Madryt: w kolejce do urzędu zatrudnienia, 2009 r.

Dlaczego UE nie tworzy nowych miejsc pracy?

Kraje europejskie przodują na świecie pod względem wydajności, lecz nie potrafią stymulować zatrudnienia. Przyczyną tego zjawiska jest przenoszenie miejsc pracy za granicę oraz zbyt rygorystyczne ustawodawstwo chroniące prawa osób już zatrudnionych, wyjaśnia w The Independent Hamish McRae.

Opublikowano w dniu 22 września 2010 o 14:43
Madryt: w kolejce do urzędu zatrudnienia, 2009 r.

Bezrobocie to europejska tragedia. Przez ostatnie pięćdziesięciolecie Stary Kontynent miał wiele sukcesów – wzrastający standard życia, poprawiające się warunki pracy, wysoka produktywność i coraz bogatsza oferta spędzania wolnego czasu. Ogólnie rzecz biorąc, na tle reszty świata, gospodarka Unii może być konkurencyjna. Są w niej przecież Niemcy – do niedawna największy eksporter na świecie (dopiero w zeszłym roku zepchnięte zostały na drugie miejsce przez Chiny). Francja, oprócz tego, że jest w czołówce państw turystycznych, może się pochwalić największą wydajnością pracy w przeliczeniu na godzinę. Włochy mają świetnych rzemieślników, a Skandynawia przemysł telekomunikacyjny. Wymieniać można długo.

Europa może więc współzawodniczyć z innymi. Po prostu nie radzi sobie za dobrze w stwarzaniu nowych miejsc pracy. Bezrobocie – jak na standardy państw rozwiniętych – jest wysokie, w strefie euro wynosi 10%. To więcej niż w Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Australii, Japonii, a nawet w Stanach Zjednoczonych. Co gorsza, stopa bezrobocia jest stabilna. Na przykład w latach 1995–2005 we Francji wynosiło ono 10,6%. W dodatku poziom zatrudnienia (czyli odsetek osób zdolnych do pracy, które tę pracę znalazły) jest dość niski. Wyraźnym wyjątkiem są tu tylko kraje skandynawskie. Jednym z celów agendy lizbońskiej, projektu uruchomionego przez Unię w 2000 r., była zmiana tej sytuacji. Jednak nawet przed nadejściem kryzysu rezultaty były znikome.

Rynek pracy dwóch prędkości

Prawdą jest, że podczas niedawnego boomu bezrobocie w Europie się zmniejszyło, ale postępy w tej mierze były nierówne. Co gorsza, wiele z nowo powstałych stanowisk miało charakter tymczasowy. To stworzyło rynek pracy dwóch prędkości. Starsi pracownicy zajęli „wewnętrzny krąg”, ich prawa pracownicze były dobrze chronione, a uprawnienia emerytalne więcej niż satysfakcjonujące. Ci, którzy weszli na rynek pracy w młodszym wieku, pozostali na zewnątrz. Wielu z nich nie zdołało znaleźć sobie trwałego zatrudnienia i zmuszonych zostało do podjęcia pracy tymczasowej lub na pół etatu. Niektóre kraje, takie jak Holandia, potrafiły dobrze wykorzystać potencjał ludzi zatrudnionych w niepełnym wymiarze. W innych młodzi ludzie na długo odcięci zostali od stałego zajęcia.

Dlaczego pozwolono, by tak się stało? Istnieje krótkie i brutalne, choć nie jedyne, wytłumaczenie. Chodzi o to, że wprowadzone w dobrej wierze ustawodawstwo chroniące prawa osób już zatrudnionych sprawiło, że pracodawcy mieli mniejsze możliwości – i mniejszą ochotę – do kreowania nowych miejsc pracy. Tak więc kraje, gdzie zatrudnieni byli chronieni słabiej , na przykład Wielka Brytania, lepiej radziły sobie z tworzeniem nowych stanowisk. Przez trzy ostatnie miesiące liczba mieszkańców Wysp korzystających z zasiłku wzrosła, ale i tak powstało tu 300 000 miejsc pracy. W tym samym czasie w Unii nie przybyło się ani jedno.

Newsletter w języku polskim

Znikające stanowiska

Ale to nie cała odpowiedź. Problem jest szerszy. W coraz bardziej zglobalizowanym świecie wiele miejsc pracy przenoszonych jest za granicę, do Indii czy Chin. Na ludzi najlepiej wykwalifikowanych zawsze bowiem istnieje duże zapotrzebowanie w skali globalnej. Tych o słabszych kompetencjach rekrutuje się na szczeblu lokalnym, bo ich praca tam właśnie musi zostać wykonana. Ale stanowiska pomiędzy tymi biegunami znikają. Dostosowywanie umiejętności do ofert rynku zawsze było trudnym zadaniem. Niektóre kraje przekonały się o tym bardziej dotkliwie niż inne.

Potem przyszedł kryzys. Niemcy czy Szwecja poradziły sobie z nim nieźle. Dla innych państw okazał się katastrofą. Przykładem jest Hiszpania, gdzie pracy nie ma co piąty mieszkaniec. I choć w ostatnich miesiącach europejska gospodarka znów rośnie, daleko jej jeszcze do kompletnego wyzdrowienia.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat