Aktualności Kryzys w strefie euro
Komisja wyborcza Partii Demokratycznej podczas drugiej rundy partyjnych prawyborów. Rzym, 2 grudnia 2012

Przestrzeń dla polityki nie przestała istnieć

Wybierając Piera Luigiego Bersianiego na kandydata na premiera centrolewicowej Partii Demokratycznej, włoscy wyborcy zakwestionowali założenie, wedle którego kryzys strefy euro miałby spowodować burzę w systemie partyjnym południowej Europy.

Opublikowano w dniu 4 grudnia 2012 o 16:26
Komisja wyborcza Partii Demokratycznej podczas drugiej rundy partyjnych prawyborów. Rzym, 2 grudnia 2012

Sześćdziesięciojednoletni Bersami, były komunista wywodzący się z klasy robotniczej, oparł się na lojalnych wyborcach należących do związków zawodowych, dzięki czemu wygrał niedzielne prawybory. Jego kontrkandydatem był Matteo Renzi, trzydziestosiedmioletni prezydent Florencji, uznawany za wschodzącą gwiazdę lewicy.

Sondaże wskazują na poparcie oscylujące wokół 30% dla Partii Demokratycznej, która dystansuje rywali, więc Bersani ma duże szanse, żeby zostać premierem centrolewicowej koalicji po wyborach parlamentarnych zaplanowanych na marzec.

Atrakcyjność kontestatora ma swoje granice

Jednak zarówno we Włoszech, jak i w innych krajach śródziemnomorskich, perspektywy tradycyjnych partii są mniej obiecujące, niż mógłby to sugerować sukces nowego przewodniczącego Partii Demokratycznej. Najbardziej wymownym tego przykładem jest rozpad centroprawicowej koalicji, która dominowała na włoskiej scenie politycznej od 1994 r. Ludowa Partia Wolności byłego premiera Silvio Berlusconiego, niegdyś znana jako Forza Italia, bardzo szybko traci poparcie. Większość jej wyborców przechodzi do charakterystycznego antysystemowego („ani lewica, ani prawica”) Ruchu 5 Gwiazd satyryka Beppe Grillo.

Ale atrakcyjność kontestatora ma swoje granice, nawet w kraju, w którym elity nie są już w najmniejszym stopniu wiarygodne, ponieważ doprowadziły kraj do katastrofy gospodarczej. Tuż po drugiej wojnie światowej antyestablishmentowa partia o nazwie Fronte dell’Uomo Qualunque (Front Zwykłego Człowieka) wdarła się na scenę, zdobywając grubo ponad milion głosów w wyborach z 1946 i 1948 r. i trzydzieści mandatów parlamentarnych.

Newsletter w języku polskim

Qualunquismo [nurt politycznych powstały wraz z Uomo Qualunque] zniknęło niemalże równie szybko, jak się pojawiło, a chrześcijańscy demokraci i komuniści zagospodarowali jego elektorat. Pytanie brzmi, czy ruch pod wodzą Grillo przetrwa nieunikniony powrót centroprawicy, która otrząsa się po kompromitacji Berlusconiego.

Sprzeciw elektoratu

Grecja jest najdobitniejszym przykładem kraju, w którym utrzymujący się przez dziesięciolecia porządek runął. Od momentu zakończenia dyktatury wojskowej w 1974 r. do kryzysu zadłużeniowego z 2009 r. grecka scena polityczna była zdominowana przez dwie partie: konserwatywną Nową Demokrację i socjalistyczny PASOK. Jednak w wyborach parlamentarnych sprzed sześciu miesięcy łączne poparcie tych dwóch partii wyniosło zaledwie 42%.

W szczególności PASOK, który zdobył jedynie 12,3% głosów, wygląda na ugrupowanie chylące się ku upadkowi. Wyborcy woleli oddać głosy na Syrizę, która bardziej akcentuje lewicowe postulaty. Ale poza tym, ponieważ elektorat ewidentnie chciał wyrazić swój sprzeciw wobec pogrążenia kraju w otchłani, to należy jeszcze podkreślić, że mainstreamowe partie nie były w stanie zaoferować bezpośrednich korzyści wynikających z oddania na nie głosu.

