Polacy mają być z czego dumni

Opublikowano w dniu 1 czerwca 2009 o 06:26

Kłótnie, jakie towarzyszą organizacji obchodów 20 rocznicy wyborów z 1989 przesłaniają ich symboliczny sens i historyczne znaczenie. To smutne, że prezydent i premier robią wszystko, byle tyko nie spotkać się 4 czerwca. Kraków, Gdańsk, Warszawa – jakie znaczenie ma to, gdzie będziemy obchodzić to święto. Dużo ważniejsze jest, byśmy wiedzieli, co tak naprawdę świętujemy. Z tym jest jednak gorzej.

Próba sensownej odpowiedzi na to pytanie ginie w natłoku kolejnych sensacyjnych doniesień mediów, historyczną refleksję wypychają na margines doraźne polityczne swary. A przecież po części demokratyczne wybory z 4 czerwca 1989 utorowały drogę fali przemian, która przetoczyła się w następnych miesiącach przez Europę, kładąc kres komunistycznemu porządkowi. O doniosłości wydarzeń 89’ na Węgrzech i w Polsce musi nam przypominać cudzoziemiec. Na łamach Guardiana (http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2009/may/20/poland-1989-democracy)znany brytyjski historyk Timothy Garton Ash przekonuje, że Polacy mają być z czego dumni.

Obrady polskiego Okrągłego Stołu i czerwcowe wybory, stały się „symbolem pokojowej rewolucji, która zastąpiła pełną przemocy rewolucję z 1789”. „Okrągły Stół zamiast gilotyny” – pisze Ash. Warto o tym pamiętać. Ale – jak słusznie zauważa – żmudne rozmowy między komunistyczną władzą a opozycją nie były zbyt „medialne”. Wkrótce przyćmiły je krwawe wydarzenia na placu Tiananmen w Pekinie i zburzenie berlińskiego muru.

„Koncentrując się na tym, co telegeniczne i znajome, tracimy z oczu prawdziwą nowość, jaką było to, co wydarzyło się w Europie Środkowej w 1989, a potem powtarzało się gdzie indziej”. Antyjakobiński model rewolucji przetestowany w Polsce sprawdził się w RPA, Irlandii Północnej i Chile. Wymuszał on jednak na uczestnikach niewygodne etycznie i często bolesne kompromisy. Pozbawiał „rewolucyjnego katharsis” i zacierał różnice między złem przeszłości a dobrem, jakie niosła ze sobą przyszłość. Dlatego tak istotne dla narodowego pojednania były komisje prawdy, które powstały w RPA, a których zabrakło w Polsce. Ash ubolewa, że w szeregach polskiego Kościoła katolickiego nie pojawił się w 89’ ktoś taki, jak Desmond Tutu w Republice Południowej Afryki. Słusznie zauważa jednak, że „polski Tutu przebywał już wtedy w Watykanie”.

Newsletter w języku polskim
Kategorie
Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!