Federalistyczna Europa – dobra dla biurokratów

W odpowiedzi na deklarację Tony'ego Blaira, że Europa potrzebuje dalszej integracji, a także demokratycznie wybranego prezydenta, felietonista Daily Telegraph pisze, skorzysta na tym jedynie rozdęta unijna administracja.

Opublikowano w dniu 15 czerwca 2011 o 16:19

W zeszłym tygodniu wiadomości dobiegające z Unii brzmiały przygnębiająco znajomo: urzędnicy unijni podróżujący osobno prywatnymi odrzutowcami, by instruować resztę świata na temat konieczności obniżenia emisji dwutlenku węgla; eurodeputowani żądający zwiększenia budżetu i proponujący nowe podatki, by osiągnąć większą „spójność” pomiędzy krajami członkowski, pomimo głębokich cięć wydatków ordynowanych w całej prawie Europie.

Większość unijnych polityków, podobnie jak stanowione przez nich prawo, cierpi na brak legitymizacji i dobrze o tym wie. Gdy więc Tony Blair upierał się, także w zeszłym tygodniu, że Europa potrzebuje „prezydenta z wyborów”, wyrażał głęboko zakorzenione przekonanie, podzielane przez praktycznie każdego urzędnika europejskiej biurokracji, o tym, że bliższa integracja jest najlepszym wyjściem dla wszystkich.

Nieważne, że „projekt” jest niepopularny. Nawet fakt, że wyborcy kwestionują dzisiaj (przykład pierwszy z brzegu) ideę otwartych granic między krajami członkowskimi, nie ma żadnego wpływu na przekonanie eurokratów, że tak naprawdę istnieje tylko jeden kierunek marszu – ku bardziej sfederowanej Unii, a zatem w ostatecznym rozrachunku ku zanikowi państwa narodowego.

Jakie są podstawy tego poglądu, że państwo narodowe będzie, bo i powinno być, zastąpione przez władze europejskie? Wszystko sprowadza się do poczynionej przez Blaira pozornie niewinnej uwagi o tym, że „ma sens, by państwa europejskie połączyły się i wykorzystały swoje wspólne siły, by mieć [odpowiednie] wpływy”. To, w jaki sposób taki połączony twór ma osiągnąć polityczną legitymizację ponad państwem narodowym, nie zostaje wyjaśnione.

Newsletter w języku polskim

Istnieje jeden oczywisty powód tej ogłuszającej ciszy: poszczególne państwa i ich wybieralne ciała postrzegane są przez obywateli tych krajów jako jedyne instytucje prawodawcze, które oni sami zaaprobowali. Głosowanie na unijnego prezydenta w wyborach powszechnych nic tu nie zmieni. Będzie to jedynie fałszywy demokratyczny lukier na projekcie federalistycznym – a realny efekt będzie taki, że zniknie jedyny łącznik pomiędzy procesem legislacyjnym i wolą obywateli. Regulacje tworzone w Brukseli nie mają tej łączności. Ale na tym właśnie zbudowany jest projekt federalistyczny.

Marzenia o wielkości, które mogą zniszczyć demokrację

Potrafię zrozumieć, że bardziej zintegrowana Unia oznacza korzyści dla europejskich polityków, którzy mają dostęp do urzędowych przywilejów: limuzyn, prywatnych odrzutowców, pochlebstw podwładnych i odurzającego zapachu władzy. Ale co miałaby ona dać nam?

Entuzjaści twierdzą, że Europa federalistyczna będzie Europą potężniejszą, zdolną skuteczniej negocjować kwestie handlu międzynarodowego czy bezpieczeństwa. Wolny handel między krajami oznacza wiele korzyści, ale osiągnięcie tego celu nie wymaga więcej niż współpracy pomiędzy poszczególnymi państwami. A z pewnością nie wymaga zastępowania państwa narodowego ponadnarodową biurokracją.

Zaś idea, że federalistyczna Europa będzie zdolna lepiej bronić bezpieczeństwa i wartości swych obywateli, to iluzja. „Europa” ma wszystko to, co charakteryzuje zintegrowaną politykę obronną: osobną biurokrację do spraw obronnych, urząd spraw zagranicznych i ministra spraw zagranicznych.

Operacja w Libii ma poparcie UE. Jak jednak stwierdził w zeszłym tygodniu były amerykański sekretarz ds. obrony Robert Gates, państwa europejskie same nie były w stanie jej przeprowadzić. Bombardowania wymagały „sprowadzenia dużych ilości specjalistów od naprowadzania, głównie z USA”. Po trwającej 11 tygodni kampanii Europejczykom „zaczyna brakować amunicji i znowu to USA muszą ratować sytuację”. Stało się tak, ponieważ zbyt wiele państw europejskich chce czerpać korzyści ze współpracy wojskowej, ale nie jest gotowych ponosić kosztów i ryzyka, chcą więc przejechać się na gapę.

To w pewnym sensie jest uspokajające, ponieważ pokazuje, w jakim stopniu projekt bardziej zintegrowanej Unii bierze się w istocie z partykularnych interesów narodowych. To sugeruje, że tak naprawdę chodzi tu tylko o to, by eurokraci poczuli się ważniejsi. Tragedia polega na tym, że ich marzenia o wielkości mogą jednak któregoś dnia zniszczyć naszą demokrację.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat