O wielkim triumfie nie może być mowy. „Szczyt zbliżył Armenię, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzję, Mołdawię i Ukrainę do UE. Niestety raczej o milimetry niż metry. […] Jego sukces polega na tym, że dzięki Polsce Europa nie całkiem zapomni o Wschodzie, swoim drugim płucu”, tak Gazeta Wyborcza komentujezakończone w ubiegły piątek w Warszawie spotkanie Partnerstwa Wschodniego. Niewiele zresztą brakowało a zakończyłby się ono klapą z powodu kontrowersji wokół Ukrainy i Białorusi. W pierwszym przypadku chodziło o proces byłej ukraińskiej premier Julii Tymoszenko oskarżonej o przekroczenie uprawnień. Bruksela miała wątpliwości, czy nie jest to aby osobista zemsta ze strony politycznego konkurenta, a obecnego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza. Ten jednak, jak pisze Gazeta Wyborcza, „obiecał kompromisowe załatwienie sprawy”.
Gorzej poszło z Białorusią, która ostatecznie odrzuciła zaproszenie do udziału w szczycie, który w przyjętej deklaracjipotępił łamanie praw człowieka w tym kraju. Jednocześnie premier Donald Tusk zaoferował Białorusi pomoc w modernizacji kraju o wartości 9 mld dolarów w zamian za zwolnienie więźniów politycznych i przeprowadzenie wolnych, demokratycznych wyborów.
Według Svenska Dagbladet, szczyt nie zdołał nakłonić tych krajów Europy Środkowej do podjęcia reform w zamian za perspektywę akcesji do UE. Szwedzki dziennik wywodzi jednak, że poprzez tańsze i mniej skomplikowane procedury udzielania wiz, jak też wspieranie społeczeństwa obywatelskiego Unia powinna „bezpośrednio zwracać się” do obywateli tych krajów. „To może wpłynąć na tworzenie oddolnej presji w kierunku zmian”.
Tymczasem inna polska gazeta – Rzeczpospolita – nie ma złudzeń. W jej ocenie szczyt był „mało istotny dla Europy”, gdyż „dla większości Europejczyków państwa takie jak Białoruś, Azerbejdżan czy Mołdawia są od Starego Kontynentu równie oddalone – nie geograficznie, lecz mentalnie – jak Bangladesz czy Gujana”.