Chińskie wyzwanie

Opublikowano w dniu 12 października 2010 o 09:59

Szczyt UE–Azja (ASEM), który odbył się w dniach 4-5 października miał na celu zacieśnienie współpracy w obliczu nękającego świat kryzysu gospodarczego. Nieoficjalnie wiadomo było, że unijni przywódcy będą próbować nakłonić Chiny do podniesienia wartości juana.

Z planów tych nic nie wyszło, bo chiński premier Wen Jiabao już na wstępie dał do zrozumienia, że wszelkie próby wywierania nacisku na Pekin spalą na panewce, bo gdyby kurs juana uwolnić, mogłoby to doprowadzić do społecznych niepokojów. Wszystko wskazuje zatem na to, że przedsiębiorcy z Państwa Środka dalej będę rozkręcać lukratywne biznesy w Europie, a koncerny europejskie nie będą mogły liczyć w tej mierze na wzajemność, tylko napotykać bariery.

Wielu ekspertów coraz głośniej ostrzega przed brakiem równowagi w obopólnych stosunkach, którą odzwierciedla ogromny deficytUnii w handlu z Chinami, przekraczający już 130 mld euro.

„Unia prowadziła przez kilka lat politykę przyciągania Pekinu i nie stawiała przy tym żadnych warunków, a teraz poniosła całkowite fiasko… Chińscy inwestorzy hulają w Europie, a Europejscy są często spławiani z Chin”, ubolewał François Godement, francuski ekspert European Council on Foreign Relations (Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych) na łamach Gazety Wyborczej, zalecając podjęcie „twardej gry”.

Newsletter w języku polskim

Istotnie w ostatnim czasie chińskie koncerny zaczęły kuchennymi drzwiami wchodzić do Europy. Najpierw to one rzuciły koło ratunkowe tonącej w długach Grecji, a Pekin obiecał miliardowe inwestycje w infrastrukturę (między innymi modernizację greckiej kolei). Wykupił też za ponad 3 miliardy port kontenerowy w Pireusie. W aspirującej do Wspólnoty Serbii Chińczycy wybudują most na Dunaju.

Cóż więc robić? Unia może pójść w ślady Stanów Zjednoczonych i podwyższyć, lub wprowadzić nowe, cła na chińskie produkty. A także nadal wywierać presję na Pekin, by pozwolił na aprecjację własnej waluty. Jednak zdaniem Fareeda Zakarii, redaktora naczelnego tygodnika Newsweek, to walka z wiatrakami.

Nawet jeśli juan zyska 20% na wartości, nie uczyni to amerykańskich czy europejskich przedsiębiorstw bardziej konkurencyjnymi, a tanie produkty ze Wschodu nie znikną z półek sklepów w USA i Europie. Co najwyżej chińskie podkoszulki zastąpią te wytwarzane w Wietnamie czy w Bangladeszu.

Zakaria wskazuje też na dużo poważniejszy problem niż zalew taniej produkcji z Chin. Chodzi o rosnącą z każdym rokiem ich konkurencyjność w dziedzinie wykształcenia i gospodarki opartej na wiedzy. Po gigantycznych projektach infrastrukturalnych, Pekin zaczął bowiem mocno inwestować w potencjał ludzki: w ciągu 10 lat nakłady na rozwój edukacji potroiły się, liczba wyższych uczelni podwoiła, a liczba studentów zwiększyła pięciokrotnie.

Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że – jak wylicza noblista Robert Fogel – pracownik z wyższym wykształceniem jest trzy razy bardziej wydajny od tego z podstawowym, to obecne problemy z gospodarczą ekspansją Chin wydaję się jedynie przygrywką do prawdziwej batalii, która rozegra się za kilkanaście lat.

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!