Sława Gerarda Piquégo ma wiele wymiarów. Po pierwsze, jest znakomitym piłkarzem, podporą FC Barcelony i reprezentacji Hiszpanii. Po drugie, jego narzeczoną jest Shakira, znana kolumbijska piosenkarka. Po trzecie zaś, Piqué to zawzięty kataloński nacjonalista, by nie powiedzieć szowinista, w dodatku o niewyparzonej gębie.
Wiosną zeszłego roku Barcelona rozgrywała ligowy mecz z Realem Madryt - słynny „el clásico”. Gdy piłkarze obu drużyn opuścili już szatnie i szykowali się do wyjścia na murawę, Piqué wypalił do swoich rywali: „Ha! Już wygraliśmy ligę, wyprzedzamy was o osiem punktów, panowie Hiszpanie! Teraz jeszcze zdobędziemy Puchar Króla. Waszego Króla!” [...].
Zawody sportowe są idealną scenerią dla separatystycznych demonstracji. Przyśpiewki, flagi, podkreślanie jedności „,narodu” – to stały repertuar takich wydarzeń na stadionach w Katalonii, Kraju Basków, Szkocji czy na Korsyce. Ale to tylko tło dla ostrej politycznej walki o władzę i pieniądze.
Do niedawna toczyła się ona na ulicach – separatyści w najróżniejszych zakątkach Europy podkładali bomby w domach towarowych, dokonywali egzekucji na policjantach, organizowali strajki głodowe. Politycy rządzący w Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Francji, starając się uniknąć chaosu grożącego rozkładem państwa, reagowali często z bezmyślną brutalnością.
W ostatnich latach zmieniły się jednak i okoliczności i polityczne obyczaje. Batalia o prawo do samostanowienia odbywa się dzisiaj w zaciszu ministerialnych gabinetów, w instytucjach unijnych, poprzez imprezy kulturalne i promowanie regionalnych języków. Rządy zaś, szukając poparcia mniejszości przed kolejnymi wyborami lub usiłując utrzymać parlamentarną większość, niejednokrotnie ulegają żądaniom separatystów.
Cały artykuł można przeczytać na stronie tygodnika Uważam Rze