Umiejętność kanalizowania nastrojów

Systemy partyjne powstałe w Hiszpanii i Portugalii po transformacjach demokratycznych w latach 70. minionego wieku trzymają się, jak na razie, lepiej niż w Grecji. Na szczeblu krajowym – ale nie na szczeblu regionalnym w Hiszpanii – walka toczy się głównie między dwiema dużymi partiami, prawicową a lewicową. Zmiana tej sytuacji jest bez mała niemożliwa, ponieważ te ugrupowania są bardzo scentralizowane i kierownictwa partii mogą starannie wyselekcjonować kandydatów na posłów, a szeregowi członkowie partii i wyborcy nie mają na ten wybór wpływu.

Istnieją jednak drobne różnice między Hiszpanią a Portugalią. Podczas gdy poparcie dla Mariano Rajoya, centroprawicowego premiera, lawinowo spada, obywatele Hiszpanii nie darzą większą sympatią Alfredo Péreza Rubalcaby, przewodniczącego opozycyjnej Partii Socjalistycznej. Nawet wśród wyborców jego własnej partii ciężko znaleźć takich, którzy by uważali, że skuteczniej by zarządzał Hiszpanią niż Rajoy.

O ile Hiszpania stwarza pewne możliwości zmiany systemu partyjnego, w Portugalii sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana. W tym drugim iberyjskim kraju rządząca Partia Socjaldemokratyczna (prawica) i opozycyjna Partia Socjalistyczna (lewica) zachowały swoją umiejętność kanalizowania nastrojów społeczeństwa, które często wydaje się bardziej politycznie bierne niż jej hiszpańscy kuzyni. W 1975 r., kiedy to w Portugalii odbyły się pierwsze wolne wybory od pięćdziesięciu lat, frekwencja wyborcza kształtowała się na poziomie 92%. Jednak w ostatnich wyborach parlamentarnych wyniosła 58%.

Należy sobie zdać sprawę z tego, że, nawet w czasach kryzysu, młodzi ludzie urodzeni w demokratycznym kraju rzadziej głosują niż ich rodzice, którzy na własnej skórze odczuli skutki autorytaryzmu. Powinna nam się zapalić czerwona lampka…

Francja

Chaos w partii Sarkozy’ego

Samobójstwo na żywo”, tak scharakteryzował sytuację czołowy konserwatywny dziennik Le Figaro. Od 18 listopada UMP (Unia na rzecz Ruchu Ludowego) otwarcie się kłóci. W tym dniu odbyło się głosowanie, w którym działacze partii byłego francuskiego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego mieli wybrać jej przewodniczącego. Różnica głosów oddanych na każdego z dwóch kandydatów okazała się minimalna i teraz obaj przypisują sobie zwycięstwo, oskarżając przeciwnika o oszustwo.

Jean François Copé, dotychczasowy sekretarz generalny, został ogłoszony zwycięzcą przez dwie wewnętrzne komisje. François Fillon, były premier Sarkozy’ego, podważa wynik wyborów, tworząc „dysydencką” grupę w Zgromadzeniu Narodowym. Ani były premier Alain Juppé, ani sam Sarkozy, wezwani na pomoc, nie zdołali odblokować sytuacji. Wszystko jest teraz w rękach wymiaru sprawiedliwości, do którego odwołał się Fillon.

„To typowy przykład tego, co się dzieje wokół w ‘postdemokratycznych’ reżimach, głosowanie jest tylko pretekstem, istotna część władzy ma swoje źródła gdzie indziej”, uważa dziennikarz Le Monde, Philippe Thureau-Dangin:

Brytyjski politolog Colin Crouch dokonał na początku XXI w. analizy tego zjawiska. Tłumaczył dlaczego osobiste interesy oraz potężne lobby finansowe, medialne i inne pozbawiają stopniowo demokrację jej sensu i istoty, nawet w Europie (filozof Jürgen Habermas nazwał nie kogo innego, tylko kanclerz Angelę Merkel „postdemokratką”). […] W postdemokratycznym świecie politycy mają kłopot z szanowaniem podziału władzy. […] Skończyły się zamachy stanu, wkraczamy w erę permanentnych przepychanek.

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat