Atatürk nie byłby pewnie zadowolony. Turecki premier Recep Tayyip Erdogan podczas konferencji prasowej w Ankarze.

Erdogan grzebie Atatürka

Głosując za głęboką reformą konstytucji postulowaną przez rząd Recepa Tayyipa Erdogana, Turcy dali wyraz swojej woli modernizacji kraju i zbliżenia się do UE, chociaż ten aspekt referendum nie znalazł się w centrum kampanii wyborczej.

Opublikowano w dniu 13 września 2010 o 14:38
Atatürk nie byłby pewnie zadowolony. Turecki premier Recep Tayyip Erdogan podczas konferencji prasowej w Ankarze.

Fadi Hakura zajmujący się sprawami Turcji w Królewskim Instytucie Spraw Zagranicznych w Londynie kwestionował w opublikowanym niedawno artykule rozpowszechniony szeroko pogląd mówiący, że bez Europy Turcja nie będzie mogła – lub nie będzie chciała – stać się liberalną demokracją. Hakura przekonywał, że „mimo iż turecki proces akcesyjny jest zamrożony, tutejsze społeczeństwo przechodzi właśnie zmiany zbliżające je do większej demokratyzacji, sekularyzmu i odrodzenia społeczno-gospodarczego”. „Europa popełni wielki błąd, jeśli odstawi Turcję na boczny tor. Tymczasem Ankara jest wzorem i źródłem nadziei dla wielu krajów – muzułmańskich i nie tylko – które chcą racjonalnie kształtować swoją przyszłość. Zmniejszająca się zależność Turcji od Unii Europejskiej pozwala rozwiać mit mówiący, że tylko Europa może przynieść liberalizację najpierw Turcji, a potem innym krajom regionu”, czytamy w tekście Hakury.

Czy autor ma słuszność? Jedno jest pewne, modernizacja z czasów otomańskich opierała się na modelu importowanym z Europy. Marsz ku nowoczesności utożsamiono z marszem ku zachodnim wartościom. W okresie swoich narodzin republikańska Turcja budowana była według autorytarnych modelów modernizacyjnych znanych z takich krajów europejskich jak Niemcy, Włochy i Związek Radziecki. Zachodnie demokracje stały się dla Ankary wzorem po drugiej wojnie światowej a kraje Unii po zakończeniu zimnej wojny.

Gdy Turcja zadeklarowała w 1999 r., że chce stać się częścią Unii Europejskiej, jednym z efektów była liberalizacja tutejszego ruchu islamistycznego. Ale to nie wszystko, powstała bardzo szeroka koalicja prounijna. W jej skład wchodziła nawet armia. W latach 2001–2005 nad Bosforem przeprowadzono szereg reform dających początek transformacji, wiodącej od demokracji ściśle kontrolowanej przez biurokratów do demokracji opartej na wzorach zachodnich. Zmiany te były możliwe dzięki konsensusowi między rządzącą Partią Sprawiedliwości i Rozwoju oraz głównym stronnictwem opozycyjnym: Republikańską Partią Ludową (RPL).

Słabnący wpływ UE na Turcję

Negatywne sygnały, które raz po raz wysyłano z Unii po 2005 r. (na przykład francuskie oświadczenie, że Turcja nie pasuje do Europy) znacząco obniżyły społeczne poparcie dla akcesji. W efekcie wojskowi i partie opozycyjne z „socjaldemokratyczną” RPL na czele zaczęły ostro sprzeciwiać się reformom. Wpływ, jaki Unia, już przez samo swoje istnienie, bo służyła jej za wzór, miała na Ankarę, jest dziś zdecydowanie mniejszy, a być może nawet zniknął zupełnie.

Newsletter w języku polskim

Wczoraj, w drodze referendum, Turcja przyjęła poprawki konstytucyjne stanowiące kolejny, po reformach z lat 2001–2005, krok ku liberalnej demokracji. Poprawki pozwalają na reformy, których Bruksela wymaga od państw kandydujących. Unijne instytucje, przede wszystkim Komisja Europejska, wyraziły swoje zadowolenie z wprowadzonych zmian, podkreślając, że „zmierzają one w dobrym kierunku”.

Tyle że poparcie płynące z Unii miało niewielki wpływ na kampanię referendalną. Najważniejsze partie opozycyjne robiły wszystko, by zapobiec zmianom w konstytucji. Nowy lider Republikańskiej Partii Ludowej Kemal Kılıçdaroğlu posunął się nawet do stwierdzenia, iż unijni funkcjonariusze popierają zmiany w konstytucji, bo przekupiła ich partia rządząca. W niektórych kręgach opozycyjnych dało się też słyszeć głosy, że poprawki trzeba odrzucić, bo inaczej Turcją „będą rządzić Waszyngton i Bruksela”.

Natomiast obóz popierający zmiany, z rządzącą Partią Sprawiedliwości i Rozwoju na czele, podczas kampanii rzadko przywoływał kwestię integracji. Wolał przekonywać Turków, że zmiany pozwolą na skończenie z biurokratyczną kuratelą roztaczaną dotąd nad państwem i na odsunięcie widma wojskowych zamachów stanu. Rządzący przekonywali, że poddana liftingowi konstytucja będzie służyć przede wszystkim obywatelom, a nie generałom. Obiecywali też Turkom, że zmiany przyniosą im większą demokrację i umożliwią dynamiczniejszy rozwój gospodarczy.

Reakcje

Między islamem a demokracją

Zdecydowane „tak” (58%) w referendum w sprawie zmian w tureckiej Konstytucji jest szeroko komentowane w Unii Europejskiej. La Stampa pisze, że te najistotniejsze z planowanych rozstrzygnięć – ograniczenie roli wojskowych w cywilnym wymiarze sprawiedliwości, Trybunale Konstytucyjnym i Radzie Bezpieczeństwa Narodowego – świadczą o tym, że „nie chodzi o drobiazgi, lecz o sprawy wielkiej wagi, które oznaczają zmierzch kemalizmu i początek swoistej kontrrewolucji islamskiej”.

„Trzeba przyznać, że turecki premier Recep Tayyip Erdogan wyszedł zwycięsko z plebiscytowej próby sił, której głównym tematem była ocena ośmiu lat jego burzliwych rządów”, uważa komentator Enzo Bettiza. Lat „bardzo trudnych stosunków, jakie Turcja nawiązywała to z niepewną swego Europą, to z islamizmem”.

„Reformy nie uczynią z Turcji islamskiej dyktatury, jak twierdzą krytycy Erdogana”, uważa z kolei Tagesspiegel. „Przyczyniają się do demokratyzacji kraju, jeśli nawet Turcja ma nadal wiele do zrobienia, by osiągnąć europejski poziom”. Według berlińskiego dziennika „tureckie ‘tak’ jest ważnym sygnałem”.

El País zaś dostrzega, że aby kraj nad Bosforem „przestał być ułomną demokracją i mógł się utożsamiać z wartościami UE, wojskowi muszą pozostać w koszarach, sędziowie być wyłącznie bezstronnymi interpretatorami prawa, i musi istnieć gwarancja przemienności władzy”, jak w każdym normalnym europejskim kraju.

Turcja „głosowała za islamizacją i demilitaryzacją [kraju]”, zauważa bukareszteński Adevărul, by zaraz odnotować, że „koronny argument Erdogana [pozbawienie immunitetu autorów zamachu stanu z 1980 r.] stracił swoją moc”, ponieważ przestępstwo obalenia władzy siłą uległo przedawnieniu wraz z referendum. Inaczej mówiąc, nie dojdzie do procesu generałów, którego się domagała UE.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat