Wszyscy ludzie prezydenta Băsescu?

Kto tak naprawdę rządzi Rumunią?

Opublikowane właśnie nagrania rozmów pomiędzy magnatami prasowymi, politykami i dziennikarzami odsłaniają kulisy kumoterskiego światka rumuńskiej polityki.

Opublikowano w dniu 9 listopada 2010 o 17:31
Wszyscy ludzie prezydenta Băsescu?

Na pytanie, „kto rządzi ich krajem”, większość Rumunów bez wahania odpowiada: „służby specjalne”. Teorie spiskowe od dawna wspaniale się sprawdzają jako wyjaśnienie ważnych wydarzeń w kraju i na świecie, bywa, że nawet klęski żywiołowe udaje się przypisać działaniu tajemnych sił.

Najnowsze skandale, które doprowadziły do upadku dwóch najbardziej wpływowych magnatów prasowych w Rumunii, zapoczątkowały nową falę opowieści o konspiracyjnych działaniach „służb”, które rzekomo miały być marionetkami prezydenta Traiana Băsescu.

We wrześniu jeden z najbogatszych ludzi w Rumunii, Sorin Ovidiu Vîntu, założyciel i właściciel grupy prasowej Realitatea, został aresztowany (i potem wypuszczony, by na wolności poczekać na wyniki śledztwa), ponieważ pomógł oszustowi finansowemu w ucieczce z kraju. Sprawa dotyczyła systemu argentyńskiego ukrytego za szyldem banku inwestycyjnego. Ta historia wydaje się tłumaczyć, przynajmniej częściowo, początki fortuny Vîntu.

Kto kontroluje tajne służby?

Upadek potentatów prasowych rozpoczął się w czerwcu. Wówczas aresztowany został (zwolniony w oczekiwaniu na wyniki śledztwa) Dan Diaconescu, właściciel i dziennikarska gwiazda OTV, popularnego kanału rumuńskiej telewizji rynsztokowej. Oskarżony został o napastowanie i szantażowanie rozmaitych pochodzących z wyboru oficjeli oraz prywatnych firm. Znanej marce piwa miał rzekomo grozić negatywną kampanią reklamową w jednym najpopularniejszych kanałów telewizyjnych. Oczywiście wszystko dałoby się załatwić, gdyby właściciele zapłacili pokaźną kwotę.

Newsletter w języku polskim

W tych dwóch przypadkach akta z zapisami nagrań prywatnych rozmów oskarżonych potentatów prasowych z politykami, dziennikarzami i innymi prywatnymi osobami trafiły do prasy. O zorganizowanie przecieków oskarżono natychmiast służby specjalne, które takim działaniem miały zadowolić swojego szefa Băsescu i odwrócić uwagę opinii publicznej od kryzysu gospodarczego.

Băsescu sprawuje nadzór nad służbami wywiadowczymi kraju, od których otrzymuje codzienne raporty. Jednak pozwolenia na podsłuch rozmów telefonicznych podejrzanych to już decyzja sędziów. Z opublikowanych zapisów nagrań wynika, że ważne osobistości w mediach były niewolniczo posłuszne Vîntu, nawet jeśli nie pracowały bezpośrednio dla niego. Zamieszane w tę sprawę osoby próbowały później pomniejszyć znaczenie tej afery, określając ją jako prywatną wendetę Băsescu przeciwko medialnym rekinom, którzy w wyborach prezydenckich w grudniu 2009 r. otwarcie poparli jego rywala, socjalistę Mircea Geoana.

Poznaj swojego wroga

A rzeczywiście to oni sprawili dużą niespodziankę w tych wyborach. Zaskoczyli obserwatorów swoim wyjątkowo intensywnym zaangażowaniem, przynajmniej ci, którzy mieli osobisty interes w wyborze socjalistycznego prezydenta. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że swoich majątków dorobili się w podejrzanych okolicznościach za rządów socjalistów, którzy byli u władzy w latach 90. przez dwie kadencje.

Zapisy nagrań rozmów przez tygodnie nie schodziły z pierwszych stron gazet i odsłoniły kulisy pełnego kumoterstwa świata rumuńskiej polityki, w którym to właściciele mediów decydują o karierach polityków. Czytelnicy, widzowie i słuchacze odkryli, że to świat korupcji, w którym obowiązuje gangsterski slang, a politycy używają wyłącznie niecenzuralnego języka pełnego seksualnych podtekstów.

Czytelnicy dowiedzieli się, dlaczego były kandydat na prezydenta Geoana przepraszał Vîntu w wieczór wyborczy 6 grudnia 2009 r., że natychmiast nie odebrał jego telefonu. Przeczytali, że podczas rozmowy z jednym z liberalnych polityków ten sam Vîntu zażądał dla siebie stanowiska ministra finansów lub obrony. Podczas wyborów liberałowie wystąpili przeciwko Băsescu, udzielając poparcia Geoanie.

Reakcja opinii publicznej i większości mediów potwierdziła jedynie „spiskową mentalność” narodu rumuńskiego. Szybko pojawiła się interpretacja, że Băsescu wyrównuje rachunki i to on nakazał tajnym służbom zrobienie kontrolowanego przecieku nagrań do prasy. Fakt, że zgodnie z prawem zapis rozmów powinien być dostępny dla każdego, kto tego zażąda, został po cichu zignorowany. Potrzeba posiadania jasnego wroga okazuje się jednak bardzo silna.

Prasa

„Zagrożenie” dla bezpieczeństwa państwa rumuńskiego

Jurnalul Naţional cieszy się z „Europejskiego poparcia dla rumuńskiej prasy” nazajutrz po przyjęciu przez parlament w Strasburgu petycji złożonej pod koniec września przez kilka rumuńskich organizacji zrzeszających dziennikarzy. Wyraża ona protest przeciwko wpisaniu prasy na listę możliwych zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego. Lista ma być częścią Rumuńskiej Narodowej Strategii Obrony (SNAp), rozpatrywanej obecnie przez parlament w Bukareszcie. Występująca przeciwko temu posunięciu – które miało poddać rumuńską prasę kontroli państwowej – Viviane Reding, europejska komisarz ds. sprawiedliwości i praw podstawowych, oświadczyła, że „prasa jest wolna w wolnej demokracji”. Z inicjatywy rumuńskiego prezydenta Traiana Băsescu SNAp ma umożliwić zwalczanie „zjawiska kampanii prasowych zaaranżowanych w celu oczernienia instytucji państwowych poprzez rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji”, jak również „nacisków wywieranych na decyzje polityczne przez koncerny prasowe w celu uzyskania korzyści ekonomicznych”

Tags

Are you a news organisation, a business, an association or a foundation? Check out our bespoke editorial and translation services.

Wspieraj niezależne dziennikarstwo europejskie

Europejska demokracja potrzebuje niezależnych mediów. Voxeurop potrzebuje ciebie. Dołącz do naszej społeczności!

Na ten sam temat