Javier Solana w ruinach Gazy, luty 2009. (AFP)

Pożegnanie „niby-szefa”

Po dziesięciu latach Javier Solana żegna się ze stanowiskiem koordynatora polityki zagranicznej Unii Europejskiej. Jak pisze Gazeta Wyborcza, były minister spraw zagranicznych Hiszpanii stał się „wcieleniem urzędu niby-szefa unijnej niby-dyplomacji”.

Opublikowano w dniu 15 lipca 2009 o 17:52
Javier Solana w ruinach Gazy, luty 2009. (AFP)

„'Niby' - bo jeśli chodzi o politykę zagraniczną, to wiele rzeczy w UE jest wciąż na niby. Niby-ambasady, niby-jedność, niby-stanowczość. Prawdziwą dyplomację prowadzą jednak stolice państw UE, które zazdrośnie strzegą swojej suwerenności w tej dziedzinie” – przekonuje Jacek Pawlicki na łamach dziennika. Słaba pozycja Solany, który „niewiele mógł obiecać i zrobić” wpisana była w jego urząd. Mimo to, z wielką wprawą poruszał się „po świecie unijnej niby-dyplomacji”.

Stał się oczami i uszami Unii i pewnie dlatego odcisnął na niej swoje osobiste piętno. Następca Solany, któremu traktat lizboński, jeśli wejdzie w życie, da znacznie większą siłę, i tak zmierzy się z tym samym dylematem. „Albo będzie musiał dalej udawać, że znaczy i może więcej, niż naprawdę może. Albo zacznie się rozpychać łokciami, narażając się na konflikt z Paryżem, Londynem, czy Berlinem”.

Cały artykuł można przeczytać na stronie Gazety Wyborczej klikając na link: http://wyborcza.pl/1,75968,6809354,Pozegnanie_Solany.html

Opinia

Newsletter w języku polskim

Kim byłeś Javier?

Odejście Javiera Solany będzie dla Unii wielką stratą, sądzi Leonoor Kuijk, brukselska korespondentka holenderskiego dziennika Trouv. „Jeśli traktat lizboński wejdzie w życie, stanowisko, które zajmuje obecnie Solana znacznie się wzmocni. Unia Europejska będzie wreszcie miała w stosunkach ze światem liczącego się przedstawiciela dysponującego prawdziwymi kompetencjami. Jeśli ktoś jest stworzony do piastowania tej nowej funkcji, to właśnie Solana”.

Ten, jak pisze Kuijk, „wiecznie optymistyczny, nieokazujący nigdy zmęczenia czy zniechęcenia” człowiek, był autorytetem w dziedzinie polityki międzynarodowej: „Przydał wiarygodności sprawowanej przez siebie funkcji, cieszył się zaufaniem szefów państw członkowskich, ale nie tylko ich. Do dziś opowiada się dykteryjkę Amerykanina Henry’ego Kissingera o tym, jak to w latach 70. nie wiedział do kogo ma dzwonić, żeby porozmawiać z Europą. Solany wówczas jeszcze nie było”.

Podczas gdy – jak pisze Kuijk – Solana nigdy nie wyglądał na „zmęczonego czy zblazowanego”, publicysta Guardiana David Cronin wspomina jego „denerwującą umiejętność wywoływania u ludzi współczucia”. Bojąc się, że jego „żołądek nie wytrzyma orgii poklepywania się po plecach”, jaka towarzyszyć będzie odejściu Solany, Cronin utrzymuje, że Hiszpan „w błyskotliwy sposób kamuflował swoje osiągnięcia wojennego podżegacza”.

Jako sekretarz generalny NATO, który nadzorował bombardowania Serbii bez mandatu ONZ, Solana położył ideologiczne podwaliny pod późniejszy atak George’a Busha na Irak. Mało tego, jako przewodniczący Europejskiej Agencji Obrony i patron finansowanego przez przemysł zbrojeniowy think-tanku Security and Defence Agenda, przyczynił się do stworzenia klimatu, w którym rządy czują presję „zwiększania wydatków na obronność kosztem cięć w ochronie zdrowia i edukacji”. Ciekawe, zastanawia się Cronin, jak po hiszpańsku brzmi powiedzenie „krzyż na drogę”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat