Wojna w Libii

„Za” i „przeciw” interwencji humanitarnej

Opublikowano w dniu 29 marca 2011 o 15:16

Interwencja w Libii wywołała ożywioną dyskusję we Francji, kraju, który wystąpił z inicjatywą nalotów i w którym wypracowano samo pojęcie „interwencji humanitarnej”

W odpowiedzi na stanowisko zajęte przez szeroko znanego z mediów filozofa Bernarda-Henri Lévy’ego, który według doniesieńMarianne jest „inspiratorem francuskiej linii dyplomatycznej” i miał jakoby przekonać Nicolasa Sarkozy’ego do interwencji, wielu intelektualistów zwróciło uwagę na ograniczenia, jakie niesie z sobą rozwiązanie militarne.

I tak oto Rony Brauman, były przewodniczący organizacji Lekarze bez Granic i specjalista w dziedzinie interwencji humanitarnych,w wywiadzie udzielonym Libération stwierdza:

„Nie wierzę bardziej niż poprzednio w zalety bombardowań, jeśli chodzi o ustanowienie demokracji albo ‘przywrócenie pokoju’ w jakimś kraju. Somalia, Afganistan, Irak, Wybrzeże Kości Słoniowej to przykłady, które powinny przypominać nam, jak twarda jest rzeczywistość wojny i o jej nieprzewidywalności. ‘Ochrona ludności’ oznacza w praktyce wypędzenie Kaddafiego i zastąpienie go jakimś lokalnym Karzajem, jeżeli doprowadzić to do logicznego końca, albo też podział kraju poprzez zamrożenie sytuacji. W obu przypadkach nie będziemy w stanie wziąć na siebie konsekwencji tych wydarzeń”.

Newsletter w języku polskim

A dalej:

„Bilans interwencji podejmowanych przez wojska międzynarodowe pokazuje, że nie mamy już środków, aby rozstrzygać, co za granicą jest dobre, a co nie. Lekarstwo jest gorsze od choroby. Od momentu, gdy siła nie pozwala nam już zmieniać oblicza historii tak, jakbyśmy tego chcieli, toteż wszystko pozostaje nierozstrzygnięte, lepiej unikać użycia tejże siły i porzucić marzenia o ‘wojnie sprawiedliwej’”.

To samo pojęcie „wojny sprawiedliwej” kwestionujebułgarski filozof Cwetan Todorow, również zabierający głos na łamach Libération:

„Nie istnieje czysta wojna, ani wojna sprawiedliwa, a tylko wojny nieuniknione, jak choćby druga wojna światowa prowadzona przez aliantów; obecnie nie mamy do czynienia z takim przypadkiem. Masakry popełniane w imię demokracji nie są wcale milsze do zniesienia, niż te wynikłe z wierności Bogu albo Allachowi, Przywódcy lub Partii: jedne i drugie prowadzą do takich samych wojennych nieszczęść”.

Jean Daniel, nestor francuskiej prasy i komentator tygodnika Le Nouvel Observateur tak odpowiadał kilka dni później Todorowowi:

„Nie ma wojny sprawiedliwej? Nie potrzeba już wody na ten młyn. I wniosę w to nawet własny wkład, cytując Camusa: ‘Jak tylko uciśniony chwyta za broń w imię sprawiedliwości, stawia on kroki w obozie niesprawiedliwości’”.

I dodaje:

„Ja decyduję się, z bólem serca, powiedzieć, że trzeba było przeszkodzić Kaddafiemu w zdobyciu Bengazi i że, tak jest, należy zrobić wszystko, żeby pomóc powstańcom uwolnić się od dyktatora”.

Na łamach Le Monde Alain Frachon występuje jako rzecznik zwolenników pośredniej drogi, którzy, jak pisze, „odżegnują się od przyjęcia zasadniczej postawy i podejmują decyzję, mając na względzie okoliczności, w zależności od sytuacji. Przypadek libijski uzasadniał interwencję, ale ograniczoną”.

Skoro demokracji nie można eksportować „za pomocą bombowców […], czy musi to oznaczać definitywne potępienie zasady pozwalającej wkroczyć z zewnątrz, by chronić ludność przed tyranią rządzących? Afgańskim i irackim precedensom można przeciwstawić długą listę tragedii wynikających z braku interwencji. Z tego typu interwencjami jest tak, jak z operacjami humanitarnymi – fakt, że nie można działać wszędzie, nie oznacza, że nie należy działać nigdzie”.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat