce potem grupa ekologów, głównie z klasy średniej, założyła Forum Vauban i rozpoczęła rozmowy z władzami miasta. W efekcie powstała komisja, której zadaniem było zaprojektowanie ekologicznych domów. Przedwojenne koszary zostały zburzone, a sześćdziesięciu architektów przystąpiło do pracy nad stworzeniem nowego osiedla.

Freiburgiem rządzi koalicja złożona z chadeków i Zielonych, przy czym ci ostatni są w większości. W wyborach do Parlamentu Europejskiego Zieloni zdobyli w Vauban około 60 procent głosów. Jednocześnie jest to miejsce, które zadaje kłam opinii o Niemczech jako kraju niskiego przyrostu naturalnego: blisko 30 procent mieszkańców ma mniej niż 18 lat.

Ute i Frank Lits przeprowadzili się tutaj pięć lat temu. Ich dzieci, w wieku 6 i 10 lat, mogą wyjść z czteropokojowego apartamentu wartego dzisiaj 250 000 euro prosto do osiedlowego parku-ogrodu. „Chcieliśmy kupić nasz własny dom i podobały nam się ekologiczne zasady, które realizowane są w tym miejscu” – mówi Ute Lits. „Ale głównym powodem był fakt, że Vauban jest wprost stworzone dla dzieci. Lubią tutejszą wolność, o którą ciężko byłoby w normalnym mieszkaniu w mieście”.

Jeżeli Vauban ma jakąś wadę, to jest nią coś, co można by nazwać „monokulturą klasy średniej”. Siedząc na tarasie budynku, który kiedyś był częścią hitlerowskich koszar, a dzisiaj jest ekologiczną restauracją serwującą ravioli z serem ricotta i strusie mięso, trudno jest spostrzec kogokolwiek, kto byłby kolorowy, stary albo biedny. Wolfgang Konradi, wychowawca, mówi, że nastolatki w Vauban myślą i zachowują się w sposób typowy dla ludzi w ich wieku. „Problemem są rodzice, którzy oczekują, że ich dzieci będą się zachowywać jak idealni obywatele” – narzeka. Ina, jego żona, dodaje: „Mieszka się tutaj bardzo miło, ale trochę jak pod kloszem. Ja na pewno nie chciałabym tutaj mieszkać do końca życia”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat