Na plakacie rzucają się w oczy kolejno: panoramiczne zdjęcia Kremla, biało-niebiesko-czerwona flaga Federacji i wreszcie duży napis cyrylicą „Szeroki wybór towarów z Rosji”. No i rzeczywiście, na półkach wszystko, czego wschodnia dusza zapragnie – od kaszy gryczanej przez powidła aż po kiszoną kapustę. W Hiszpanii to towary deficytowe. Tymczasem hipermarket w Marbelli, w samym środku słynnego turystycznego wybrzeża Costa del Sol, nie dość, że codziennie uzupełnia zapasy na półkach, to jeszcze oferuje je w zupełnie normalnych cenach.
Za nieco ponad euro można nawet kupić twaróg, niemożliwy do zdobycia w innych regionach kraju […] Rosjanie dość niespodziewanie stali się najbardziej pożądanymi klientami na Costa del Sol.
Według danych hiszpańskiego MSW, jeszcze w 2007 r. Rosjanie zrobili jedynie 1,1 proc. wszystkich zakupów dokonanych w Hiszpanii przez obcokrajowców. W zeszłym roku przekroczyli już 8 proc., a ta liczba wciąż rośnie. Rosjanie zostawiają też w miejscowych barach i sklepach średnio ponad dwa razy więcej pieniędzy niż przedstawiciele innych narodowości.
W dodatku są coraz liczniejsi. W zeszłym roku Hiszpanię odwiedziło ponad 1,2 mln turystów z Rosji, czterokrotnie więcej niż w 2007 r. Wiadomo już, że do grudnia padnie kolejny rekord. Nic dziwnego, że tutejsze władze samorządowe we wrześniu otworzą stałe przedstawicielstwo w Moskwie, skąd zresztą codziennie można złapać bezpośredni lot do Almeríi i Málagi.
Cały tekst można przeczytać na stronie Polityki